Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje
Ciastka z guawą są na południu Stanów tak wszechobecne, jak drożdżówki z serem w każdym szanującym się polskim spożywczaku. Najczęściej występujące w formie guava cheese pastries, czyli kremowego serka i pasty/dżemu/marmolady z guawy zamkniętych w cieście podobnym do francuskiego. W wersji oryginalnej, kupowanej w Winn-Dixie, były jeszcze polane czymś niemożebnie słodkim, przypominającym lukier z syropem klonowym (co z kolei przywodziło mi zawsze na myśl typowe nadmorskie słodkie bułki, zawsze utopione w lukrze). W związku z tych ich konsumpcję najlepiej było przeprowadzać na zewnątrz, ale w pobliżu źródła wody, trzymając swoje lepkie łapy z dala od własnego ubrania.

 
Jeśli kojarzycie film "Ratatuj", to w jego finałowej scenie Anton Ego próbuje tytułowej potrawy i natychmiast przenosi się do czasów własnego dzieciństwa. Dokładnie takie same odczucia towarzyszą mi po wyjęciu pełnej blachy tych ciastek - guawa jest smakiem ciężkiego, tropikalnego powietrza czy upału skrywającego się już o brzasku za każdym rogiem. 


Guawę najczęściej można spotkać właśnie w rejonach tropikalnych, szczególnie w krajach Ameryki Środkowej i tych położonych na północy Ameryki Południowej. Zjada się ją co prawda na surowo, ale ze względu na jej stosunkowo niewielką trwałość najpopularniejsze są chyba jednak powstałe z owoców przetwory: dżemy, pasty, galaretki czy marmolady - i w takiej też formie dociera ona przykładowo do Europy. Zaskakujący był też dla mnie fakt, że guawa jest uznawana za tzw. superfood - jest po prostu smaczna, a tymczasem okazuje się, że ma całkiem dużo rozmaitych właściwości leczniczych i jest chętnie wykorzystywana w medycynie naturalnej.
 
 
Filozofii w przygotowaniu tych ciastek nie ma absolutnie żadnej, rzecz jasna po zdobyciu już przetworu z guawy kwalifikującego się do wykorzystania w wypiekach. Polecam sklepy z zagraniczną żywnością, tygodnie tematyczne w dyskontach - albo zakupy podczas podróży. Swoją pastę przywiozłam właśnie z naszej wyprawy na Florydę, podobnie jak prawie trzy kilo przeróżnych maseł orzechowych, 2,5 kilo M&M'sów z różnymi nadzieniami, po paczce krakersów Cheez-It i Goldfish, a także stosowny zapas Reese's w przeróżnej postaci. Uwierzcie, bardzo ciężko się udaje, że wasz bagaż podręczny nie przekracza limitu wagowego, kiedy nie jesteście w stanie wrzucić go do schowka, a potem stresujecie się, czy go czasem nie oberwie.
 
 
Guava Cheese Pastries
/ciasto francuskie z guawą i serkiem kremowym/
łyżeczka cukru pudru
pasta z guawy (ok. 100g)
1 arkusz ciasta francuskiego
100 g serka śmietankowego 
+ 1 rozkłócone jajko do posmarowania
 
 Ciasto rozwinąć, pokroić na części - ja przekroiłam je wzdłuż na pół, potem jedną część złożyłam jeszcze raz na pół, a resztę pokroiłam na kwadraty i złożyłam na trójkąty. Serek wymieszać z cukrem pudrem na puszystą masę i układać, pozostawiając brzegi wolne do zaklejenia. Na serku układać plastry pasty z guawy albo rozsmarować dżem. Brzegi starannie skleić, ewentualnie smarując je rozkłóconym jajkiem (polecam), a potem posmarować też wierzch ciastek. Piec przez ok. 15 minut w temperaturze 200 stopni, ewentualnie dodając im jeszcze 5-10 minut do zrumienienia.
Z jednego arkusza uzyskacie ok. 10-12 ciastek, ale od razu polecam zakup dwóch arkuszy. Jeden to w przypadku tego smaku jakiś żart ;)
 
 
 Co ciekawe - przetwory z guawy uważałam za coś przynależącego do kuchni amerykańskiego południa, tożsamego z lepkim upałem i golden hour, podczas której człowiek czuje się tak, jakby zamknięto go w słoiku z klarownym miodem. Są one jednak tak samo popularne na Kubie i z tego co udało mi się dowiedzieć, noszą tam wdzięczną nazwę "Pastelitos de Guayaba". 
 
 
 Możecie je również spróbować polać syropem klonowym - są jeszcze słodsze, ale tym bardziej przypominają wtedy oryginał :)
 

 

Share
Tweet
Pin
Share
7 komentarze

Większość trafień wyświetlanych podczas korzystania z wyszukiwarek dla frazy „Archiwum X” dotyczy głównie serialu - a w chwili, kiedy piszę ten tekst, głównie spekulacji o odejściu Gillian Anderson. W Polsce pod nazwą tą kryją się także zespoły powołane do działania przy Komendach Wojewódzkich Policji, poświęcające się pracy nad sprawami otwartymi i niewyjaśnionymi. Przez wiele lat ich działalność była owiana tajemnicą, a Archiwum pojawiało się w mediach w chwilach triumfu. Wydana w kwietniu książka Izy Michalewicz pozwala przyjrzeć się funkcjonowaniu tych zespołów z bliska, przybliżając także zarówno te najgłośniejsze, jak i nieco zapomniane sprawy kryminalne ostatnich dekad.

               Byłam świadoma istnienia tych grup (o co nietrudno, kiedy codziennie mija się kilka razy macierzystą jednostkę polskiego Archiwum), ale możliwość przyjrzenia się ich działaniom była czymś całkowicie nowym. Funkcjonowanie takiej grupy okazuje się być jednak zajęciem, przynajmniej do momentu medialnego triumfu, dość monotonnym i całkowicie odmiennym od postępowania przedstawianego w literaturze czy filmie. Z przedstawionych w książce faktów wynika, że praca grupy opiera się głównie na czytaniu wielokrotnie przeglądanych już akt, poszukiwaniu zagubionych dowodów, odnajdywaniu świadków - którzy ze względu na upływ czasu mają tendencje do przenosin w zaświaty - i żmudnym łączeniu przeoczonych faktów. Wgląd w codzienność tej niezwykłej jednostki to tylko jeden z elementów narracji, na który składają się także relacje rodzin, wypowiedzi przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości czy dane znajdujące się w aktach.

              Książka składa się z kilkunastu reportaży poruszających sprawy, którymi żyła Polska, a w przypadku tych nierozwiązanych – sprawy, które nadal okresowo pojawiają się w krajowych mediach, a następnie znów odpływają w niebyt. Iza Michalewicz przedstawia wstrząsającą sprawę „Skóry” z Krakowa, zakopiański mord na ciężarnej Danucie, egzekucję na trójce obywateli Ukrainy pod Kielcami czy bardzo medialną sprawę zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. Każda jest opisana dość szczegółowo, a przytoczone zostają, najczęściej w porządku chronologicznym, zdarzenia i dalsze postępowanie służb; dużo miejsca poświęca się tu także opisowi ogólnej sytuacji ofiar, nakreśleniu rozbudowanego tła zdarzenia i potencjalnej motywacji sprawcy.

           Zbiór reportaży Izy Michalewicz jest efektem potężnej, szeroko zakrojonej i dogłębnej pracy nad poszczególnymi sprawami. To wypadkowa spotkań, zgromadzonych materiałów, przeczytanych akt i rozmów, przedstawiona w formie literackich esejów. I choć czyta się tę książkę jak znakomity, trzymający w napięciu kryminał porażający okrucieństwem, jeszcze bardziej obezwładniającą jest jedna myśl – to historie stuprocentowo prawdziwe. To nie jest fikcja oparta na faktach, to twarde dowody i obnażanie prawdy trudnej i bolesnej, często ujawniającej jaskrawe, książkowe przykłady niedociągnięć lub niekompetencji. I choć może pewne aspekty tej makabrycznej opowieści nie napawają optymizmem, jedno podnosi tu na duchu: nie wszystkie sprawy wędrują na półkę między resztę zakurzonych teczek. 
 

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Mam takie niejasne wrażenie, że słowo "niezawodny" pojawia się ostatnio na blogu niepokojąco często. Wiecie, do tego stopnia, że zaczynam mieć powoli obawy, że lada moment będzie równie wyświechtane co "pasja", "misja" i inne tego typu kreatywno-pochodne słowa klucze, które wyglądają dobrze w każdym godnie pozycjonującym się poście. Prawda stojąca za użyciem akurat tego wyrazu w przydługawej nazwie tego banalnego ciasta jest jednak zupełnie inna i wyjątkowo mało poetycka: nie umiem upiec ucieranego ciasta.
Po prostu, nie umiem i już. Możecie mi zlecić upieczenie dowolnego ciasta z owocami i kruszonką, zawsze w środku będzie miało nadzwyczaj okazały zakalec. Parę razy próbowałam upiec ciasto z maślanką i efekt zawsze był identyczny: środek ciasta był dokładnie konsystencji maślanki. Tyle tylko, że po upieczeniu.


Odkryłam za to, że w moim przypadku dobrze sprawdzają się wszelkiego rodzaju skróty. Generalnie zakładam, że przechodzenie przez życie opiera się na minimax strategy(minimum effort, maximum effect), dlaczego więc nie zastosować tej nauki również i do pieczenia? Okazało się na przykład, że powszechnie pieczony od niechcenia murzynek udaje mi się dopiero po starannej rekonfiguracji tradycyjnego przepisu na placek zwany Izaurą. Na Wielkanoc zaplanowałyśmy babkę, ale i tutaj po pierwsze: tradycji raczej nie było, więc przepisu też brak; po drugie: babki to zwykle ciasto ucierane, a to, jak zdążyliście się już dowiedzieć, nijak mi nie wychodzi. Wyszło to ciasto, czyli babka ucierana na skróty. 
Lojalnie uprzedzam, że wykorzystuje się tu puszkę napoju powszechnie uznawanego za wybitnie szkodliwy dla zdrowia. Z drugiej strony, czego się nie robi dla ciasta, które nie jest zakalcem?


Waniliowo-czekoladowa babka ucierana
na podstawie przepisu z o2
5 jajek
1 szklanka cukru
1 szklanka Sprite
2,5 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 szklanki oleju rzepakowego
+ kilka kropli esencji waniliowej

+ 2 łyżki mąki i 2 łyżki kakao
 Jajka utrzeć z cukrem na puszystą masę. Mąkę przesiać, wymieszać z sodą i proszkiem do pieczenia. Stopniowo dodawać do masy, cały czas ucierając. Następnie stopniowo wlewać olej i Sprite, dokładnie wymieszać na gładką masę.
Ciasto podzielić na dwie części, do jednej dodać dwie łyżki mąki i kilka kropli esencji, do drugiej dwie łyżki gorzkiego kakao, wymieszać. 
Przygotować blaszkę - ja akurat wykorzystuję formę do babki. Delikatnie natłuścić ją masłem i oprószyć bułką tartą (nadmiar strząsnąć, delikatnie postukując w dno blaszki). Masę waniliową i czekoladową wlewać naprzemiennie do formy. Piec około 45-60 minut w temperaturze 180 stopni, do suchego patyczka.


Nie jestem ekspertem, ale doświadczenie związane z kilkukrotnym upieczeniem tego ciasta nauczyło mnie, że:
1) zbyt długie ucieranie mu zdecydowanie nie służy. Im dłużej będziecie je mieszać, tym bardziej będzie potem zbite.
2) nawet w takich ilościach nie są w nim wyczuwalne ani proszek do pieczenia, ani soda. Jeśli macie obawy, że nie wyrośnie - nawet pół łyżeczki sody więcej mu nie powinno zaszkodzić.
3) samo ciasto nie powinno być po upieczeniu suche - mi zdarzyło się to tylko raz i wiążę to bezpośrednio ze zbyt długim ucieraniem masy.


Share
Tweet
Pin
Share
1 komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2023 (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ▼  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ▼  maja (3)
      • Guava Cheese Pastries - Ciastka z guawą i serkiem ...
      • Iza Michalewicz - Zbrodnie prawie doskonałe
      • Niezawodna, waniliowo-czekoladowa babka ucierana n...
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates