Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje



"Nie zawsze można sobie wybrać przygody, do których jest się stworzonym."


Są takie książki, które się otwiera i po pierwszej stronie po prostu już się wie. Gdzieś w głębi duszy rozbudza się nadzieja, że czeka nas niezwykła podróż, a każdy kolejny akapit tylko nas utwierdza w tym przekonaniu. Literatura, która piękną jest nie tylko z nazwy.

Historia rozsnuta jest wokół tytułowego snu o okapi, który co jakiś czas przydarza się Selmie. W lokalnej, westerwaldzkiej społeczności wzbudza on powszechny niepokój, zwiastując za każdym razem czyjeś odejście. Wielkie historie mieszkańców małego miasteczka poznajemy z perspektywy Luizy, a opowieść o niej i jej bliskich opiera się o całą warstwę wierzeń, przekonań i przesądów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Ta delikatna magia, wpleciona nieomal niezauważalnie w codzienne rytuały, nadaje szczególne znaczenie tym aspektom codzienności, którym zwykle nie poświęca się zbyt wiele czasu. Czy zastanawiamy się w końcu nad odruchem szybkiego odczarowania pecha po spotkaniu czarnego kota czy przerzucenia szczypty soli przez lewe ramię przed włożeniem ciasta do piekarnika?



"Ludzie, których nie widujemy, mogą przecież szwendać się po naszym życiu, które toczy się gdzieś bardzo daleko, i wprowadzać zamęt, jak niewidzialne duchy, które chyłkiem upuszczają kosztowności."

Tej subtelnej magii jest mnóstwo w życiu Luizy, jej rodziców, Martina, Palma, Optyka, Elsbeth, Marlies, Frederika i Selmy. Wioska w Westerwaldzie to swoisty mikrokosmos pełen nietuzinkowych postaci połączonych misternie splecionymi więzami. 
Proza Mariany Leky odsłania w codziennych rozmowach to, co w relacjach międzyludzkich jest najbardziej niezwykłe. Gdzieś między wielkimi wydarzeniami przytrafiają się ciche triumfy, przemilczane dramaty i ogromne decyzje. Nic i nikt nie jest tu takim, jakim się początkowo wydaje, a "Sen o okapi" jest doskonałą okazją do refleksji nad tym, na czym opierają się nasze relacje i odkrycia tego, co jest ich fundamentem. Jednym z moich ulubionych momentów w książce jest ten, w którym sama główna bohaterka dostrzega, że to właśnie dziwactwa i niedoskonałości jej bliskich - które chwilami nawet ją zawstydzają - czynią ich tak wyjątkowymi.

Książka Leky jest powieścią obyczajową, która niesie niesamowity ładunek emocjonalny i porusza do głębi, uwalniając długo skrywane wspomnienia i przeżycia. Jest w tej lekturze coś oczyszczającego, ale i napełniającego nadzieją.




"- Zostaliśmy teraz całkiem sami.
- Nikt nie jest sam, dopóki może powiedzieć "my"." 

Siłą tej książki jest mądrość jej bohaterów, ich przytłaczająca wręcz realność wraz ze wszystkimi wątpliwościami, rozterkami, obawami i rytuałami. Nawet jeśli nie chcemy się do tego przyznać, mamy z nimi wiele wspólnego. Przez "Sen o okapi" po prostu się płynie wśród tego, co znane i bliskie (jak rzeczowość Selmy czy niespokojna dusza ojca Luizy) i tego, co nieprzewidziane. Ta opowieść, tak uniwersalna, wystrzega się jednak banału, a Leky odsłania przed czytelnikiem szeroki horyzont jego uczuć i emocji.

Na szczególną uwagę zasługuje również przekład Agnieszki Walczy, doskonale oddający baśniowy, spokojny charakter opowieści. Każdy kolejny rozdział był niezwykłą przygodą, której nie mogłabym przeżyć, gdyby nie jej talent, praca i serce włożone w tę historię.


Wydawnictwo Otwarte udostępniło mi przedpremierowo egzemplarz "Snu o okapi", za co jestem niezmiernie wdzięczna. Bez Was nie mogłabym wyruszyć w najpiękniejszą literacką podróż tego roku.





Share
Tweet
Pin
Share
2 komentarze



Do Salem dojechaliśmy wprost na złotą godzinę, kiedy nad miasteczkiem zaczynał powoli zapadać ciepły, wrześniowy wieczór. Coraz dłuższe cienie kładły się wzdłuż ulic, okrywając mrokiem zaułki schowane przed wzrokiem ciekawskich przechodniów. 
Kulturowa tożsamość Salem w dużej mierze jest zakorzeniona na osnutym złą sławą procesie czarownic. Nawet teraz, tyle lat później, miasto opiera właśnie na tej historii swoją bazę turystyczną, lokując w niej większość swojego potencjału dla odwiedzających.



Do Salem warto zajrzeć - choćby po to, by poczuć energię tego miejsca i przejść się po miasteczku, ale czy warto poświęcić mu cały dzień? 
To zależy, czy macie w planach muzea. Dwa miejsca szczególnie warte uwagi to The Salem Museum, znajdujące się w centrum miasta, i położony nieco dalej The House of the Seven Gables, znany głównie z powieści Nathaniela Hawthorne'a. To drugie miejsce jest otwarte dość krótko, bo zaledwie do 16 - o czym warto pomyśleć, planując wycieczkę.
Jest też cmentarz, na którym pochowano ofiary procesu.




Salem zdaje się niewiele sobie robić z wyjątkowo okrutnej i mrocznej historii - chętnie odcina kupony, oferując turystom mnóstwo pamiątek nawiązujących do czarownic, wizerunek wiedźm widnieje nawet na radiowozach, a w lokalnym liceum wydaje się gazetkę Witches' Brew.  



Salem niewiele się różni od małych, amerykańskich miasteczek - jest ładne, zadbane, miejscowi mieszkańcy spieszą się do swoich spraw między leniwie snującymi się turystami. W centrum nie brakuje sklepików z pamiątkami, knajpek, lodziarni, pubów - do wyboru, do koloru. 
Mają za to najbrudniejszy Walgreens, w jakim kiedykolwiek byłam :P




Salem posiada kilka architektonicznych perełek, zresztą większość miasteczka to domy zbudowane w ubiegłym stuleciu. Na zdjęciu urząd celny naprzeciwko portu, w którym przez chwilę pracował Nathaniel Hawthorne, autor Szkarłatnej litery. Naprzeciwko jest port, można się też przejść na spacer po cyplu, ale my akurat trafiliśmy na odpływ, więc do podziwiania było głównie muliste dno i ptactwo próbujące się dobrać do omułków :D Ta część miasta jest jednak szczególnie ciekawa, bo tutaj też niedaleko znajduje się...



... The Narbonne House, wzniesiony około roku 1670. Dla nas to w sumie żaden wyczyn, ale w przypadku kraju założonego oficjalnie ponad sto lat później - już powód do dumy. Takich miejsc jest w okolicy historycznego nadbrzeża więcej i jeśli wylądujecie w Salem o wcześniejszej porze, możecie się po nich powłóczyć ;)





The House of the Seven Gables to jeden z najpopularniejszych obiektów w Salem, na stałe utrwalony na kartach powieści Nathaniela Hawthorne'a o tym samym tytule. Historia rodziny autora jest zresztą ściśle związana z Salem, a jednym z jego przodków był John Hathorne, który uczestniczył w niechlubnych procesach czarownic. Stąd też podobno różnica w pisowni nazwiska - rodzina chciała choć w taki sposób odciąć się od przodków.



Nowa Anglia ma nadzwyczajny urodzaj tych biblioteczek, ale ta była doskonale wkomponowana w otoczenie ;)



To, czego nie wiedziałam wcześniej, to fakt, że w Salem jest dość okazała Polonia. Co widać na zdjęciu!



Salem trochę jest jak "Disneyland dla wiedźm", nie da się zaprzeczyć. Ale jest też całkiem sympatycznym miasteczkiem, wbrew swojej okrutnej przeszłości - co pokazuje tylko, że czas leczy rany, a w Stanach kapitalizm nie zostawia wiele miejsca dla martyrologii ;)


Słowem - czy polecam? Jeśli jesteście w okolicy, jak najbardziej, a szczególnie polecam połączenie zwiedzania z wyprawą do Marblehead :)


Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2023 (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ▼  kwietnia (2)
      • Baśniowe historie pełne wzruszeń - Mariana Leky, "...
      • The Witch City - spacer po Salem, Massachusetts
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates