Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje

   



Mogę mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, a potem i tak się zdziwię, że zakupiłam bilet lotniczy za 80 zł w obie strony na lotnisko, z którego do miasta dostanę się w jedną stronę za złotych 150. No zdarza się :D 

Oslo jest tak kompaktowym miastem, że choć spędziłyśmy tam więcej czasu, przy większej intensywności można ten plan spokojnie zrealizować, dysponując 48 godzinami. Największy plus jest taki, że wszędzie można dotrzeć komunikacją miejską, a karta, choć nie jest najtańsza, obejmuje wszystkie środki transportu z promem na sąsiadujące wyspy włącznie.

Skąd startujemy?

1. Spacer wzdłuż rzeki Akerselva | Walk along the Akerselva river



Trasa zaczyna się co prawda nad jeziorem Maridalsvannet, ale przy ograniczonych możliwościach czasowych można zacząć spacer trochę bliżej centrum. Żeby zacząć od (subiektywnie) najbardziej spektakularnego przystanku na trasie, czyli wodospadu Vøyenfallene, najlepiej jest wysiąść na przystanku Biermanns gate i po dotarciu do rzeki zacząć przemieszczać się na południe.




W niedzielę warto też po drodze zajrzeć na Ingens Gate Market - to targ rękodzieła, na którym można kupić świece z kameralnych manufaktur, wydziergane przed chwilą rękawiczki lub skarpetki, rysunki i akwarele, a nawet przetwory.  




2. Centrum: Karl Johans Gate i Pałac Królewski 

W ciepłe, słoneczne dni Karl Johans Gate tętni życiem - przez główny deptak miasta przetacza się mnóstwo osób. Tuż obok historycznej siedziby parlamentu jest też jedno z niewielu miejsc, gdzie znajdziemy duży sklep z pamiątkami :D. Magnes lub breloczek to wydatek ok. 35 zł, pocztówka - 10 zł, pamiątkowy kubek to ok. 50 zł.



Pałac jest położony na wzniesieniu, skąd rozciąga się też ciekawy widok na Oslo i prowadzącą do budowli promenadę. Codziennie o 13:30 można tu też zobaczyć uroczystą zmianę warty. 


3. Park Vigelanda | Vigeland Sculpture Park

Z przystanku obok pałacu przemieszczamy się tramwajem w stronę Parku Vigelanda i całego kompleksu, czyli Frognerpark. Do przystanku Vigelandsparken dojeżdża tylko jedna linia tramwajowa (12), ale najłatwiej jest dostać się czymkolwiek do przystanku Majorstuen (linia 3) i przejść kawałek do głównej bramy. Inną opcją jest przyjechanie z drugiej strony do przystanku Skøyen i wejście do parku od drugiej strony (ale to już będzie ok. 20 minut spaceru). 



To Park Vigelanda to zbiór rzeźb przedstawiający blisko 600 postaci. Niektóre z nich są bardziej kontrowersyjne, inne mniej, jeszcze inne wymagają pocierania pewnych miejsc na szczęście. Sam park jest rozległy, latem czynna jest fontanna, nie brakuje miejsc, by usiąść i każdy spokojnie znajdzie miejsce, w którym nikt nie będzie mu przeszkadzał. 



3. Barcode i zachód słońca z Edvard Munchs Plass | The Barcode Project and sunset viewing from Edvard Munchs Plass
Barcode nie oferuje może zbyt wiele atrakcji turystycznych, bo w końcu to biurowce, ale w tej nowoczesnej części centrum Oslo nie brakuje restauracji oferujących kuchnie z przeróżnych zakątków świata. Warto też się pokręcić po okolicy, bo jest tu mnóstwo insta-friendly zaułków i ciekawej architektury do podziwiania, a potem spacer po Akrobaten Bru.  





Okolicę po drugiej stronie Akrobaten Bru można sobie zostawić na kiedy indziej -  przed zachodem słońca warto wrócić na Edvard Munchs Plass po drugiej stronie ulicy Dronning Eufemias Gate...



...i zająć sobie miejsce na jednej z ławek przy nabrzeżu. Ten duży budynek po prawej to gmach muzeum Muncha, a po lewej widać nowe zabudowania. Ta okolica wygląda zupełnie inaczej na Google Streetview; część zdjęć jest sprzed 13 lat, a Oslo przeszło na przestrzeni ostatniej dekady ogromną przemianę.



Dzień 2
1. Norweskie Island Hopping - Hovedøya | Island Hopping,  but make it Norwegian - Hovedøya

Karty miejskie do zbiorkomu w Oslo obejmują też promy obsługujące linie na pobliskie wyspy, więc warto skorzystać z tej okazji i wybrać się chociaż na najbliżej położoną Hovedøyę. Promy odpływają z przystani w okolicy Aker Brygge, a na wyspy płynie linia B1 (Øyene). Do pierwszej wyspy płynie się +- 10 minut, a pierwsza możliwość powrotu jest po 45 minutach. To wystarczy na krótki spacer (na pewno nie na obejście całej wyspy), ale jest tu cała publicznie dostępna infrastruktura do grillowania, stoliki, boisko sportowe i kilka miejsc do zobaczenia, więc można też spędzić tu cały dzień. 


Zawsze to też możliwość spojrzenia na Oslo z trochę innej perspektywy :)


2. Damstredet


Wyprawa na Damstredet to punkt obowiązkowy wycieczki - tutaj można się trochę poczuć jak bohaterowie powieści Astrid Lindgren :). Chwilami aż trudno uwierzyć, że ta klimatyczna uliczka jest położona bardzo blisko centrum miasta.

3. Ekebergparken

Warto wybrać się tutaj wcześniej i zostać do zachodu słońca, który najlepiej podziwiać z punktów widokowych przy restauracji (widoki na miasto), albo przy rzeźbach (widoki na fiord). Ekebergparken to spory teren, w którym nie brakuje ciekawych instalacji i rzeźb, więc znów: warto spędzić tu trochę więcej czasu. Są tu trasy spacerowe, jest muzeum i sklepik z pamiątkami, grupy mogą też zapisać się na spacer z przewodnikiem - więcej informacji możecie znaleźć tutaj.


Spośród tych rzeźb, które udało mi się zobaczyć, ta skradła moje serce. Nazywa się "Dylemat" - nadzwyczaj trafnie, prawda?



4. Zachód słońca z budynku Opery | Sunset celebration at Oslo Operahuset


I wisienka na torcie - jeśli traficie do Oslo tylko na jeden dzień i macie szansę zobaczyć jeden zachód słońca, warto go podziwiać z dachu Opery. 


Sam budynek jest naprawdę spektakularny, a bryła jest przemyślana tak, że właściwie każde miejsce jest dostępne dla spacerujących. Można ją obejść dookoła również na dachu, podziwiając widok rozciągający się na miasto i fiord we wszystkich kierunkach.


 

5. A po zmroku - światła w Tullinkvartalet | Tullinkvartalet illumination (Universitetsgata 7-9)



I jako bonus - jedno z ciekawszych miejsc, którego magię widać dopiero po zmroku. Między budynkami tworzącymi Tullinkvartalet wędrują pasma światła, za którymi można podążać w głąb zabudowań. Na żywo wygląda rewelacyjnie!



Last but not least, zakupy :D. Oslo nie jest najtańszym miejscem jeżeli zarabia się w złotówkach i wydaje w koronach, ale mają też przeeepyszne słodycze, dla których zdecydowanie warto zrobić miejsce w budżecie.
Można też wybrać się na zakupy trochę dalej od centrum. Duże opakowanie Smashów kosztowało w sklepie przy dworcu kolejowym ok. 57 NOK, ale już w sklepie Extra w dzielnicy Majorstua (która do najtańszych w sumie też nie należy) to samo opakowanie kosztowało 36 NOK. Najdrożej było w małych sklepach 7-Eleven (mają przebitkę porównywalną z Żabkami), trochę taniej jest w sklepach Rema1000 i wspomnianym już Extra.
Duża tabliczka czekolady to wydatek między 19 a 29 NOK. Opakowanie 500g sera brunost z mleka krowiego kupiłam za 57 NOK. Za te słodycze na zdjęciu wyszło 160 NOK, czyli około 80 złotych. Było warto. :D



Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

    




Formuła 1 to nie tylko niesamowite emocje, wielkie pieniądze i ogromna prędkość. To również, a może przede wszystkim, panteon nietuzinkowych postaci. Główne role w tym przedstawieniu odgrywają bohaterowie polaryzujący opinię fanów, często wzbudzający skrajnie różne emocje wśród widzów. Lewis Hamilton wdarł się do nieco zatęchłego światka F1 piętnaście lat temu i od tamtej pory nie przestaje zaskakiwać. Na przestrzeni tych wszystkich sezonów Lewis sięgał po kolejne grand prix, a teraz śmiało zmierza w stronę tytułu GOAT, choć w Formule 1 nadzwyczaj trudno ten tytuł jednogłośnie komukolwiek przyznać. 

Byłam tej książki bardzo ciekawa nie tylko ze względu na tematykę (nie tak dawno śledziłam F1 i dalej darzę ten sport dużym sentymentem). Biografie zajmują w moim miejscu szczególne miejsce: pozwalają nie tylko zajrzeć za kulisy konkretnej branży czy poznać bliżej głównego bohatera, ale mają też w sobie ten lekko motywująco-inspirujący element, który całkiem zgrabnie splata warstwę informacyjną z emocjonalną. Po tę, jak i więcej książek reporterskich o niezwykłych postaciach świata sportu i nie tylko, zapraszam Was do działu biografie na taniaksiazka.pl.

No dobrze: zaskoczeń w kwestii fabuły raczej nie będzie, bo kiedy mamy ustalonego głównego bohatera, pozostaje nam ten temat ciekawie opisać. Pewną podpowiedzią co do treści może tutaj być podtytuł... a zwłaszcza ta jego część o najlepszym kierowcy w historii.



Zacząć trzeba od tego, że "Lewis Hamilton. Kompletna biografia najlepszego kierowcy w historii Formuły 1" jest tylko pozornie nowością. Trafiła co prawda niedawno na półki polskich księgarń, ale pierwsze wydanie to rok... 2007. Anglojęzyczni czytelnicy mogli dowiedzieć się o Lewisie więcej jeszcze zanim przekroczył po raz ostatni linię mety w swoim debiutanckim sezonie w F1 (a w samej jego końcówce czego jak czego, ale emocji nie brakowało). W takiej perspektywie nie zaskakuje już fakt, że ponad połowa tej książki to opis pierwszego sezonu Lewisa w Formule. Zarówno jego dzieciństwo, jak i późniejsze lata nie są już dla autora aż tak atrakcyjne, żeby się nad nimi specjalnie pochylić; szczególnie rozczarowujące jest w ogóle pominięcie sezonów, w których Hamilton nie sięgnął w spektakularnym stylu po trofea. Wobec wszystkich informacji, które pojawiły się na przestrzeni tych piętnastu lat, książka Worralla jest raczej zdawkowym, bardziej encyklopedycznym zapisem życia.

Tak jak wspominałam, wiele o treści powie nam podtytuł: "kompletna biografia najlepszego kierowcy w historii Formuły 1". Po krótkim przejrzeniu wyników w Google okazało się, że ten podtytuł był już aktualizowany zgodnie z osiągnięciami Lewisa, zatem można było przeczytać po prostu biografię, potem biografię trzykrotnego mistrza świata, a teraz można poczytać o Hamiltonie, któremu autor założył już na głowę koronę GOAT. I tutaj docieramy do kwestii, która jest moim zdaniem największym mankamentem tej książki: nikt nie spogląda tu na dokonania kierowców, zwłaszcza niebędących Lewisem Hamiltonem, w sposób obiektywny. 

W tle przewija się całkiem obszerne grono postaci drugoplanowych, których autor zalicza albo do grona tych sprzyjających Lewisowi i chwalących jego dokonania (w dużej mierze, jeśli nie w stu procentach, są to emerytowani kierowcy i legendy F1) oraz tych, którzy w żaden sposób nie mogą mu dorównać, za to nie szczędzą rzekomych bezustannych złośliwości w jego kierunku (Alonso, Massa, nawet Räikkönen). Szczególne miejsce na liście nielubianych zajmuje Jenson Button, któremu Worrall wyjątkowo dotkliwie wypomina błędy i porażki. Taka narracja sprawia, że trudno tu o jakikolwiek balans, a całość wypada bardziej jak list pochwalny na cześć Lewisa niż solidnie opracowana biografia. 




Minusem jest też fakt, że lwią część tekstu stanowią cytaty. Od wypowiedzi samego Lewisa (co jest zrozumiałe), przez komentarze jego rywali, dziennikarzy, aż po... wpisy z Internetu. Umówmy się - porzuciłam dość szybko nadzieje na to, że znajdę tutaj tę bardziej krytyczną perspektywę, ale nawet wśród zalewu internetowych komentarzy Worrall starannie wybiera tylko te pozytywne. Tyle że nie sądzę, by książka biograficzna aspirująca na poważną publikację była właściwym miejscem dla podpierania się opinią Dereka z Horsham czy Catherine z Powys. 

Hamilton niezaprzeczalnie jest charyzmatyczną, elektryzującą postacią, której pojawienie się tchnęło nowe życie w Formułę 1. Nie mam zamiaru zniechęcać do czytania tej książki, ale z pewnością doceniłabym ją bardziej, gdyby autor chociaż podjął próbę obiektywnego spojrzenia na dokonania Lewisa i gdyby zrezygnował z tak obszernego cytowania wypowiedzi innych osób. I jak to w przypadku książek o sportowcach bywa, ta biografia wymaga nie tylko aktualizacji danych w kilku zdaniach i zdawkowego raportowania o dalszych sezonach w dodawanych pospiesznie rozdziałach: przydałoby jej się solidne przeredagowanie od nowa. Wobec kariery, która trwa już od piętnastu lat, ten pierwszy sezon z pewnością jest zapowiedzią wspaniałej przygody, ale nie jest już tak istotny, by wypełniać ponad połowę książki.

Tak magnetyczna postać jak Lewis po prostu zasługuje na książkę, która będzie czymś więcej niż tylko hymnem na jego cześć. 


Lewis Hamilton. Kompletna biografia najlepszego kierowcy w historii Formuły 1
Frank Worrall
Znak Koncept, 2022
Tłumaczenie: Marek Fedyszak

Za egzemplarz książki i współpracę dziękuję Taniej Książce.






Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze




Nie chwaląc się, mam rękę do sosów.  Podobno :D
Problem jest taki, że większość takich rzeczy robię z pamięci, bez konkretnych proporcji, na szczyptę tu i tam, na rzut oka, na pół łyżeczki mniej (następnym razem) i jeszcze trochę soku wyciśniętego z cytryny. Tak, jak cenię sobie pewne rytuały na co dzień, tak w kuchni odstrasza mnie długa lista składników wymagających aptecznej precyzji i wyciągania wszystkich możliwych utensyliów do  odmierzania konkretnych proporcji.
Lubię przepisy, które wybaczają zbyt mocno przechyloną butelkę oliwy i hojną szczyptę soli. Które można łatwo uratować dodatkiem innych składników - i które ratują ten dzień, gdy nie ma żadnego pomysłu na obiad.



Sos vinaigrette z miodem i musztardą 
(musztardowo-miodowy winegret) 

2 łyżki miodu
1/2 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki pieprzu
2 łyżki musztardy ziarnistej
2 łyżki musztardy miodowej
100 ml oliwy z oliwek extra virgin
1,5 łyżki świeżo wyciśniętego soku z cytryny

W misce połącz miód (używam mniszkowego albo lipowego), musztardę ziarnistą i musztardę miodową. Intensywnie mieszaj aż powstanie gładka emulsja. Dodaj oliwę z oliwek, sok z cytryny, sól i pieprz i dokładnie wymieszaj. 

Letnia sałatka:
pół główki sałaty lodowej
1/2 awokado pokrojona w plastry
1 pomidor malinowy pokrojony w kostkę
opakowanie mozzarelli w małych kulkach
1 grillowany filet z kurczaka pokrojony w paski

Sałatę opłucz, wysusz i porwij na drobne kawałki. Przełóż do miski, dodaj pokrojonego w plastry kurczaka (zazwyczaj używam fileta marynowanego wcześniej w oliwie, czosnku, słodkiej papryce i soli, zgrillowanego w opiekaczu), pomidora, awokado i mozzarellę. Tuż przed podaniem polej sosem. 


 







Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

  



Sunset celebration to jeden z moich podróżniczych rytuałów - listy miejsc, w których można podziwiać zachody słońca pilnuję tak samo czujnie jak własnego paszportu ;). 

Rzym pod tym względem jest niezwykle wdzięczny; położone wśród wzgórz miasto naturalnie ma mnóstwo świetnych punktów widokowych, więc w zasadzie wystarczy tylko pochodzić dłużej i wdrapać się na pierwsze lepsze wzniesienie, żeby znaleźć całkiem przyjemne miejsce do oglądania miasta w najpiękniejszej chwili dnia - golden hour. 

No to zaczynamy:

1. Terrazza del Pincio


Idealne miejsce, żeby zakończyć spacer po ogrodach Willi Borghese i złapać oddech przed długimi wieczornymi przechadzkami po rzymskich uliczkach. Plac i taras bywają dość zatłoczone, ale warto chwilę poczekać i podejść do balustrady - z tego miejsca rozciąga się niesamowity widok na piazza del Popolo, mozaikę dachów i wznoszącą się nad horyzontem Bazylikę świętego Piotra.





Miękkie, ciepłe słońce powoli znikające nad Piazza del Popolo - a tę miejscówkę możecie też kojarzyć z "Aniołów i Demonów", bo to właśnie tu rozgrywa się jedna z kluczowych scen. 


2. Piazza Giuseppe Garibaldi - Zatybrze | Trastevere 

Zatybrze nie jest już raczej ukrytym skarbem Rzymu, ale przy napiętym harmonogramie to właśnie okolice po drugiej stronie rzeki wypadają z listy miejsc do zobaczenia. A szkoda! Sam widok z Piazza Giuseppe Garibaldi rekompensuje wędrówkę pod górę i spacer po (licznych) schodach. Po drugiej stronie placu jest równie ciekawie - tam można dostrzec kopułę Bazyliki św. Piotra (skąd jej w sumie w Rzymie nie widać?). 


Poza kioskiem z kawą, napojami i przekąskami infrastruktury turystycznej raczej tutaj brak - to okolica, gdzie znajdują się wille, ambasady, więc jeśli planujecie piknik, to składniki trzeba zabrać ze sobą ;). Turystyczno-knajpkowa część Zatybrza jest położona niżej, o dosłownie pięć minut drogi piechotą - polecam tam kontynuować wieczór, bo ta dzielnica zdecydowanie odżywa po zachodzie słońca.



To też fajna okazja, żeby spojrzeć na miasto z innej, mniej oklepanej perspektywy. 



3. Palatyn i Ogrody Farnese nad Palatynem | Palatine and The Farnese Gardens 
Wybór oczywisty, ale nie do końca! Polecam połączyć to ze zwiedzaniem Forum Romanum (dużo zależy od tego, kiedy będziecie zwiedzać - we wrześniu golden hour zgrywała się idealnie z zamknięciem). 



Do Ogrodów Farnese trochę dotarłam przypadkiem i mam wrażenie, że niewiele osób wędruje aż tak bardzo w ich głąb, żeby dotrzeć do tarasu między ruinami pałacu Domus Tiberiana i domem Liwii. A warto, bo widoki są wspaniałe.



Mogłabym godzinami patrzeć na tę mozaikę dachów, balkonów, tarasów, kwiatów w ceramicznych i glinianych doniczkach, anten satelitarnych i ogrodowych parasoli - a wszystko to zalane lepką, miodową poświatą letniego słońca.




4. Giardino degli Aranci.

Czy to jest mój osobisty faworyt? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam! To na pewno najbardziej oblegane miejsce z mojej listy, ale też oferujące naprawdę spektakularny widok. 



I tutaj wdrapujemy się na kolejne wzgórze - tym razem Awentyn. W dole toczą się leniwie wody Tybru, w oddali rozciąga się panorama z najbardziej charakterystycznymi budynkami stolicy Włoch. Zauważyłam, że zachód słońca jest tu świetnym pretekstem do spotkania się, wspólnego sączenia wina i po prostu, cieszenia się dniem.



To jedno z moich ulubionych zdjęć z tego wyjazdu - to taki stolen moment, kiedy codzienność na chwilę staje się absolutnie magiczna.


I jeszcze rzut oka wprost w Via del Circo Massimo i zmrok zapadający nad miastem. 


5. Most św. Anioła | Ponte Sant'Angelo

I ostatnie miejsce na liście (choć nie znaczy to bynajmniej, że najmniej atrakcyjne), gdzie spędziłam też ostatni zachód słońca w Rzymie. Na pewno znane każdemu, kto czytał "Anioły i Demony" - robiłam ostatnio reread, stąd tyle tych nawiązań :D.






Dobrym pomysłem jest też spacer w stronę Watykanu - o tej porze dnia prowadzącą do niego aleję i sam plac świętego Piotra zalewa wyjątkowa poświata ciepłych, letnich promieni. Tutaj najtrudniej było o chociaż chwilę dla siebie, bo bliskość centrum miasta sprawia, że najłatwiej się tu dostać.





Tutaj zdecydowanie jest najwięcej turystycznych atrakcji - można się wyposażyć we wszystkie wymarzone pamiątki, zrobić zdjęcie sobie zdjęcie z gladiatorem (skojarzył mi się od razu Joey i jego przygoda w Las Vegas). Ale mimo wszystko widoki rekompensują tłok i nieco jarmarczne otoczenie :D



A tak naprawdę... trudno tu znaleźć miejsce, które o zachodzie słońca nie zachwyca. Tak po prostu. Rzym i golden hour to zdecydowanie doskonałe połączenie.



 Chcesz zapisać sobie posta na później? Przypnij go!




Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ▼  2022 (16)
    • ▼  maja (1)
      • 48 godzin w Oslo - plan zwiedzania | Oslo in 48 hours
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates