Facebook Instagram (Fuzja Smaków) Instagram (alakko.reads)

Fuzja Smaków

  • Home
  • O mnie
  • Kontakt
  • Spis Przepisów
    • Ciasta
    • Obiady
    • Ciasto drożdżowe
  • Recenzje

 


Późna jesień to wycieczki do sadu, w którym na nagich drzewach wiszą ostatnie czerwone jabłka. Powietrze poprzecinane wstęgami pajęczyn ciężkich od kropli rosy i rozsnute w zakątkach resztki mgły. W całej nieprzewidywalności 2020 nieustępliwość pór roku jest na swój sposób kojąca, przynosząc oswojone już kolorowe liście, szare poranki i pierwsze przymrozki.

W rzeczywistości, która każdego dnia zmienia się jak w kalejdoskopie, dobrze jest chwycić się tego, co tak dobrze znane. Zapachu jabłek, dzikiego winogrona i zielonych, orzechowych łupin. 
 
 

Nasza jesień pachnie też tymi ciastkami - od kilku lat zresztą, bo ten przepis na blogu już jest, ale to takie comfort food, że przypomnę go mimo wszystko. Gdybym znalazła ten przepis w starej książce kucharskiej, pewnie znalazłabym tam przymiotnik oszczędne albo coś równie uroczego, sugerującego dużą sprawność w zarządzaniu kuchennymi finansami ;). W oryginalnym przepisie zaleca się użycie margaryny, ale można ją zastąpić masłem.
 


     Kruche ciasteczka z jabłkami "całuski"
 
2 żółtka

500 g mąki (typ 550)

1,5 łyżki śmietany 18%

1 łyżeczka proszku do pieczenia

200 g tłuszczu (masło, margaryna lub pół na pół)

500 g umytych, obranych jabłek (pokrojonych na ósemki)


Mąkę wysyp na blat i dodaj posiekane masło/margarynę. Dodaj żółtka, śmietanę i proszek do pieczenia, a następnie szybko zagnieć ciasto - będzie się kleić, dlatego dobrze jest sobie przygotować trochę mąki do ewentualnego podsypania.

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Rozwałkuj ciasto na grubość ok. 0,5 cm; jeśli nadal będzie się rwać i kleić, rozwałkuj je między dwoma arkuszami papieru do pieczenia. Wycinaj koła, w każde włóż ósemkę jabłka obtoczoną w grubym cukrze. Delikatnie sklej brzegi w załamaniach i ułóż ciastka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Piecz przez około 15-20 minut na złoty kolor, a przed podaniem oprósz cukrem pudrem.



 

 

Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze

 
Trzymałam tę książkę w ręku i zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Biografii? Suchego reportażu? A może thrillera psychologicznego z domieszką true crime? Dostałam opowieść, po której nie patrzy się już na świat tak samo. Nawet jeśli do wydarzeń i mediów podchodziło się zawsze z pewną nieufnością. 
 
Czy chciałabym cofnąć czas, nie przeczytać jej i żyć beztrosko? Nie. Z tym jest trochę tak, jak z oglądaniem Netflixa w trakcie sesji. Niby wiesz, że nie powinnaś, ale odpalasz kolejny odcinek.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że afera z Cambridge Analyticą gdzieś się odbiła w polskich mediach, ale w dużej mierze przeszła bez echa. Nic dziwnego – Facebook się zatrząsł, ale na krótko, temat wydawał się głównie dotyczyć społeczeństwa amerykańskiego, więc ostatecznie to nie nasza sprawa, przywoływano kwestię referendum w sprawie Brexitu czy wyborów prezydenckich w Stanach – polityki, która też wydaje się być tak daleko, że nie ma wpływu na naszą codzienność. Chciałabym, żeby po tę książkę sięgnęło więcej osób. To opowieść o firmie konsultingowej. Nie brzmi ciekawie? To opowieść o firmie konsultingowej, która zmieniła bieg świata i wpłynęła na wyniki głosowania w najpotężniejszych krajach globu. A to już zmienia postać rzeczy.
 
Cambridge Analytica nie powstała z intencją zachwiania supermocarstwami. Siłą firmy było pionierskie wykorzystywanie luk prawnych i możliwości pozyskania olbrzymich ilości danych, które sami udostępniamy w Internecie, a początek tej opowieści sięga właściwie 2004 roku i harwardzkiego akademika, z którego wystartował Facebook. CA była w stanie wyodrębnić i opracować kosmiczne ilości danych umożliwiających profilowanie społeczeństwa i przedstawianie im pożądanej narracji w mediach społecznościowych. Kiedyś baliśmy się podprogowej reklamy, która między słowami wyciągała nam pieniądze z portfela. Obecnie wydaje się, że ceny ropy przestają mieć znaczenie, bo najcenniejszą walutą są nasze dane. 
 

Najważniejsze w tej książce jest to, że sięga do samego źródła. Choćbyśmy chcieli, nie dotrzemy już do nikogo, kto byłby bliżej wszystkich działań Cambridge Analytiki. Christopher Wylie, postać niezwykle ciekawa i barwna, zabiera nas w podróż po najmroczniejszym zakątku na styku mediów społecznościowych, polityki i światowych korporacji, obnażając ich bezwzględną naturę. Lektura tej książki uświadamia, że tak naprawdę nasza rzeczywistość jest tylko rezultatem rozgrywki gigantów, w której jesteśmy tylko pionkami. Jest to przygnębiająca wizja, ale sama świadomość o tym, że takie rzeczy się dzieją, wiele zmienia – pozwala dwa razy zastanowić się nad tym, co widzimy w social mediach i pochylić nad wpływem tych treści na nasze decyzje. 
 
Wylie nawiązuje także do historii Stanów Zjednoczonych i świata, nakreślając szerokie tło dla zdarzeń ostatnich lat. Z perspektywy Europejczyka na pewno pomaga to w zrozumieniu złożonych relacji między miliarderami z ambicjami kształtowania krajobrazu politycznego, koncernów medialnych i użytkowników mediów społecznościowych. Odpowiada też na wiele pytań, nad którymi zwykle się wcale nie zastanawiamy – bo niby jak kolonialna przeszłość ma się do obecnego notorycznego łamania praw mieszkańców krajów rozwijających się? I czy rozwiązując niewinny quiz na Facebooku można sprzedać dane nie tylko swoje, ale i setek osób zaliczanych do grona naszych Facebookowych znajomych? Wylie zgłębia zagadnienie kapitalizmu nadzoru i udowadnia, że wybory to jedynie początek problemu, a potencjał mediów społecznościowych i zbiorów danych może zdumiewająco szybko obrócić się przeciwko ich użytkownikom.
 

Fakt, że Cambridge Analytica znikła nie zmienia jednak kwestii, że była tylko jedną z wielu firm działających w podobny sposób. Co prawda tą, z której usług korzystali ludzie o wyjątkowych możliwościach i określonych przekonaniach, skłonni do walki bez żadnych skrupułów, ale nadal: jedną z wielu. 
 


„Mindfuck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuć demokrację” to literatura faktu, której bliżej do scenariusza horroru albo porywającego thrillera psychologicznego. Nie sposób się od niej oderwać, a niektóre fragmenty sprawiają, że po plecach przebiegają ciarki. Poza wprowadzeniem czytelnika w świat badań socjologicznych, politycznej rzeczywistości i big daty, Wylie poświęca sporo miejsca własnym emocjom, częściowo usprawiedliwiając swoją rolę w (wątpliwym moralnie, ale jednak niekwestionowanym) sukcesie działań Cambridge Analytiki. I choć sporo tu kajania się w stylu wiedziałem, że robię źle, ale nadal tam pracowałem, ostatecznie ujawnia skalę tego procederu i zdumiewający wpływ, jaki CA wywarła na opinię publiczną na całym świecie. To jest kawał literatury, która pomoże Wam lepiej zrozumieć nienamacalną, cyfrową rzeczywistość, w której przyszło nam się poruszać. Zwłaszcza, gdy tak sprawnie przenika ona do całkiem realnej codzienności.
 
Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję Insignis Media. To była świetna, choć przerażająca przygoda.





Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Newer Posts
Older Posts
Przepisy kulinarne

About me


About Amalie

Piekę, czytam, podróżuję, fotografuję. A potem o tym wszystkim tutaj piszę.

Follow Me

  • Instagram
  • Facebook
  • Bookstagram

recent posts

Blog Archive

  • ►  2022 (16)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (19)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2020 (20)
    • ►  listopada (4)
    • ▼  października (2)
      • Oprószone cukrem pudrem, kruche ciasteczka z jabłk...
      • Dystopijna rzeczywistość. "Mindfuck. Cambridge Ana...
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (19)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2018 (33)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (35)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (3)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (7)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2015 (2)
    • ►  grudnia (2)
  • ►  2014 (9)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2013 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2012 (61)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2011 (65)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (6)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2010 (40)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (6)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (5)

Created with by BeautyTemplates