Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje

O ile obchodzenie różnych świąt wzbudza dość duże emocje i jest motywem przewodnim rozległych dyskusji w rozmaitych mediach, w przypadku Dnia Makaronu chyba popełnić błędu się nie da. Od tych najprostszych dań, będących najlepszym papierkiem lakmusowym w restauracjach, aż po te wymagające wieloetapowych przygotowań - każdy może wybrać to, co najbardziej mu odpowiada. Dla mnie wszystkie dania oparte na makaronie mają jeszcze dwie niewątpliwe zalety: po pierwsze, przygotowanie większości z nich nie przekracza właściwie czasu jego gotowania. Po drugie, to posiłek, który jak żaden inny zwabia wszystkich do kuchni i sprawia, że gotowanie nabiera bardziej charakteru wspólnej pogawędki (z makaronem w tle), której rezultatem jest zwykle niebotyczna ilość przepysznego jedzenia.


Dzięki Lubelli i przesyłce z makaronem, która do mnie przywędrowała w ubiegłym tygodniu, miałam szansę wymyślić coś wyjątkowego na ten Dzień. Dlatego dziś przepis prosty, ale zdecydowanie wyjątkowy. Teoretycznie są w nim wszystkie elementy, które tak dobrze znamy z najchętniej powtarzanych przepisów, a w praktyce każdy z tych oczywistych elementów składa się w całkowicie nieoczywistą i zaskakującą całość. A przede wszystkim to syte, rozgrzewające danie – po prostu idealne na nadchodzące długie wieczory i zziębnięte powroty do domu.



Penne z sosem pomidorowym z dodatkiem pieczonej papryki, podawane z awokado i pieczonym kurczakiem

porcja dla dwóch osób

2 średniej wielkości czerwone papryki
Mały, rozgnieciony ząbek czosnku
Oliwa z oliwek, sól, pieprz
200 g makaronu pióra Lubella
400 g pomidorów bez skórki (świeżych lub z puszki)
1 rozgnieciony ząbek czosnku + 1 łyżka oliwy
½ łyżeczki papryki chilli w proszku
Sól, świeżo zmielony pieprz
½ puszki kukurydzy konserwowej
1 filet z kurczaka (słodka papryka, oliwa z oliwek, pieprz i odrobina ostrej papryki do przyprawienia)
½ dojrzałego awokado
Opcjonalnie: kolendra


Przygotowanie całego dania zaczynamy od upieczenia papryki. Warzywa umyć, przekroić na pół, wyciąć gniazda nasienne i usunąć pestki. Pokrojoną paprykę ułożyć na blasze, skropić oliwą z oliwek, równomiernie rozłożyć rozgnieciony czosnek. Posypać delikatnie solą i świeżo zmielonym pieprzem, wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni i piec przez ok. 25-30 minut, odwracając warzywa w połowie pieczenia na drugą stronę.
Gorące (co najmniej bardzo ciepłe - i jest to bardzo istotne) kawałki papryki wrzucić do foliowego woreczka i pocierając folią o warzywa, usunąć skórkę. Paprykę pokroić w niewielką kostkę i odłożyć na bok.

Filety z kurczaka oczyścić, polać łyżeczką oliwy, posypać wedle uznania solą, pieprzem, słodką papryką i odrobiną papryki ostrej. Zawinąć w folię aluminiową i wstawić do piekarnika rozgrzanego na 180 stopni na ok. 15 minut. Następnie odkryć filety i piec jeszcze przez około 10 minut, aż mięso będzie soczyste i równomiernie przypieczone z wierzchu. Odstawić do ostygnięcia.

Makaron wrzucić na osolony wrzątek i gotować pod przykryciem. W międzyczasie na patelni rozgrzać łyżkę oliwy i wrzucić na nią rozgnieciony ząbek czosnku. Lekko przyrumienić (nie dopuszczając, by się przypalił) i dodać na patelnię pomidory. Zagotować, dusić przez 10 minut, następnie dodać pokrojoną paprykę i odsączoną kukurydzę. Odcedzony makaron wrzucić do sosu, wymieszać. 

Makaron ułożyć w miseczkach, na wierzchu umieścić pokrojone w plastry kurczaka i awokado. Ewentualnie, jeśli lubicie – posypać posiekaną kolendrą :)
  



Share
Tweet
Pin
Share
5 komentarze

Przyznaję się bez bicia - pancakes są dla mnie taką lunchowo-obiadową opcją, że niezbyt często jem je tak naprawdę rano. Po prostu - wychodzi ich za dużo (choć może pomogłoby nie sięganie jednak po tego ostatniego, który właśnie dosmaża się na patelni), i tak rano nie mam zwykle czasu, by je przygotować, a tak w ogóle to szanse, że akurat zgromadzę w kuchni wszystkie niezbędne składniki bez wycieczki do sklepu są nikłe. 
Mają one jednak pewną niewątpliwą zaletę: wystarczy je przygotować kilka razy, a później potrzebne składniki odmierza się z pamięci. Podstawowy przepis jest też tylko punktem wyjścia dla setek rozmaitych kombinacji, które można wymyślić w oparciu o własne koncepcje i zawartość kuchennych szafek.
Dzisiaj przychodzę do Was z jednym z moich ostatnich odkryć - oto puszyste, delikatne pancakes o intensywnie kakaowym smaku. Ja do swoich dodałam też ostatnio pokruszonego batonika musli - dla chrupkości ;)

Bananowo-czekoladowe pancakes
propocje dla 4 osób
1 jajko
2 łyżki cukru demerara
1 spory, dojrzały banan
2 łyżki gorzkiego kakao
2 łyżki dowolnego tłuszczu*
1/2 szklanki maślanki naturalnej**
100 g mąki (może być pełnoziarnista)
1 łyżeczka proszku do pieczenia + 1/2 łyżeczki sody

Mąkę przesiej do sporej miski, dodaj cukier, proszek do pieczenia, sodę i przesiane kakao, dobrze wymieszaj. W drugiej misce połącz żółtko (białko ubij osobno na sztywną pianę z odrobiną soli) rozgniecionego banana, maślankę, olej (lub masło). Mokre składniki wlej do suchych i niedbale wymieszaj - im bardziej wytrwale będziesz mieszać składniki, tym bardziej gumowate gotowe pancakes. Gotowe ciasto połącz delikatnie z pianą z białek. Rozgrzej na patelni kilka kropli oleju, wylewaj pancakes i delikatnie nadawaj im łyżką okrągły kształt. Smaż ok. 2-3 minuty z jednej strony, przewróć i smaż jeszcze przez około minutę.
Skąd wiadomo, że pancakes są już gotowe? Ja po wylaniu na patelnię czekam do momentu, gdy na powierzchni zaczną pojawiać się spore bąble. Potem delikatnie próbuję podważyć jednego z nich szpatułką i jeśli mogę go bez problemu przewrócić, to właśnie tak czynię. Potem zwykle zaglądam pod spód i sprawdzam, czy jest dosmażony tak, jak lubię.


Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze
             Na „Obsesję Piękna” natknęłam się, o ironio, na Instagramie. O ironio dlatego, że przeglądanie Instagrama przywodzi ostatnimi czasy bardziej na myśl wejście do świata bliskiego rzeczywistości z filmu „Truman Show”, a piękno jest na platformie niczym więcej niż walutą przetargową. Centralną osią książki Renee Engeln również jest zagadnienie piękna, ale porusza je ona w zupełnie inny sposób: to nie jest dzieło o tym, jak skapitalizować własną urodę, ale jak oprzeć się wszechobecnej presji atrakcyjności. Bo chociaż naturalną reakcją otoczenia na nasze kiepskie samopoczucie względem własnego wyglądu jest stanowcze zaprzeczenie i utwierdzanie kogoś w przekonaniu, w jakim to tkwi błędzie, jednego nie zmienimy: w przypadku kobiet zdumiewająco często siła, intelekt i poczucie humoru mogą być co najwyżej dodatkiem do piękna.

            Renee Engeln pracuje na Wydziale Psychologii na Uniwersytecie Northwestern, gdzie głównie poświęca się badaniu zagadnień związanych z postrzeganiem własnego ciała, wymiaru atrakcyjności oraz jego znaczenia w życiu. „Obsesja piękna” to zbiór rozmów wspartych przeprowadzonymi przez Engeln na uniwersytecie badaniami; nie jest to może kwiecista, barokowa proza, ale porządna dawka solidnie przygotowanej, konkretnej literatury osadzonej na wiarygodnym, naukowym fundamencie. Nie wiem, czy podsunęłabym tę książkę młodszym nastolatkom, ale już nastolatkom starszym i młodym kobietom – na pewno. Jedyne, co zdecydowanie zasługuje na naganę, to korekta, a raczej jej brak: w książce jest mnóstwo literówek, podwójnych spacji i błędów interpunkcyjnych.

      Dominująca rola piękna w życiu praktycznie każdego z nas jest niezaprzeczalna, a znaczenie wpajanego nam od najmłodszych lat kultu piękna przynosi brzemienne skutki. „Jeżeli wpoimy młodym kobietom przekonanie, że ich najważniejszym atutem jest wygląd, mężczyźni (i inne kobiety) będą dokładnie wiedzieć, gdzie uderzyć, aby zadać cios najboleśniejszy dla psychiki. Świetnie ujęła to Erin: „Obrywasz w to miejsce, bo ono najbardziej się liczy. „Jesteś brzydka”. To najgroźniejsza broń, jaką można zaatakować kobietę”. Zgadza się z nią siedmioletnia Leigh – nawet ona już wie, że najgorsza rzecz, jaką można powiedzieć kobiecie, to: „Jesteś gruba i brzydka”. To nie przypadek, że kiedy kobiety mówią rzeczy, które nie podobają się mężczyznom, w odpowiedzi słyszą krytykę nie swoich poglądów, a wyglądu. To logiczna konsekwencja postrzegania kobiet jako przedmioty, nie jako istoty ludzkie.”
 

          Autorka porusza zagadnienie piękna w wielu rozmaitych wymiarach, pozwalając czytelnikowi zarówno odnosić się do własnych doświadczeń, jak i eksplorować obszary całkowicie mu obce - w moim przypadku bardzo blisko uderzył ten fragment: „To ciekawe, że powiedziałaś: „Przecież będzie już tylko gorzej”. Często zastanawiam się, jak to jest, że w naszym świecie kobiety osiągają największą władzę w tak młodym wieku. Ty nie masz jeszcze trzydziestki, a już czujesz, że znalazłaś się na równi pochyłej. Co w takim razie będzie dalej? Co, jeśli naprawdę już nigdy nie będziesz wyglądać lepiej niż teraz?”. 

           Myślę też – niestety – że wiele osób będzie w stanie zidentyfikować się z rolą przedstawioną w tym fragmencie: „Dorastając, Sasha dotkliwie odczuwała efekty takich porównań związanych z urodą. Po tym, jak kolejny raz rozminęła się z ideałem piękna, uznała, że najwyraźniej nie wolno jej być ładną. Postanowiła wycofać się z wyścigu o tytuł najpiękniejszej, ponieważ czuła, że nie miała w nim najmniejszych szans. Jak mówi: „Odpadłam. I postanowiłam odgrywać inną rolę w kontakcie z przyjaciółkami (…) byłam przyboczną. (…) Ludzie nie uważali mnie za ładną, ale za to byłam miła i zabawna (…)”. Renee wskazuje też jednak, że taka postawa jest głęboko zakorzeniona w szerokiej społecznej podświadomości, a nie bez winy pozostaje tu standardowo przemysł filmowy: „Analiza ponad 1000 postaci z popularnych programów telewizyjnych nadawanych w porze największej oglądalności wykazała, że szczuplejsze bohaterki znacznie częściej były pokazywane w związkach uczuciowych, a panie o bujniejszych kształtach częściej padały ofiarą żartów na swój temat”.  

         Podejście to jest cały czas napędzane przez media, a w dobie Internetu (i Instagrama) nie sposób przejrzeć jakiejkolwiek strony bez mimowolnego przyswajania informacji o rzekomym cellulicie na ciele dowolnej celebrytki czy nadprogramowych kilogramach gwiazd, których wahania wagi można zasadniczo odmierzać w gramach. Media napędzają tę machinę nienawiści, a Engeln przytacza jeden z najjaskrawszych przejawów takiego zachowania: „Strona Fox News zamieściła niedawno pokaz slajdów ze zdjęciami celebrytek, które nie miały idealnie płaskich brzuchów, i zaproponowała czytelnikom quiz „Ciąża czy burrito grande?”, który polegał na dokładnym przyjrzeniu się ciału każdej z kobiet i zadecydowaniu, czy została sfotografowana we wczesnej ciąży, czy po tym, jak zjadła lunch”. W oparciu o badania możemy dowiedzieć się dlaczego wytykanie osobom z nadwagą wcale nie sprawi, że nagle przejdą na dietę, czemu kampania Dove o „prawdziwym pięknie” jest, pomimo najszczerszych chęci jej autorów, właściwie szkodliwa, ale też o wpływie powszechnej obsesji na najmłodszych. Bardzo ważnych informacji dostarczają też fragmenty poświęcone stanom lękowym, depresji oraz zaburzeniom odżywiania; mam wrażenie, że osobom, które nie znają tematu od podszewki (i oby nigdy nie poznały), mogą one pomóc w zrozumieniu zmagających się z nimi osób. 

          Przytoczę tu jeden z fragmentów najlepiej obrazujących pewne zjawisko, a mianowicie fakt, że mechanizm piętnowania osób otyłych nie przynosi pożądanego skutku w postaci podjęcia przez nie radykalnych kroków, mających na celu redukcję masy ciała: „Zapytałam M.K. o jej opinię na temat pomysłu zawstydzania jako diety, o którym tak często słyszę. Potwierdziła wnioski z badań, które omówiłam powyżej – piętnowanie ciała bezpośrednio wiąże się dla niej z objadaniem i stanowi najgorszy sposób na schudnięcie. Moja rozmówczyni przyznała, że pierwszym odruchem, kiedy odczuwa wstyd, jest objadanie się, nie pójście na spacer czy przyrządzenie zdrowego posiłku. Kiedy się wstydzi, ma poczucie, że nie warto troszczyć się o ciało. Jak wyjaśniła: „W okresach wstydu i depresji nie wyskakujesz rano z łóżka, żeby przebiec się po okolicy i zjeść owsiankę z jagodami. Idziesz na pączka do Dunkin’ Donuts, bo czujesz, że nie ma dla ciebie nadziei. Wstyd wcale tej nadziei nie daje”.” 
        
       W podobnym tonie są spostrzeżenia jednej z rozmówczyń Engeln, niezwykle trafnie opisujących sytuację, w której potrafi się postawić chyba każda osoba, która śmiała przekroczyć próg siłowni bez stalowego sześciopaka na brzuchu: „Niby wszyscy chcą, żebyś się ruszała, ale jak pójdziesz na trening, jest niezręcznie i nie dostajesz wsparcia. Są rozmowy i śmiechy, z którymi nie czujesz się dobrze. Masz wrażenie, że nie dasz rady – nie dlatego, że nie robiłaś tego nigdy wcześniej, a dlatego, że jesteś gruba (…) Potrafiłam łapać i odbijać piłkę, a jednak zawsze wybierano mnie na samym końcu, chociaż tydzień wcześniej wszyscy widzieli, jak gram. Zdobywałam więcej punktów niż inni, a jednak żadna drużyna mnie nie chciała. I tak co tydzień. Jakby nie potrafili zapamiętać, że jestem w tym dobra”.
 

       Sporo miejsca w tej książce poświęca się na rozważenie zasobów – zarówno finansowych, jak i czasowych oraz energetycznych – przeznaczanych na poprawianie własnego wyglądu. Zatrzymajcie się w tym miejscu na chwilę i zastanówcie: ile snu byście zyskały, gdyby nie konieczność porannego nałożenia makijażu, wyprostowania/zakręcenia włosów, zmiany stroju? Ja mogłabym spokojnie wstawać pół godziny później, ale nabyty w podstawówce kompleks bycia piegowatą „jak indycze jajo” nie wypuszcza mnie bez warstwy bazy, podkładu, korektora i pudru dalej niż do osiedlowego zieleniaka. Wiąże się to też z faktem, że regularnie - zwykle raz na dwa miesiące - zasilam kiesę koncernów kosmetycznych, uszczuplając własny portfel (a że w moim przypadku podkład musi zapewniać idealne zamaskowanie niedoskonałości, tani nie jest). Co jakiś czas wypuszczam się wprawdzie dalej, ale nie idzie mi najlepiej, a społeczeństwo też nie wspiera jakoś szczególnie entuzjastycznych tych starań, o czym również wspomina Renee: „Rezygnacja z makijażu nie jest tak prosta, jak twierdzą niektórzy. Chyba każdej kobiecie, która wyszła z domu nieumalowana, zdarzyło się usłyszeć: „Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczoną”, a zachwyty nad naturalnym pięknem celebry tek śmieszą wiele pań świadomych, że uzyskanie takiego wyglądu wymagało zapewne co najmniej godziny pracy profesjonalnych makijażystów i zastosowania specjalistycznych produktów, o których większość z nas zapewne nie słyszała”.  

            Wiele miejsca poświęca się tu także społecznej nierówności w zakresie oczekiwań względem wyglądu kobiet i mężczyzn. To dla mnie szczególnie ważny temat, bo zasadniczo tylko od kobiet wymaga się, by była nie tylko inteligentna i zaradna – dopóki nie jest piękna, jest niekompletna; „Firmowe wytyczne (…) nakładały na mężczyzn jedynie obowiązek noszenia krótkich włosów, krótkich, czystych i niepomalowanych paznokci oraz nienoszenia makijażu. Kobiety pracujące za barem obowiązywała długa lista wymogów – wszystkie wiązały się z kosztami czasowymi i finansowymi. Konieczne było stosowanie pudru, różu, tuszu do rzęs i pomadki. Włosy miały być natapirowane, zakręcone lub ułożone i niespięte”. 

          Co gorsza, ten wyraźny podział jest nam wpajany od najmłodszych lat, co Renee przedstawia, przytaczając  dwa wyjątkowo jaskrawe przykłady: „W 2013 roku sklep Harrods znalazł się w ogniu twitterowej krytyki po tym, jak umieścił na wystawie działu z zabawkami dwie książeczki. Pierwsza, z dziewczynką wyciągniętą na łóżku, nosiła tytuł „Jak być uroczą”. Skierowany do chłopców odpowiednik miał na okładce chłopaka w triumfalnej pozie, stojącego za katedrą, i zatytułowany „Jak być sprytnym”.” Drugi przykład jest chyba jeszcze bardziej szokujący: „Przyjrzyjmy się skandalowi, jaki wywołało niedawno dziecięce body sprzedawane w sklepie Uniwersytetu Nowojorskiego. (…) Fioletowe ubranko dla dziewczynek miało napis: „Nie cierpię swoich ud”. Napis na przeznaczonym dla chłopców niebiesko-żółtym stroju z peleryną głosił: „Jestem super”.”

            Engeln rozprawia się także z przejawami pozornej walki z obsesją piękna, m.in. rozkładając na czynniki pierwsze kampanię Dove, czy pochylając się nad piosenką Meghan Trainor: „Jednym z ostatnich przykładów jest przebój Meghan Trainor „All About That Bass”. Słuchacze zachwyceni piosenką uznali ją za hymn pozytywnego podejścia do ciała. Trudno jest nie ulec urokowi wesołej melodii i tekstu stwierdzającego: „Jesteś idealna w każdym calu, od stóp do głów”. (…) Ale coś tu nie gra: w doskonałym świecie kobiety nie powinny przejmować się, czy wyglądają „idealnie od stóp do głów”. A jeśli weźmiemy tekst serio, musimy zwrócić również uwagę na fakt, że piosenkarka może nie martwić się swoimi wymiarami jedynie dlatego, że „chłopcy lubią mieć za co złapać” i że ma „pupę, za którą wszyscy się uganiają”. Jeśli narracja o akceptacji kobiecego ciała nadal opiera się wyłącznie na tym, że mężczyzn pociąga dany typ sylwetki, nie można mówić o postępie. Czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy zamiast wyglądem mogły przejmować się intelektem i charakterem?”.

            Renee dosadnie wskazuje, jak duży wpływ na nasze codzienne funkcjonowanie mają obsesja piękna i pragnienie kontrolowania własnego wyglądu w każdych okolicznościach. „Sytuacja, w której codziennie musisz grać, zamiast po prostu żyć własnym życiem, stanowi obciążenie. Zmienia się. Sprawia, że poświęcasz energię na obserwowanie cudzych reakcji zamiast własnych uczuć, potrzeb i pragnień. Jednak im swobodniej się czujesz w danych okolicznościach, tym mniejsza powinna stawać się presja gry, tym większa wolność, aby po prostu żyć. (…) [Obsesja piękna] jest istotna ze względu na ból, jaki sprawia. Jednak ma znaczenie przede wszystkim dlatego, że trudno zmienić świat, kiedy koncentrujesz się na zmienianiu własnego ciała, skóry, włosów i stroju. Trudno myśleć o stanie gospodarki, polityki czy systemu edukacji, kiedy uwagę tak bardzo zaprząta stan fałdek, cellulitu czy makijażu. Na świecie jest wiele do zrobienia. Dążenie, by zostawić go lepszym, jest ważniejsze niż wygląd.”
 

            To wartościowa książka, która pozwala się zdystansować do świata bombardującego nas obrazami wizualnego ideału piękna, którego sensem istnienia jest wyłącznie cieszenie oczu innych. Opowieść pozwalająca na wyjście poza ramy tego, co widać w doskonale przyciętym i uszytym na miarę wizerunku, którego oczekuje od nas społeczeństwo – na dostrzeżenie intelektu, inteligencji, bystrości, czy niezwykłego poczucia humoru. Trudno jednak nadal przeskoczyć fakt, że wszystkie te cechy bledną, kiedy twoja twarz nie wpisuje się w kanon typowego piękna, a zatem proporcje w naszej rzeczywistości są całkowicie odwrócone – wszystkie te wymienione wartości mogą stanowić co najwyżej pewien dodatek do atrakcyjności. 

            W książce Renee przedstawia także kilka bardzo ciekawych społecznych projektów i inicjatyw, którym poświęciłam trochę czasu poza lekturą. Warto wspomnieć w szczególności o Cropped (wearecropped.com): „(…) stronie poświęconej spisanym w pierwszej osobie opowieściom o tych aspektach życia, których nie widać na wypielęgnowanych profilach w mediach społecznościowych. Można na niej przeczytać prawdziwe historie bez kadrowania obcinającego mniej reprezentacyjne fragmenty".
 
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Renee Engeln, "Obsesja Piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety".
Wydawnictwo: Buchmann
Liczba stron: 413
Rok wydania: 2018
Share
Tweet
Pin
Share
3 komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2023 (3)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
  • ►  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ▼  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ▼  października (3)
      • Przepis na Światowy Dzień Makaronu - Penne z sosem...
      • Bananowo-czekoladowe pancakes
      • O książkach po prostu ważnych: "Obsesja Piękna" Re...
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates