Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje

   



"Starzenie się to bezustanna utrata; okazuje się z czasem, że wszystkie rzeczy, które w młodości uważa się za niezbędne, wcale takie nie są. Zrzuca się skórę i zostawia przy drodze, by mogli ją przywdziać młodzi i iść dalej." 

Po pięciu latach wróciłam do prozy Lauren Groff, która zachwyciła mnie już wcześniej "Fatum i furią". Dzięki współpracy z księgarnią Tania Książka "Wyspa Kobiet" trafiła w moje ręce tuż przed premierą - a po więcej literatury zapraszam do działu nowości na Taniaksiazka.pl - tam znajdziecie wszystko, co właśnie trafiło na księgarnianie półki. 

Groff jest znakomitą obserwatorką współczesnego życia i niezwykle trafnie odzwierciedla je w swojej prozie. Tym razem jednak autorka zabiera czytelników w odległą podróż do XII wieku, a główną osią nowej książki jest życie średniowiecznej zakonnicy, poetki i pisarki, Marii Francuskiej. W tym miejscu warto dodać, że o Marii z Francji wiadomo zasadniczo tyle, że... istniała. Całą resztę Groff dopisuje, korzystając z szeroko pojętej licentia poetica, i przekuwając życiorys Marie w feministyczny manifest. Dopracowana w każdym calu historia jest nie tylko epicką opowieścią o dojrzewaniu i sile świadomej kobiecości, ale też wspaniałym testamentem średniowiecznego życia za murami klasztoru. Lauren Groff postawiła sobie ambitne zadanie i choć średniowieczna ksieni nie jest postacią, z którą łatwo się utożsamić, zdecydowanie wyszła z tej potyczki obronną ręką.

Historia zawiązuje się w momencie, gdy siedemnastoletnia Marie, między innymi ze względu na swój ponadprzeciętny wzrost i nieperspektywiczną na średniowiecznym rynku matrymonialnym urodę, zostaje odesłana z francuskiego dworu i trafia do klasztoru w Anglii. Zbuntowana nastolatka wykazuje się wyjątkowymi hartem ducha i determinacją, które pozwalają jej nie tylko przetrwać w trudnych warunkach, ale też z upływem czasu zwiększać swoje wpływy. Gdyby przenieść współczesne idee do średniowiecznego klasztoru, Marie zdecydowanie byłaby #girlboss. A gdyby mogła wybrać współczesną muzykę na soundtrack jej życia, w tle rozbrzmiewałoby I want it all Queenu. 




Proza Groff, polskiemu czytelnikowi przedstawiona w znakomitym przekładzie Jerzego Kozłowskiego, czyta się niesamowicie lekko; język jest tu nienarzucający, pełni swoją podstawową rolę, a autorka świetnie prowadzi narrację przez etapy życia Marie, których rytm wyznaczają kolejne wyzwania. Marie dąży z żelazną konsekwencją do realizacji swoich celów i bezwzględnie sięga po manipulację, oszustwo, a ostatecznie i przemoc. Nie pasując do roli wyznaczonej jej w średniowiecznym społeczeństwie, młoda dziewczyna postanawia wykorzystać wszystko, czym dysponuje, by przechytrzyć patriarchat. A siłą, która ją napędza, jest bulgoczący pod powierzchnią konwenansów gniew. 

Znaczącą rolę w "Wyspie kobiet" pełnią cielesność i seksualność; obydwu tym zagadnieniom Groff poświęca wiele miejsca, a główną bohaterkę wikła w rozsnutą na przestrzeni lat złożoną relację z królową Eleonorą Akwitańską. Pojawia się tu wiele odniesień do fizyczności, a obszerny fragment pochyla się nad czasem menopauzy Marie, ściśle związanym też z jej wizjami.

Słowem: w powieści tak kompaktowej, bo liczącej niespełna trzysta stron, Groff sprawnie prowadzi wątki dotyczące władzy, patriarchatu, walki z systemem i feminizmu, doskonale wypełniając też tę powieść migawkami z klasztornego życia. Jej ogromnym atutem jest charyzmatyczna, niezłomna główna bohaterka (trzeba tu myśleć w kategoriach Brienne z Tarthu) i cały szereg drugoplanowych postaci, które bynajmniej nie są tylko tłem.

Groff sięga po inny czas, ale jak zawsze bezbłędnie kreśli wyrazistych bohaterów i osadza ich w wyjątkowo precyzyjnie utkanych okolicznościach. "Wyspa kobiet" to doskonale skonstruowany feministyczny manifest podkreślający siłę kobiecej determinacji spętanej sztywnymi oczekiwaniami społeczeństwa. Choć karty, które wyciągnęła Marie, nie dały jej na starcie przewagi, obróciła swoje położenie na własną korzyść.

Ja tymczasem na pewno w tym roku wrócę do poprzednich książek autorki.

Wyspa kobiet
Lauren Groff
Wydawnictwo Pauza, 2022
Przekład: Jerzy Kozłowski

Za egzemplarz książki i współpracę dziękuję Taniej Książce.



Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

    


Scala Contarini del Bovolo to jedno z najpiękniejszych miejsc odwiedzonych podczas ubiegłorocznej podróży do Wenecji. W labiryncie uliczek, niedaleko Placu Manin, ukryta jest prawdziwa perła weneckiej architektury: spektakularna okrągła klatka schodowa prowadząca na szczyt budynku, z którego rozciąga się niesamowity widok na morze rozpalonych słońcem, czerwonych dachów. Jeśli jeszcze się zastanawiacie, co warto zobaczyć w Wenecji - to jest to mniej popularne miejsce, które na pewno Was zachwyci.


Budynek należał do rodziny Contarini (stąd Scala Contarini), a schody dobudowano w celu połączenia dwóch nieruchomości. Ale nie tylko! Stworzenie tak monumentalnej konstrukcji miało też na celu podkreślenie prestiżu rodziny. Można powiedzieć, że plan się powiódł, skoro tyle lat po remoncie na przełomie XIV i XV stulecia miejsce nadal cieszy się zainteresowaniem ;)



Scala Contarini del Bovolo często pojawia się jako alternatywa dla wyjścia na wieżę św. Marka - moim zdaniem zdecydowanie warto wybrać się w obydwa miejsca, a już na pewno wybrać się do posiadłości rodziny Contarini, jeśli zależy nam na kameralnej atmosferze i spokojnym zwiedzaniu. Pandemia na pewno miała na to wpływ, ale nam udało się mieć taras na szczycie dla wyłączność, a nawet w szczytowym momencie ograniczano liczbę przebywających na nim osób. 



Willa jest ukryta (jak wszystko w Wenecji) w labiryncie krętych uliczek, a prowadzącą na podwórze niepozorną bramę można z łatwością pominąć pomimo szyldu wskazującego właściwy kierunek. Gdy już uda nam się dotrzeć do celu, na szczyt wychodzimy po 80 szerokich, niezbyt wysokich schodach. W muzeum jest też sklepik, gdzie można zakupić pamiątkowe zakładki, pocztówki i magnesy, a korzystając z tego samego biletu, możemy też odwiedzić galerię na drugim piętrze.



Bilety można kupić online i na miejscu w kasie, ale przy koronaograniczeniach polecam jednak zakup biletów przez Internet. Nam sprzyjało szczęście i akurat były dwa miejsca w pierwszej grupie tego dnia, ale domyślam się, że przy większym obłożeniu byłoby trudniej ;)  
Bilet normalny: 8 €
Bilet dla osób między 12 i 26 r.ż. i powyżej 65 r.ż.: 6€ 
Bilet dla dzieci poniżej 12 roku życia: wstęp wolny



W letnim sezonie (po 28 lutego) obiekt jest dostępny dla zwiedzających od 10:00 do 18:00, a ostatnie wejście jest o 17:30. Każda grupa ma około pół godziny na zwiedzanie i podziwianie widoków, co w zupełności wystarcza, żeby się nacieszyć panoramą Wenecji z góry :)

A tą absolutnie samobieżną panią imieniem Martha spotkałam po drodze :D




 
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

  




"A jeśli sensem życia na Ziemi nie jest wcale wieczny postęp ku jakiemuś nieokreślonemu celowi - wymyślanie i wytwarzanie coraz to potężniejszych technologii, rozwój coraz to bardziej złożonych i ezoterycznych form kultury? A jeśli te rzeczy w sposób naturalny przychodzą i odchodzą jak morskie pływy, natomiast sens życia pozostaje niezmienny - po prostu żyć i być z innymi ludźmi?" 

Zdaniem wielu Sally Rooney jest głosem swojego pokolenia, trafnie portretując zagubienie, niepewność i niezręczność w relacjach tak charakterystyczne dla współczesnych młodych dorosłych. Rooney sięga po ten zestaw po raz trzeci, dlatego byłam ciekawa, jak w porównaniu do dwóch poprzednich książek wypadnie "Gdzie jesteś, piękny świecie", tuż po premierze nazwana najlepszą książką autorki. Na wielu płaszczyznach są tutaj zauważalne podobieństwa do debiutanckiej powieści i "Normalnych ludzi". W Eileen pobrzmiewają echa Marianne, a Alice w wielu aspektach jest lustrzanym odbiciem Bobbi. 

 Jak to w przypadku Rooney bywa, fabuła nie jest tutaj przesadnie rozbudowana; mamy postaci, które prowadzą ze sobą rozmowy, spotykają się ze znajomymi, kochają się, kłócą... a potem zaczynają cały ten proces od nowa. Znów mamy tutaj czwórkę bohaterów uwikłanych w skomplikowane relacje, a Rooney 
ponownie wyposaża ich w zestaw wyjątkowo antypatycznych cech. Choć zbliżeni wiekiem, bohaterowie znacząco różnią się możliwościami i statusem. Od Alice, poczytnej i dobrze zarabiającej pisarki, aż po Felixa pracującego w magazynie, bohaterowie Rooney jak zawsze są punktem wyjścia do refleksji nad wykształceniem, pracą, ceną umiejętności i różnicami klasowymi w społeczeństwie. Tym razem narracja prowadzona w trzeciej osobie przeplatana jest e-mailami wymienianymi między Alice i Eileen, w której to formie moim zdaniem Rooney średnio się tutaj odnajduje; głównie służą one do nie aż tak subtelnego podrzucania czytelnikowi opinii na temat kapitalizmu, konsumpcjonizmu, współczesnej literatury czy ekologii. 

Czytając nieomal jednocześnie "Rozmowy z przyjaciółmi", dostrzegłam też wiele podobieństw między książkami w warstwie fabularnej; Rooney ma wyjątkową inklinację do umieszczania swoich bohaterów w toksycznych związkach, rozpinania fabuły na szkielecie analogicznych scen (przejażdżki samochodem, podróże do Włoch/Francji, wspólne posiłki) i wyraźnego zaznaczania nierównej pozycji partnerów w relacjach. W tej powolnej narracji Sally jest jednak coś magnetycznego, dlatego pozostaje mi tylko liczyć na to, że w kolejnych literackich próbach wyjdzie poza swoje ulubione ścieżki. 

"Nienawidzimy ludzi za popełniane błędy o wiele bardziej, niż kochamy ich za wyświadczane nam dobro, najłatwiej zatem w życiu nie robić nic, nie mówić nic i nie kochać nikogo".




Bardzo trudno jest mi cokolwiek jednoznacznie powiedzieć o tej książce. Ma świetne momenty, bo Rooney jest niezwykle uważną obserwatorką ludzi i codzienności, trafnie ukazując nasze uniwersalne pragnienie akceptacji i miłości. Z drugiej jednak strony uwiera mnie toksyczność tych relacji i papierowość niektórych postaci. Dalej nie wiem, dlaczego Felix zachowuje się w taki sposób - książka nie oferuje dobrego wyjaśnienia, co tyczy się też wielu innych wątków poruszanych dość powierzchownie. W "Gdzie jesteś, piękny świecie" autorka zdecydowanie odważniej eksploruje też seksualność postaci. O ile "Rozmowy z przyjaciółmi" w dużej mierze oscylują wokół pożądania i drobnych gestów, które prowadzą do zbliżeń, ostatnia książka Rooney zdecydowanie bliżej przygląda się wszystkiemu, co wydarza się za drzwiami sypialni. I choć nie jestem fanką sposobu, w jaki Rooney pisze o intymności, doskonale przedstawia tę kompatybilność i zrozumienie, które słabo przenoszą się na rzeczywistość poza sytuacjami łóżkowymi. W tych bliskich związkach odbijają się jak w lustrze wszystkie nasze relacje i dynamika zmieniających się w nich sił. Doskonałym przykładem rozmowy, w której w sposób bardzo brutalny dochodzi do przetasowania kontroli w relacji, jest bezpośrednia konfrontacja między Eileen i Alice przy kuchennym stole.

Mam wrażenie, że wszystkie wątki tej powieści orbitują wokół Alice, a wprowadzenie tej bohaterki umożliwiło też zaproszenie czytelników za kulisy bezwzględnego rynku wydawniczego. W jakimś sensie mam wrażenie, że Alice jest avatarem autorki, w którym lokuje swoje rozczarowanie nadmiernym zainteresowaniem nią jako osobą, a nie tylko pisarką i jej twórczością. I chociaż Alice to nie Sally, co mocno podkreślam, trudno jest dostrzec tę granicę, gdzie różnice zaczynają się zacierać. Im dłużej czytamy o Alice, tym trudniej jest pominąć w tej układance samą Sally. Ale jednak pod sam koniec autorka daje czytelnikowi prztyczka w nos, wskazując, że przecież zobaczenie czyjegoś zdjęcia i przeczytanie jego książek to za mało, by lekko rzucać ciężkie słowa.

Podsumowując: Sally ciągle żegluje w swojej bezpiecznej przystani, poruszając się w złożonej siatce relacji, intymności i pożądania, nie stroniąc jednocześnie od tematów politycznych, społecznych i ekonomicznych. "Gdzie jesteś, piękny świecie" plasuje się u mnie wyżej niż "Rozmowy z przyjaciółmi", ale zabrakło dla mnie magnetyzmu, którym naładowani byli "Normalni ludzie". Trochę za dużo tu było dydaktyzmu i pouczania czytelnika, wkładania w usta bohaterów tyrad o szkodliwości plastiku i nadęciu literackiego światka. Ale jeśli dotychczasowe książki Rooney i jej wrażliwość przypadły Wam do gustu - zapewne i tym razem się nie rozczarujecie.

Reakcje na prozę Rooney są skrajne, ale przykre jest to, że jakąkolwiek mniej przychylną recenzję traktuje się pobłażliwym "nie rozumiesz". Może rozumiesz. Może nawet za bardzo.


Gdzie jesteś, piękny świecie
Sally Rooney
Wydawnictwo WAB, 2022
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski

Za egzemplarz książki i współpracę dziękuję Wydawnictwu WAB.



Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

     



Nawet jeśli dobrze wiem, co zamawiałam, otwieranie paczek zawsze ma w sobie pewien magiczny element. Lubię ten moment, w którym zaglądam do środka, odpakowuję kolejne rzeczy, sprawdzam, co się kryje w pudełku; to trochę jak odpakowywanie świątecznych prezentów bez względu na porę roku za oknem. Cieszy tak samo. Tym razem w ramach współpracy w moje ręce trafiła przesyłka od Bee.pl, w której znalazło się i coś dla ducha, i dla ciała. Zajrzyjmy do środka!


To maleństwo wyrabia u nas teraz nadgodziny, a mnie nie przestają fascynować smugi wydobywającej się z niego mgiełki. Wybór tego ultradźwiękowego dyfuzora do olejków był strzałem w dziesiątkę - od dawna przymierzałam się do zakupu, a teraz to taki niewielki rytuał, który daje mi mnóstwo radości. Kolekcjonuję olejki i sprawdzam, które podobają mi się najbardziej (na razie wygrywa bergamotka, ale depcze jej po piętach rabarbar), a sam dyfuzor jest cichy i bardzo intuicyjny w obsłudze. Jeśli przymierzacie się do zakupu, ten model polecam Wam bardzo :)



Ale to nie koniec w kategorii pięknych zapachów... 



Powiększyłam swoją kolekcję świec o Słodycz lasu; zazwyczaj nie jestem przekonana do wybierania świeczek bez przetestowania zapachu, ale ten wyjątkowo przypadł mi do gustu. Świeca jest bardzo dobrze naperfumowana i nawet krótkie palenie wypełnia duże pomieszczenie intensywnym, słodkim zapachem. 
Plus za to, że świeca jest sojowa, a pod wieczkiem jest instrukcja palenia. Dzięki tym wskazówkom świeca będzie nam mogła dłużej posłużyć i nie będzie się wypalać w tunel :)


Ale ale, to jeszcze nie wszystko...  



Jest i coś dla ciała - od zewnątrz :). W ubiegłym roku polubiłam zapach lawendy i teraz chętnie sięgam po kosmetyki z jej dodatkiem, więc wybrałam peeling myjący LaQ z lawendą i wanilią. Po lawendowe dobro i mnóstwo innych rozpieszczaczy, które doskonale sprawdzą się na prezent zarówno dla siebie, jak i dla bliskich zapraszam do działu z zestawami kosmetyków :)



Kosmetyki LaQ mają też przeurocze opakowania - szata graficzna i ogólna koncepcja identyfikacji wizualnej serii szalenie mi się podobają i cieszą oko. Sam peeling ma intensywnie fioletowy kolor, delikatnie, ale skutecznie pozwala oczyścić skórę, a subtelny zapach lawendy utrzymuje się na niej nawet dłuższy czas po kąpieli.




Jest i coś dla ciała od wewnątrz :D. Każdy, kto zna mnie choć trochę dłużej, wie, jak ogromną słabość mam do past orzechowych. Tym razem wybrałam pastę crunchy od firmy Targroch, która w składzie ma tylko orzeszki arachidowe. Przygotowałam na jej bazie dressing z olejem sezamowym, sosem sojowym, imbirem i solą, który wykorzystałam do sałatki z pieczonymi batatami.




Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2023 (3)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
  • ▼  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ▼  marca (4)
      • Lauren Groff - Wyspa kobiet
      • The world needs more spiral staircases: Scala Cont...
      • Sally Rooney | "Gdzie jesteś, piękny świecie"
      • Magiczne przesyłki | Zakupy z bee.pl
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates