Wpisawszy tytuł jakoś sobie
pomyślałam, że może ktoś trafi tutaj z myślą, że to podsumowanie największych
literackich dokonań w 2016 – najlepszych debiutów, kontynuacji, premierowych
publikacji i innych tego typu wydarzeń. Rozczarowani zatem będą ci, którzy
liczyli na parę słów o tym, co się dzieje w świecie wielkiej literatury – ten post
jest bowiem całkowicie o (werble) MNIE.
Z zasady nie mam postanowień
noworocznych (jakby mało było rozczarowań i zdawanie sobie sprawy z tego, że
niewiele udaje się osiągnąć spośród wszystkiego, czego sobie naobiecywaliśmy
kilka dni wcześniej było szczególnie przyjemne) i nie zaczynałam 2016 z myślą,
że przeczytam 52 książki ani książki w ogóle w liczbie zbliżonej do 50.
Zwłaszcza, że w 2015 przeczytałam ich 28. Wczoraj jednak dodawałam na
lubimyczytac nową półkę i uświadomiłam sobie, że od pierwszej w moim życiu
realizacji postanowienia noworocznego dzieliła mnie zaledwie jedna książka, bo
w ubiegłym roku udało mi się ich przeczytać jednak 51. Not too shabby.
Było w tych 51 kilka książek
dość pokaźnych - Małe Życie i Księgi Jakubowe,
objętością sięgające prawie czterech cyfr, Kobiety
w kąpieli, Ktoś we mnie i Historia
Pszczół czyli między 400 a 500 stron lektury. Najwięcej przeczytałam w
grudniu, bo aż 8 – głównie to chyba zasługa długich wieczorów i Świąt. Przede
wszystkim jednak to zasługa Kindle; ten prezent od rodziców otrzymałam tuż po
obronie i od tamtej pory jestem z nim praktycznie nierozłączna. Kiedy dojeżdżałam
codziennie do biura około 40 minut w jedną stronę prawie zawsze czytałam w
drodze; książki woziłam ze sobą sporadycznie, bo zabieram ze sobą tylko torbę
na laptopa i do niej już żadne nadprogramowe pakunki mi się nie mieszczą.
Kindle mieści się jednak wszędzie, a jak się okazuje, w czasie pół godziny można
przeczytać całkiem sporo.
Na przestrzeni tych dwunastu
miesięcy trafiłam na książki znakomite i na te, których wspomnienie powinno
chyba pojawiać się chyba tylko w sennych koszmarach. 10 w skali LC otrzymały u
mnie tylko dwie pozycje – Solaris i Małe Życie. Gwiazdka mniej przypadła Księgom Jakubowym, Fatum i Furii i Annie Kareninie (razem ze wstydem, że
dopiero teraz się zabrałam za tę klasykę). Było kilka ósemek, które głównie
pojawiają się przy książkach Zygmunta Miłoszewskiego. Były też spektakularne
rozczarowania – takim akurat stały się długo wyczekiwane Lampiony (zwłaszcza w kontekście trylogii z Meyerem, którą też
czytałam w tym roku) i Maestra, która
jest chyba pierwszą książką, której nie mogę ocenić nijak inaczej niż na 1.
Trochę miałam wrażenie, że w jakiejś 1/3 książki autorka nie pamiętała już czy
chce napisać coś w stylu 50 Shades of Grey, scenariusza Mody na Sukces czy też
najbardziej chciałaby pochwalić się znamienitą znajomością luksusowych marek.
Brr. Były też odkrycia, w postaci Dziewczyny z portretu (ale nie wiem jak
duży wpływ miał na to film z Alicią Vikander) czy książek Filipa Springera.
Ogólnie zatem – był to dobry
rok pod względem literatury. Sporo tych książek wpadło mi w ręce całkiem
przypadkiem, część wybrałam na podstawie rekomendacji albo wreszcie próbując
przeczytać książki, które posiadam. Na tej płaszczyźnie też jest jakiś sukces,
bo ze stosu, który ułożyłam rok temu, udało mi się przeczytać całkiem sporo J
Tradycyjnie na rok 2017 nie
mam żadnych postanowień. Bądźmy poważni :D
Mimo wszystko... bardzo ciekawy post, jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń