Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje

    



"Tłumaczył, czym jest dla niego perła: "To rodzaj skazy, która wytwarza się w muszli. Ale właśnie te skazy mogą być piękne. Czasami skaza jest cenniejsza od obiektu, który skaziła."

Postać profesora Vetulaniego dość intensywnie przewijała się przez moje studenckie lata; był to czas, kiedy trudno było zdobyć miejsce na jego wykłady podczas Tygodnia Mózgu, a w księgarniach regularnie pojawiały się nowe książki, nad którymi pracował z Marią Mazurek. Ta biografia jest dobrym uzupełnieniem pozostałych książek autorstwa profesora i pozwala na stworzenie pełniejszego obrazu naukowca, który w ostatnich latach swojego życia intensywnie poświęcał się popularyzacji nauki.
Tę, jak i wiele innych książek o niezwykłych postaciach, znajdziecie wśród biografii na taniaksiazka.pl.

To naprawdę pełna książka: solidnie wydana i porządnie opracowana. Bazą są tutaj materiały udostępniane przez rodzinę i opowieści snute przez synów oraz wnuka profesora Vetulaniego, a także jego współpracowników i przyjaciół. Na nieco ponad 400 stronach rozsnuwa się historia życia nie tylko samego naukowca, ale i jego przodków i rodziny. Bezpośredniość i szczerość wszystkich opowiadających o profesorze osób sprawiają natomiast, że ta biografia ma w sobie pewien wyjątkowy rys: nie jest klasyczną, ładną laurką, stawiającą głównego bohatera na piedestale. W równym stopniu wskazuje na jego osiągnięcia i dokonania, co przypomina o wadach i błędach.


Oto zapis nietuzinkowego życia postaci niebanalnej i kontrowersyjnej, wielokrotnie prowokującej swoimi opiniami (choć niejednokrotnie skłaniającej do głębszych refleksji). Nie do końca zdarzało mi się odnajdywać w chronologii wydarzeń, bo choć całość jest ułożona od dzieciństwa do momentu śmierci profesora, w międzyczasie są dygresje i przeskoki w czasie. Pewne jest jedno: dopiero po przeczytaniu całości i złożeniu wszystkich elementów - dzieciństwa w czasach okupacji, śmierci brata, napiętych relacji z ojcem, wyjazdu do Stanów i późniejszego powrotu, piętrzonych trudności w rozwijaniu kariery - można spojrzeć na postać profesora z nieco innej perspektywy. Subiektywnie chwilami miałam wrażenie, że wkraczamy na grząski grunt TMI (too much information) i że jednak aż tak dokładne opracowanie różnych sfer życia nie było mi potrzebne. To odczucie na pewno jednak będzie się różniło w zależności od ciekawości czytelnika.

Biografia jest poświęcona zarówno życiu prywatnemu, jak i karierze Jerzego Vetulaniego i jego pracy naukowej; pojawia się tu trochę mniej znanych faktów i sporo informacji, które zwykle są pomijane w zdawkowym przedstawianiu tej ścieżki w mediach. Autorka bacznie przygląda się kolejnym etapom pracy zawodowej profesora i stopniowej ewolucji jego zainteresowań naukowych, od doktoratu aż po dojrzałą karierę i aktywizm. 

Część poświęcona życiu prywatnemu odsłania jeszcze inną stronę profesora, czasem trudną, nieustępliwą, nieznoszącą sprzeciwu. Po lekturze całości zauważam, jak trafny jest tytuł - "Vetulani. Piękny umysł, dzikie serce" to dokładnie to, co chciałoby się powiedzieć, poznawszy tę postać nawet tak powierzchownie jak tylko podczas lektury książki. Wiele miejsca poświęca się też w tej książce rodzinie, a cichą bohaterką tej złożonej tkanki jest dla mnie żona profesora, Maria.



Na szczególną uwagę zasługuje też wydanie książki - tekst jest uzupełniony o zdjęcia z rodzinnego archiwum, fragmenty korespondencji i własnej twórczości profesora Vetulaniego. Dodam jeszcze tylko, że tę książkę świetnie się czyta, kiedy zna się mniej więcej ten krakowski światek, kojarzy miejsca i przewijających się w tle bohaterów towarzyszących Vetulaniemu. 

Katarzyna Kubisiowska
"Vetulani. Piękny umysł, dzikie serce"
Wydawnictwo Znak Horyzont, 2022





Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

   



Mogę mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, a potem i tak się zdziwię, że zakupiłam bilet lotniczy za 80 zł w obie strony na lotnisko, z którego do miasta dostanę się w jedną stronę za złotych 150. No zdarza się :D 

Oslo jest tak kompaktowym miastem, że choć spędziłyśmy tam więcej czasu, przy większej intensywności można ten plan spokojnie zrealizować, dysponując 48 godzinami. Największy plus jest taki, że wszędzie można dotrzeć komunikacją miejską, a karta, choć nie jest najtańsza, obejmuje wszystkie środki transportu z promem na sąsiadujące wyspy włącznie.

Skąd startujemy?

1. Spacer wzdłuż rzeki Akerselva | Walk along the Akerselva river



Trasa zaczyna się co prawda nad jeziorem Maridalsvannet, ale przy ograniczonych możliwościach czasowych można zacząć spacer trochę bliżej centrum. Żeby zacząć od (subiektywnie) najbardziej spektakularnego przystanku na trasie, czyli wodospadu Vøyenfallene, najlepiej jest wysiąść na przystanku Biermanns gate i po dotarciu do rzeki zacząć przemieszczać się na południe.




W niedzielę warto też po drodze zajrzeć na Ingens Gate Market - to targ rękodzieła, na którym można kupić świece z kameralnych manufaktur, wydziergane przed chwilą rękawiczki lub skarpetki, rysunki i akwarele, a nawet przetwory.  




2. Centrum: Karl Johans Gate i Pałac Królewski 

W ciepłe, słoneczne dni Karl Johans Gate tętni życiem - przez główny deptak miasta przetacza się mnóstwo osób. Tuż obok historycznej siedziby parlamentu jest też jedno z niewielu miejsc, gdzie znajdziemy duży sklep z pamiątkami :D. Magnes lub breloczek to wydatek ok. 35 zł, pocztówka - 10 zł, pamiątkowy kubek to ok. 50 zł.



Pałac jest położony na wzniesieniu, skąd rozciąga się też ciekawy widok na Oslo i prowadzącą do budowli promenadę. Codziennie o 13:30 można tu też zobaczyć uroczystą zmianę warty. 


3. Park Vigelanda | Vigeland Sculpture Park

Z przystanku obok pałacu przemieszczamy się tramwajem w stronę Parku Vigelanda i całego kompleksu, czyli Frognerpark. Do przystanku Vigelandsparken dojeżdża tylko jedna linia tramwajowa (12), ale najłatwiej jest dostać się czymkolwiek do przystanku Majorstuen (linia 3) i przejść kawałek do głównej bramy. Inną opcją jest przyjechanie z drugiej strony do przystanku Skøyen i wejście do parku od drugiej strony (ale to już będzie ok. 20 minut spaceru). 



To Park Vigelanda to zbiór rzeźb przedstawiający blisko 600 postaci. Niektóre z nich są bardziej kontrowersyjne, inne mniej, jeszcze inne wymagają pocierania pewnych miejsc na szczęście. Sam park jest rozległy, latem czynna jest fontanna, nie brakuje miejsc, by usiąść i każdy spokojnie znajdzie miejsce, w którym nikt nie będzie mu przeszkadzał. 



3. Barcode i zachód słońca z Edvard Munchs Plass | The Barcode Project and sunset viewing from Edvard Munchs Plass
Barcode nie oferuje może zbyt wiele atrakcji turystycznych, bo w końcu to biurowce, ale w tej nowoczesnej części centrum Oslo nie brakuje restauracji oferujących kuchnie z przeróżnych zakątków świata. Warto też się pokręcić po okolicy, bo jest tu mnóstwo insta-friendly zaułków i ciekawej architektury do podziwiania, a potem spacer po Akrobaten Bru.  





Okolicę po drugiej stronie Akrobaten Bru można sobie zostawić na kiedy indziej -  przed zachodem słońca warto wrócić na Edvard Munchs Plass po drugiej stronie ulicy Dronning Eufemias Gate...



...i zająć sobie miejsce na jednej z ławek przy nabrzeżu. Ten duży budynek po prawej to gmach muzeum Muncha, a po lewej widać nowe zabudowania. Ta okolica wygląda zupełnie inaczej na Google Streetview; część zdjęć jest sprzed 13 lat, a Oslo przeszło na przestrzeni ostatniej dekady ogromną przemianę.



Dzień 2
1. Norweskie Island Hopping - Hovedøya | Island Hopping,  but make it Norwegian - Hovedøya

Karty miejskie do zbiorkomu w Oslo obejmują też promy obsługujące linie na pobliskie wyspy, więc warto skorzystać z tej okazji i wybrać się chociaż na najbliżej położoną Hovedøyę. Promy odpływają z przystani w okolicy Aker Brygge, a na wyspy płynie linia B1 (Øyene). Do pierwszej wyspy płynie się +- 10 minut, a pierwsza możliwość powrotu jest po 45 minutach. To wystarczy na krótki spacer (na pewno nie na obejście całej wyspy), ale jest tu cała publicznie dostępna infrastruktura do grillowania, stoliki, boisko sportowe i kilka miejsc do zobaczenia, więc można też spędzić tu cały dzień. 


Zawsze to też możliwość spojrzenia na Oslo z trochę innej perspektywy :)


2. Damstredet


Wyprawa na Damstredet to punkt obowiązkowy wycieczki - tutaj można się trochę poczuć jak bohaterowie powieści Astrid Lindgren :). Chwilami aż trudno uwierzyć, że ta klimatyczna uliczka jest położona bardzo blisko centrum miasta.

3. Ekebergparken

Warto wybrać się tutaj wcześniej i zostać do zachodu słońca, który najlepiej podziwiać z punktów widokowych przy restauracji (widoki na miasto), albo przy rzeźbach (widoki na fiord). Ekebergparken to spory teren, w którym nie brakuje ciekawych instalacji i rzeźb, więc znów: warto spędzić tu trochę więcej czasu. Są tu trasy spacerowe, jest muzeum i sklepik z pamiątkami, grupy mogą też zapisać się na spacer z przewodnikiem - więcej informacji możecie znaleźć tutaj.


Spośród tych rzeźb, które udało mi się zobaczyć, ta skradła moje serce. Nazywa się "Dylemat" - nadzwyczaj trafnie, prawda?



4. Zachód słońca z budynku Opery | Sunset celebration at Oslo Operahuset


I wisienka na torcie - jeśli traficie do Oslo tylko na jeden dzień i macie szansę zobaczyć jeden zachód słońca, warto go podziwiać z dachu Opery. 


Sam budynek jest naprawdę spektakularny, a bryła jest przemyślana tak, że właściwie każde miejsce jest dostępne dla spacerujących. Można ją obejść dookoła również na dachu, podziwiając widok rozciągający się na miasto i fiord we wszystkich kierunkach.


 

5. A po zmroku - światła w Tullinkvartalet | Tullinkvartalet illumination (Universitetsgata 7-9)



I jako bonus - jedno z ciekawszych miejsc, którego magię widać dopiero po zmroku. Między budynkami tworzącymi Tullinkvartalet wędrują pasma światła, za którymi można podążać w głąb zabudowań. Na żywo wygląda rewelacyjnie!



Last but not least, zakupy :D. Oslo nie jest najtańszym miejscem jeżeli zarabia się w złotówkach i wydaje w koronach, ale mają też przeeepyszne słodycze, dla których zdecydowanie warto zrobić miejsce w budżecie.
Można też wybrać się na zakupy trochę dalej od centrum. Duże opakowanie Smashów kosztowało w sklepie przy dworcu kolejowym ok. 57 NOK, ale już w sklepie Extra w dzielnicy Majorstua (która do najtańszych w sumie też nie należy) to samo opakowanie kosztowało 36 NOK. Najdrożej było w małych sklepach 7-Eleven (mają przebitkę porównywalną z Żabkami), trochę taniej jest w sklepach Rema1000 i wspomnianym już Extra.
Duża tabliczka czekolady to wydatek między 19 a 29 NOK. Opakowanie 500g sera brunost z mleka krowiego kupiłam za 57 NOK. Za te słodycze na zdjęciu wyszło 160 NOK, czyli około 80 złotych. Było warto. :D



Share
Tweet
Pin
Share
2 komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ▼  2022 (31)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ▼  maja (2)
      • Biografie niezwykłe | "Vetulani. Piękny umysł, dzi...
      • 48 godzin w Oslo - plan zwiedzania | Oslo in 48 hours
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates