Rosół ma zalet na pęczki, a najważniejszą jest chyba to, że ugotowanie sporych ilości zupy zapewnia nam automatycznie obiady na następne trzy dni. I to całkiem różne. Rosół można przerobić na wszelkiej maści zupy, w tym kremy (nie sposób tu nie wspomnieć o sztandarowym poniedziałkowym daniu jakim jest pomidorowa - u nas zawsze z lanym ciastem) a oprócz tego pozostawia nas z całkiem potężną ilością gotowanego mięsa.
Do potrawek z kurczaka część osób podchodzi raczej nieufnie (zakładam że to ta część, która została skatowana tym wybitnym daniem na stołówkach szkolnych/szpitalnych/przyzakładowych) a część, tak jak ja, nie posiada z nim żadnych wspomnień i pewnego pięknego dnia postanawia zutylizować mięso w taki właśnie sposób. Kompletnie nie wiem skąd ten pomysł. A może to kwestia tego, że wróciłam na trzy tygodnie do domu i znów czuję się trochę tak, jakbym była w liceum i wszystko było trochę lepsze.
Wygrzebałam z Nigellowej Kuchni przepis na potrawkę z kurczaka i mocno go zmodyfikowałam; głównie dlatego że miałam już ugotowane mięso i marchewkę. W oryginalnym przepisie był również groszek.
Zieloną część pora kroimy w krążki. Na patelni roztapiamy masło, wrzucamy pora i dolewamy kilka łyżek wody. Solimy, zostawiamy pod przykryciem aż zmięknie. Kurczaka kroimy w paski (wcale nie chcę też powiedzieć, że potem się rozleci), dodajemy ugotowaną fasolkę szparagową, pokrojoną w kostkę marchewkę z rosołu i chili. Całość zalewamy resztą rosołu (to ma być ok. 300-350ml zupy, nie więcej), doprowadzamy do wrzenia. Dorzucamy sproszkowane chili i musztardę (najlepsza to Dijon), całość mieszamy.
Potrawkę Nigella poleca podawać albo z ziemniakami, albo z ryżem - wybrałam drugą wersję. Smakowało zaskakująco dobrze. Może nawet trochę jak comfort food.
Lubię, mimo złej sławy :)
OdpowiedzUsuńRosół :)
OdpowiedzUsuńPotrawkę bardzo lubię. Jakoś nie mam żadnych złych jedzeniowych wspomnień, mimo, że wielu rzeczy nie znosiłam. Tyle, ze nie przypominam sobie, by ktoś coś kiedyś we mnie wmuszał. Teraz jem prawie wszystko.
Pozdrawiam :)
Lubię to :D
OdpowiedzUsuńWiosenny talerz :)
OdpowiedzUsuńTakie dania kojarzą mi się z rodzinnym ciepłem i miło spędzonym popołudniem ;) A w tym ciągłym zabieganiu czasem tego brakuje ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń