Podobno do trzech razy sztuka, ale mam nadzieję że w tym przypadku się to nie sprawdzi - miałam dla Was prawie gotowy post o Marblehead i gdzieś przepadł, więc siadam do tej podróży raz jeszcze... z nadzieją, że uda mi się mniej więcej ten wpis odtworzyć.
Marblehead leży ok. 25 kilometrów na północny wschód od Bostonu. Liczące około 20 tysięcy miasteczko przyciąga głównie urokliwą architekturą i doskonale zachowanymi, starymi zabudowaniami oraz dostępem do spokojnej plaży nad Atlantykiem.
To popularny kierunek wśród osób lubiących sporty wodne - w Marblehead można popływać łodzią i kajakiem, miasteczko przyciąga też wędkarzy. Ale nawet jeśli mamy w planie wyłącznie spacery, też nie będziemy się tu nudzić.
Do Marblehead najwygodniej jest dojechać samochodem, ale dojeżdża też tutaj komunikacja miejska z Bostonu, między innymi autobusy linii 441 i 442. Latem można też skorzystać z promu do Salem - warto uwzględnić wizytę w miasteczku, bo są położone tak blisko siebie, że szkoda je pominąć.
Wycieczkę warto zacząć od Marblehead Light, czyli starej latarni morskiej znajdującej się na terenie Chandler Hovey Park. Zrekonstruowana w 1895 roku latarnia nadal funkcjonuje i jest wpisana do rejestru zabytków; to też jedyna tego typu latarnia morska w Nowej Anglii. Można tu też na chwilę przysiąść na klifie albo na ławkach i popatrzeć na wcinające się w zatokę wille i dryfujące łodzie.
Tu właśnie widać latarnię z drugiej strony, z drogi w kierunku Fort Sewall, z kolei z mijanej po drodze plaży Devereux w słoneczny dzień rozciąga się widok na majaczącą na horyzoncie panoramę Bostonu. Byliśmy w Marblehead w weekend otaczający Święto Pracy, więc w miasteczku było widać większy ruch i zdecydowanie więcej osób niż zwykle ;)
Warto też wspomnieć o tym, że na terenie Fort Sewall znajduje się pomnik upamiętniający Kazimierza Pułaskiego, który przypłynął w 1777 roku właśnie do Marblehead.
W mieście jest wiele budynków, których historia sięga XVII i XVIII wieku, z łatwością można też dostrzec angielskie wpływy. Starannie zachowana architektura pozwala na dostrzeżenie śladów kolonialnego dziedzictwa w miasteczku, których tutaj nie brakuje - wiele domów powstało jeszcze przed rewolucją.
Na tym zdjęciu, na budynku po lewej, widać widow's walk - to ten element, który wygląda jak otoczony balustradą taras na dachu. Legenda głosi, że kiedyś wznoszono je po to, by partnerki marynarzy mogły wypatrywać powrotu swoich mężów. W rzeczywistości nie ma żadnego potwierdzenia, że tak faktycznie było - to typowy element dla budynków inspirowanych architekturą włoską, a trend ten po prostu szczególnie dobrze przyjął się na terenie Ameryki Północnej.
Z Fort Sewall warto wybrać się na położony na wzniesieniu stary cmentarz, z którego rozciąga się imponujący widok na zatokę Marblehead i położone nad nią domy na Marblehead Neck.
Poznawanie lokalnej fauny :D
Plaża jest położona przy Ocean Avenue, drodze prowadzącej do Marblehead Neck. Nie jest to może najbardziej spektakularna plaża na świecie, ale do zanurzenia stóp w Atlantyku wystarczy ;). Ocean w Nowej Anglii jest jednak nawet latem tak koszmarnie zimny, że i mnie zmarzły stopy - a przypominam, że przecież wychowałam się w kraju nad Bałtykiem i swoje w tej lodowatej wodzie odsiedziałam :D
I tym optymistycznym akcentem odpływam na różowym flamingu dalej - czyli w kierunku Salem.
This article was written by a real thinking writer without a doubt. I agree many of the with the solid points made by the writer. I’ll be back day in and day for further new updates. 경마
OdpowiedzUsuń