Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje

Nieco mnie przytłoczyła ta eksplozja radości wynikająca z nadejścia 21. marca (ma to miejsce jak co roku, taka kolej rzeczy, po zimie też zwykle następuje wiosna - nie słyszałam o przypadku, by stało się inaczej), zatem poczyniłam ciasto drożdżowe bardzo jesienno-zimowe. Jestem z frakcji, której szafa pęka w szwach od zimowych swetrów w kolorze na każdy humor, a która całe lato potrafi przechodzić w dwóch sukienkach na krzyż. Mogę bez końca spacerować po śniegu, ale już sama myśl o miękkim od upału asfalcie pod stopami sprawia, że po kręgosłupie wędrują mi ciarki pogardy. Dlatego nie poddaję się i korzystam z ostatnich chwil chłodniejszych dni, wyciągając też z piekarnika ukochane drożdżowe ciasta. Tym razem w klasycznej wersji PB&J, czyli miękkie, puszyste drożdżowe ciasto, które otula warstwy masła orzechowego i jagodowego dżemu.

 
Wykorzystałam tutaj moje ulubione ciasto, które z niewielkimi zmianami zaadaptowałam do swoich preferencji z bloga The Smitten Kitchen - świetnie sprawdza się też jako baza do chałek, małych drożdżówek czy zwijanych ciast z dowolnym nadzieniem. Doskonale się z nim pracuje, dlatego świetnie nada się też na początku przygody z wypiekami.


Nie polecam krojenia ciasta na ciepło, za to polecam wcześniejsze przemyślenie kształtu Waszego wypieku - moje w domu porównano do "tej rzeźby, w której w drugiej części filmu o Bridget Jones narzeczony Sharon próbował przemycać narkotyki", co nie przeszkodziło jednak nikomu w konsumpcji.


Ciasto drożdżowe z masłem orzechowym i dżemem
2 duże jajka

7 g drożdży instant

80 ml oliwy z oliwek

70 g drobnoziarnistego cukru 

Szczypta drobnej soli kamiennej

1/2 szklanki letniego mleka + 1/4 szklanki wody

500 g przesianej mąki pszennej + 100 g do podsypania
+ masło orzechowe i dżem jagodowy/galaretka do przełożenia
Zrób zaczyn: w miseczce wymieszaj letnie mleko i wodę, dodaj drożdże i dwie łyżeczki cukru. Odstaw na kilka minut, by drożdże zaczęły działać.



W większej misce wymieszaj rozkłócone jajka i oliwę z oliwek. Dodaj cukier, przesianą (koniecznie!) mąkę i szczyptę soli. Następnie dodaj zaczyn i zagnieć gładkie, nieklejące się ciasto, w razie potrzeby podsypując je delikatnie mąką. Ważne: im więcej mąki, tym bardziej straci na puszystości gotowe ciasto. Dlatego warto przede wszystkim dłużej je wyrabiać zamiast zasypywać nadmierną ilością mąki. Gotowe ciasto przykryć suchą ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na ok. godzinę, do podwojenia objętości.

Następnie przełóż ciasto na blat oprószony mąką, podziel na dwie części, każdą rozwałkuj na prostokąt o wymiarach około 30x20 cm (ale ja nigdy nie przywiązuję do tego zbyt wielkiej wagi, prawdopodobnie dlatego kończę z wypiekami przypominającymi narkotykowe rzeźby). Zachowując ok. 1,5-2 centymetry wolnego brzegu, posmaruj jedną część ciasta masłem orzechowym, a drugą dżemem. Zwiń wzdłuż krótszego brzegu i delikatnie sklej miejsce łączenia. Potem po prostu spleć obydwa rulony i ułóż w delikatnie natłuszczonym naczyniu żaroodpornym lub okrągłej formie do pieczenia.

Wstaw do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni Celsjusza i piecz przez ok. 20-25 minut. Następnie zajrzyj do środka i jeśli wierzch zaczyna się przypiekać, nakryj ciasto folią aluminiową i dopiekaj jeszcze przez ok. 15-20 minut. Wystudź przy uchylonych drzwiczkach.


 P.S. We własnych archiwach mam zdjęcie, na którym kroję tę drożdżówkę i wyglądam, jakbym co najmniej znalazła w środku wygrany kupon totka. Z okazji tych pierwszych dni wiosny chciałabym Wam zatem życzyć, żebyście znaleźli w życiu kogoś, kto będzie na Was patrzył tak, jak ja na gluten.
 

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze


Gdybym miała znaleźć jedno słowo, które najlepiej opisuje tę tartę, bez wahania powiedziałabym, że jest dekadencka. Widelczyk przebija się tu przez trzy tekstury, a każda z nich odkrywa zupełnie nowy wymiar smaku. Warstwa kwaskowych malin oprószonych cukrem pudrem skrywa intensywny, czekoladowy krem, a wszystko otulone jest kakaową warstwą maślanego, kruchego ciasta. Przyjemność wielowymiarowa - czyli dokładnie tak, jak być powinno.


 Tego typu wypieki dominują raczej w sezonie jesieni i głębokiej zimy, a nie w okolicach przedwiośnia - kiedy wiele osób liczy i kalorie, i dni do pierwszego wyjścia na plażę. Umówmy się jednak, że pogoda ostatnio nas raczej nie rozpieszcza (co nie ułatwia mi wcale rzuconego sobie w tym roku wyzwania pt. "postaram się polubić marzec"), a wydatek energetyczny towarzyszący próbom przedostania się w dzikim wietrze na przystanek całkowicie usprawiedliwia kolejne dokładki uberczekoladowego ciasta.
Mówiąc krótko: ta tarta nie jest fit. Ja też nie jestem fit, więc do siebie pasujemy. Ja jestem za to niecierpliwa, a to ciasto akurat cierpliwość ćwiczy i to nadzwyczaj dobrze - pamiętajcie, że ten krem czekoladowy trzeba zagotować dzień przed wykorzystaniem.


 Kruche ciasto kakaowe
1 żółtko
50 g masła
20 g cukru pudru
100 g mąki pszennej
2 łyżeczki gorzkiego kakao
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
+ opcjonalnie łyżeczka lub dwie śmietany 18%

W misce połącz przesiane mąkę, cukier puder, proszek do pieczenia i kakao. Dodaj żółtko i posiekane masło, zagnieć szybko gładkie i nieklejące się ciasto; następnie zawiń kulę w folię spożywczą i wrzuć do lodówki na godzinę (lub na 20 minut do zamrażalnika). Po tym czasie wylep ciastem dowolną formę - ja użyłam prostokątnej formy do tarty z wyjmowanym dnem.* Piecz spód przez 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni Celsjusza.
*By uniknąć opadnięcia brzegów, dobrze jest upiec tartę, korzystając z pomocy fasolek do pieczenia. Jeśli ich nie macie, to żaden problem - pamiętajcie tylko, żeby nakłuć ciasto.

Krem czekoladowy
  50 g masła
50 g cukru pudru
150 ml śmietanki 30%
150 g gorzkiej czekolady

Wszystkie składniki wymieszaj w rondelku o grubym dnie i stopniowo podgrzewaj na małym ogniu. Masa powinna być gładka i powinna zacząć bulgotać; po krótkim zagotowaniu zestaw ją z ognia i zostaw na całą noc. Rano zmiksuj krem na wysokich obrotach, by nabrał puszystości.

Montaż: Krem czekoladowy wyłóż na wystudzony, czekoladowy spód. Wstaw ciasto na około 30 minut do lodówki, a następnie ułóż na wierzchu świeże maliny. Przed podaniem oprósz delikatnie cukrem pudrem.



 



Share
Tweet
Pin
Share
4 komentarze

                 Mam wrażenie, że literatura fińska stanowi niewielki ułamek dostępnych na polskim rynku książek – a po przeczytaniu książki Tuomainena stwierdzam wprost, że to wielka szkoda. Nigdy wcześniej nie miałam przyjemności zapoznać się z jego twórczością, zatem „Człowiek, który umarł” był moim pierwszym spotkaniem z prozą autora. Dość zresztą udanym, o czym więcej już za chwilę. To czarna komedia, choć zdecydowanie jest to humor podszyty melancholią i nasycony przemijaniem. Nie tylko zatem stanowi świetne źródło rozrywki i lekką lekturę na dwa wieczory, ale i skłania do pewnych przemyśleń i podsumowania własnych przeżyć.


                 Ta historia zaczyna się tym, czym i większość typowych kryminałów: zgonem. Na tym jednak podobieństwa ze wszystkimi innymi książkami gatunku, które miałam przyjemność czytać, zasadniczo się kończy. Perspektywa rychłego zejścia głównego bohatera przedstawiona na pierwszych stronach książki uruchamia lawinę niefortunnych zdarzeń i wyścig z czasem. Jaakko dowiaduje się, że przyczyna jego złego samopoczucia nie leży bynajmniej w przemęczeniu: od dłuższego czasu jest skutecznie podtruwany, a stężenie trucizny w jego organizmie jest już na tyle wysokie, że pozostały mu czas liczyć należałoby raczej w dniach aniżeli miesiącach. Nieco osłabiony bohater rozpoczyna zatem dochodzenie, którego celem jest zdemaskowanie własnego mordercy. Warto w tym miejscu przybliżyć samą sylwetkę Jaakko. Kaunismaa ma trzydzieści siedem lat, mieszka w Haminie  ze swoją żoną, lubi dobrze zjeść, a zawodowo zajmuje się zbiorem, przetwórstwem oraz eksportem grzybów do Japonii. Coś tu się ewidentnie może wykoleić, prawda? I oczywiście, zgodnie z prawem Murphy’ego, tak się właśnie dzieje.


                Historia koncentruje się rzecz jasna wokół Jaakko, ale towarzyszy mu pełne spektrum niezwykłych, otaczających go postaci. Wielkim plusem tej historii są wyraziście zarysowani bohaterowie drugoplanowi, którzy odgrywają zasadniczo w tej książce rolę nie mniej istotną od protagonisty. To wielki plus, bo przy tak podobnych to siebie imionach o pomyłki nietrudno, a jednak dzięki narracji Toumainena czytelnik nie ma najmniejszych problemów, by skutecznie ich rozróżniać. Poznajemy zatem żonę Jaakko, pracowników ich przedsiębiorstwa, ale i biznesowych konkurentów. Grono nie jest może liczne, ale wraz z rozwojem fabuły odkrywamy coraz więcej sekretów i motywacji każdej z postaci. A to już jest całkiem konkretna kolekcja potencjalnych motywów zbrodni.


                   Książka Tuomainena jest opowieścią dla uważnych czytelników, którzy życie biorą z lekkim dystansem i przymrużeniem oka. W melancholijną, przewrotną historię o żywym trupie, który szuka własnego zabójcy, autor sprawnie wplata wątki komediowe, dorzuca do tego garść fantastycznych zdarzeń i nieco turpizmu (zwłaszcza w kulminacyjnym momencie książki – zdecydowanie jej końcówka nie jest lekturą, którą można zachwycać się, pogryzając ciasteczka). Pomimo wplecionych elementów humorystycznych nie brakuje tutaj fragmentów skłaniających do zadumy i przemyśleń nad przemijaniem, docenianiem codzienności i otaczających nas osób. I choć z powodzeniem można tę pozycję zaliczyć do nurtu czarnych komedii, zdecydowanie mniej tu śmiechu, a więcej filozofii i prób odejścia z tego świata w taki sposób, by przy tak krótkim terminie wypowiedzenia ze świata żywych nadal uczynić to w sposób pogodny. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2023 (3)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
  • ►  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ▼  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ▼  marca (4)
      • Drożdżowe z masłem orzechowym i dżemem (PB&J bread)
      • Tarta z kremem czekoladowym i malinami
      • Antti Tuomainen - Człowiek, który umarł
      • Chrust, faworki - zwał jak zwał, końcówka karnawał...
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates