Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje
Nie wiem ile zjadłam takich drożdżówek w ciągu swojego życia.
Chyba nieprzyzwoicie dużo.
Pamiętam je najlepiej z podstawówki. Smakowały wtedy zupełnie inaczej; dzisiaj tylko te upieczone w domu mogą się równać tym, jakie jadłam mając osiem czy dziewięć lat. Wtedy dostępne były tylko te okrągłe, z nieco gumowatym drożdżowym ciastem okalającym serową masę. Potem pojawiło się miękkie, lekko zakalcowate drożdżowe ciasto zawijane w zamaszystą kokardę. Zaskakująco smaczne.
I zapomniałam o okrągłych bułkach z serem.
Wróciły dziś. Razem ze mną.
Wypełniły mieszkanie zapachem rosnącego ciasta, a potem słodkim aromatem cukru wanilinowego i pieczonego twarożku. 
Dużo ostatnio tych powrotów; blogowych, z pokorą; do domu, ze znacznym nadbagażem; do Pink Floyd; z tęsknotą i wrażeniem niedosytu po przerwie. I do filmów, ale to dopiero początek podróży.
Ciasto:
1 jajko
5 łyżek cukru
szczypta soli
3 szklanki mąki pszennej
1 szklanka mleka
2,5dkg drożdży świeżych
100g stopionego, letniego masła
W miseczce do kilku łyżek letniego mleka i łyżki cukru rozkruszyć drożdże. Zostawić zaczyn do wyrośnięcia. Następnie wymieszać w dużej misce przesianą mąkę pszenną, resztę cukru, jajko, sól, letnie mleko i masło. Na końcu dodać zaczyn z drożdży, wyrobić i pozostawić do wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoi objętość odrywać niewielkie kulki, formować w dłoniach lekko spłaszczone placuszki i układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawić ciasto na kilkanaście minut do wyrośnięcia. Potem w każdym placuszku zrobić palcami zagłębienie i wypełnić je serem:
Ser:
300g zmielonego białego sera
1 torebka cukru wanilinowego
4 łyżki cukru kryształu
2 żółtka (białka zachować)
Ser wymieszać z żółtkami i cukrami na gładką masę. Wypełniać nią zagłębienia w cieście, a brzegi posmarować białkiem. Zostawić do ponownego wyrośnięcia. Następnie piec ok. 25 minut, do zrumienienia.

 ♪ 
High Hopes


EDIT: Ah, byłabym zapomniała. Serdeczne podziękowania dla Bloggera, który wypiął się na Operę i rzekomo jej "nie obsługuje".
Share
Tweet
Pin
Share
36 komentarze
Tak. Dużo czasu spędzam ostatnio w kuchni.
Między tonami makulatury, w coraz wymyślniejszych pozycjach, zmieniając tylko kubki z herbatą (zachowując rytm Mięta - Earl Grey - Czarna). 
Piątek został odwołany.
(Nie do końca jednak)
Ale za dużo emocji by gotować
Za dużo wspomnień

Za dużo radości w tym oczekiwaniu na to, co będzie po-sesji
Za dużo niecierpliwości
Za dużo wszystkiego
Dwa kawałki papieru. Tyle radości.
Tyle, że humoru nie mąci nawet pięć godzin z gramatyką opisową i literaturoznawstwem. 

Do napisania ;)
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze
Z ciężkim sercem przyznaję, że oglądałam mecz.
Uspokoiłam się jednak w momencie gdy zdecydowanie doszłam do wniosku, że preferuję sporty indywidualne, gdzie przewrotki są spektakularne, bo rzadkie (i zawodnicy nie wyglądają wtedy jak Król Julian, który zarzuca nogi za głowę) a sponsorem jest Rolex. I już w sobotnie popołudnie i niedzielne - przerwane przez deszcz - Euro zostało pokonane przez Roland Garros. (Vamos Rafa! A Novaka i tak żal...;) Miłość do futbolu zatem raczej mi nie grozi. Na szczęście obchody Euro w mym Dużym Mieście nie są zbyt hucznie obchodzone i całość skupia się głównie wokół Wielkiego Pastwiska w centrum, więc jedynym mankamentem jest zmiana dwóch cyferek w numerze mojego autobusu (co czyni go mniej atrakcyjnym, wolałam 22 od 03) i kolejki w hipermarketach większe niż przed świętami Bożego Narodzenia.
Przyznam, że jak na naród cierpiący z powodu kryzysu aktualnie opływamy w gotówkę, zwłaszcza tą wydawaną na hektolitry piwa i kilogramy chipsów.  
Zamiast chipsów, jeśli już koniecznie czegoś potrzeba do oglądania meczu, polecam zatem te parówki ukryte w cieście. Niby nic - a jednak dzięki obgotowywaniu ciasta we wrzącej wodzie z sodą smakują zupełnie inaczej niż klasyczne parówki w cieście.
Mini Pretzel Dogs (16 sztuk)
za Joy, The Baker
1,5 szklanki wody
Łyżka cukru
7g drożdży instant
2 łyżeczki soli
750g pszennej mąki
2 łyżki masła
+8 parówek

3 litry wody
2 paczki sody oczyszczonej
1 duże jajko rozbite z wodą
sól i pieprz do posypania
W odrobinie letniej wody rozpuścić ze szczyptą cukru drożdże. Odstawić na chwilę, następnie dodać przesianą mąkę, cukier, sól i rozpuszczone, ostudzone masło. Wyrobić gładkie ciasto, uformować je w kulę, odstawić na ok. godzinę do wyrośnięcia aż podwoi objętość. Podzielić wyrośnięte ciasto na 16 części (można użyć do tego wagi), formować na kształt podłużnych wałeczków a potem delikatnie je spłaszczać. Zawijać w ciasto przekrojone na pół parówki pilnując, aby dokładnie zalepić początki i końce, i sprawdzić czy ciasto do siebie przylega na środku. W dużym garnku zagotować wodę z sodą, gotowe, zawinięte ciasto wrzucać na wodę (musi mocno bulgotać). Obgotowywać przez ok. 45-60 sekund, następnie od razu przekładać na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Smarować jajkiem rozbitym z wodą, posypywać solą i pieprzem po wierzchu. Piec ok 15-20 minut. 


Share
Tweet
Pin
Share
25 komentarze
Skoro jarski piątek, to koko nie jest spoko.
Ogólnie Ełro też nie jest spoko, jest wszędzie strasznie dużo ludzi (a ja nie lubię przebywać w bliższych i dalszych interakcjach z masą ludzką, zwłaszcza latem), pół miasta poluje na WAGs, drugie pół przyczepia flagi do samochodów, a w hipermarketach znalazłam ostatnio nawet chusteczki nawilżane z logo Euro i papier toaletowy. Są też ludzie, którzy zachowują trzeźwość umysłu i przy meczu dobiegającym gdzieś z daleka z salonu spędzają, po raz pierwszy od dawna, przedpołudnie w kuchni. Tak jak ja.
Zwykle kiedy robię coś, co z założenia ma być wegetariańskie, nie staram się na siłę sprawić by smakowało identycznie jak mięsny ekwiwalent. Nie lubię też czytać jak to przygotowane z soi czy tofu potrawy "smakują tak samo, a nawet lepiej od oryginału". Trudno mi w to zwykle uwierzyć, bo taka już uroda tych rzeczy że jednak smakują inaczej. Po tym hamburgerze jednak nic już nie będzie takie samo, i muszę przyznać że tak, ten fasolowy burger BYŁ lepszy od oryginału. Przygotowałam do nich domowe bułeczki hamburgerowe z niezawodnego przepisu Liski, podałam z sałatą i pomidorem, albo z ketchupem i niewielką ilością sałaty dla tych z nietolerancją chlorofilu...;-)
pieprz czarny
1 mała cebula
75g sera żółtego
1 ząbek czosnku
3 łyżki oliwy z oliwek
1 puszka białej fasoli
+ bułka tarta
+ panierka
1 małe jajko
1 czubata łyżka mąki
5 czubatych łyżek bułki tartej
Na patelni lub rondelku z grubym dnem rozgrzać oliwę z oliwek. Drobno pokrojoną cebulę i rozgnieciony czosnek wrzucamy na oliwę i dusimy do zezłocenia. Odsączoną fasolę miksujemy w blenderze z pieprzem na gładką masę, dodajemy starty na tarce o grubych oczkach żółty ser i podduszoną cebulę. Łączymy na gładką masę i dodajmy bułkę tartą - tyle, ile zespoi masę aby móc formować swobodnie kotleciki. Z takiej ilości składników powinno wyjść Wam około 8 niewielkich burgerów lub 4 duże - ja zrobiłam mniejsze, bo upiekłam raczej drobne bułki. Gotowe burgery obtaczać w mące, potem roztrzepanym jajku i bułce tartej. Smażyć na rumiano na rozgrzanym oleju lub oliwie. 

Share
Tweet
Pin
Share
30 komentarze
Byłam dzieckiem, które średnio co miesiąc odkrywało w sobie nowy talent. Najdłużej chyba trwały fazy artystyczne, bo jak widać na przykładzie powyższego rysunku, "talenta" te odkryłam już mając niespełna trzy lata - mało tego, kazałam swoje dzieła nazywać - wiele mówiącymi podpisami. Potem uwielbiałam babrać się w masie solnej, glinie, paper-mache - wszystkim, co robiło dookoła pełno bałaganu. Bawiłam się farbami na szkle, mieliśmy w domu co roku palmę wielkanocną zrobioną z bibułkowych kwiatków ;) I pisanki wielkości smoczych jaj zrobione z gazecianej masy na balonie, oklejone rulonikami z bibuły, od których kręcenia robiły mi się odciski na dziecięcych palcach. Żeby tylko mnie - pół rodziny było zaangażowane w moje plastyczne poczynania. Pamiętam świnki w kolorze Barbie-róż, z raciczkami i ryjkiem zrobionymi z kubeczków po Danonkach. Z okazji Dnia Dziecka, z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Małych Artystów, Odkrywców i Sportowców - wafelki z nadzieniem a'la Michałki. Dziś co prawda Jarski Piątek - ale moje obiadowe wspomnienia z dzieciństwa nie są zbyt ciekawe.
Za to na wafle - wtedy niesamowite ulepki, w połowie pokryte mleczną polewą, w połowie taką z białej czekolady - były swoistą ambrozją. Pamiętam je z przedszkola i były chyba jedyną propozycją na podwieczorek z której naprawdę, autentycznie się cieszyłam gdy wjeżdżała na stół ;)
Te oto wafelki to wariacja w temacie przepisu z bloga zpiekarnika, bardzo zresztą udana. Nie są przesadnie słodkie, a jednak już dwa kawałki zaspokajają nagły głód na "coś" słodkiego. Polecam bardzo :-)
4 łyżki masła
1 szklanka mleka
3/4 szklanki cukru
200g gorzkiej czekolady
3 szklanki pełnego mleka w proszku
2,5 szklanki zmielonych, niesolonych orzeszków ziemnych
+ paczka andrutów
Czekoladę rozpuszczamy w rondelku z grubym dnem lub na parze. Płynne mleko podgrzać z masłem i cukrem do rozpuszczenia składników. Do ciepłej, lecz nie gorącej masy dodać mleko w proszku i dokładnie połączyć tak, aby nie było grudek. Następnie dodać czekoladę i orzechy i wymieszać do powstania dość gęstej masy. Gotową masą przekładamy wafle, rozsmarowując krem równą warstwą. My zwykle roimy je od razu po zrobieniu i się częstujemy ;-) Ale jeśli macie więcej cierpliwości możecie spróbować je obciążyć na kilka godzin i dopiero wtedy kroić. I smakować :)
...i jeszcze trochę sztuki ;)
A ten jest moim ulubionym, chociaż w późniejszych latach okazało się, że z odkurzaczem jednak nie jest mi do twarzy. No cóż, ciężka dola, ale nie wszystkim wszystko pasuje...

Share
Tweet
Pin
Share
42 komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2023 (3)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
  • ►  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ▼  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ▼  czerwca (5)
      • Drożdżówki z serem. Na powrót.
      • W kuchni ostatnio...Odwołany Piątek #10
      • To nie jest kolejna przekąska kibica
      • Jarski Piątek #9 - Koko Koko nie jest spoko
      • Pan bez kapelusza, ale za to z waflami
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates