Przed-wiośnie, przed-nówek
Przypomniałam sobie ostatnio o tych wszystkich przed-słowach, które w jakimś ogólnym założeniu mają nas przygotować do nadejścia kolejnej pory roku
A tymczasem okazuje się, że ta pora roku, do której tak pieczołowicie się przygotowywaliśmy przed laty, że aż ewolucja języka polskiego zawędrowała gdzieś w meandry słowotwórstwa i powstały takie urocze twory, zaczyna nam uciekać. Źródła twierdzą, że już wkrótce będziemy mieć dwie pory roku. Lato i zimę. Dobrze? Źle? Gdyby było to wideo, na wszelki wypadek nagrałabym obie reakcje.
Ostatnio modne jest wszystko co vintage, jakiś czas temu bardzo modne było gotowanie vintage (a może i nadal jest), a nie sądzę żeby coś było bardziej vintage od szarych klusek na ziemniakach, których oczekiwałabym na stole, gdyby przyszło mi się gościć na przednówku u gospodarza z czasów Reymontowskich Chłopów. Szare kluski są ponoć nadal dość popularne w Wielkopolsce (są? czy to tylko miejska legenda?) - a nawet jeśli nie, to pojawiły się w Opium w Rosole pióra Musierowicz, i od tamtej pory kusiły, żeby je zrobić. A co najlepsze, bo nie dowierzałam, one naprawdę SĄ szare, co jest dla mnie jakąś tajemną magią, skomplikowaniem procesów chemicznych ? zmianą w tej przyziemnej postaci ziemniaka którego przetwarza się na coś innego.
1 kg surowych ziemniaków
1 jajko
mąka
łyżeczka soli
Ziemniaki zetrzeć - najlepiej na bardzo drobnej tarce, albo w ogóle przy pomocy robota - kluski robione z ziemniaków startych na grubszych oczkach jakoś się rozpadają. Ziemniaki odstawić na dziesięć minut, potem odcisnąć na sitku. Woda, która zostaje w garnku / misce musi chwilę odstać, potem delikatnie ją zlewamy, odzyskując skrobię która osadziła się na dnie. Do ziemniaków i skrobi dodajemy jedno całe jajko, sól oraz mąkę - wsypać jej tyle, aby mieszając masę łyżką praktycznie stawała w miejscu. Na kilo ziemniaków wyjdzie tej mąki przynajmniej 200g - ale to też zależy od ich rodzaju.
Woda, na której gotować będą się kluski, ma wrzeć. Kluski są dobre dosłownie w chwilę po tym, jak wypłyną na wierzch. Podawać je można z zasmażaną kapustą albo z cebulą podsmażaną na maśle.
A ja nie umiem ich robić! :(
OdpowiedzUsuńChcesz mi takie zrobić?
Oczywiście że tak :D
UsuńA u mnie takie kluski nadal żyją i mają się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńRobi je moja babcia. Lubię je, nawet bardzo. :)
I dobrze. Takie rzeczy trzeba podtrzymywać w tej nowoczesnej codzienności ;)
UsuńMnie też się nie udały, pomimo kilku prób. A to danie to wspomnienie z babcinego domu...
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wynika, że można do nich załadować dość sporo mąki, żeby się nie rozleciały. Może w ten sposób zadziała? :)
UsuńA ja takich klusek nie znam, ale podobają mi się :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam... Niestety trzeba do nich odpowiednich ziemniaków, a jakoś tu nie mogę trafić...
OdpowiedzUsuńOj tak! Te kluski kojarzą mi się zawsze z moją babcią. Uwielbiam je! Ze skwareczkami pycha! U mnie mówi się na nie "obijoki". Łyżką obija się o garnek i tak właśnie powstają :)
OdpowiedzUsuń'Obijoki' zastąpiły u nas w domu ich pierwotną nazwę :D Zatem przyczyniłaś się do poszerzenia naszego domowego słownika :D
UsuńLubię! Zdecydowanie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńczy to trochę nie leniwe bez sera? Bo nie kojarzę, a kluski wszelkich rodzajów wielbię;D
OdpowiedzUsuńLeniwych nigdy nie robiłam, bo jakoś u nas w domu nie było takiej tradycji ;) Ale wygooglałam, i znów do leniwych ponoć nie używa się ziemniaków. Także nie wiem :D
UsuńU mnie też funkcjonują (chociaż nie jestem z Wielkopolski a ze wschodniego Łódzkiego):) Obowiązkowo podane ze skwarkami oraz szklanką gorącego gotowanego mleka :D
OdpowiedzUsuńNa mleko bym nie wpadła, baardzo ciekawy dodatek :D
Usuńjaka maka?
OdpowiedzUsuńZwykła pszenna, ja do wszystkiego używam Zamojskiej.
UsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńU mnie w domu jak robi się kluski ziemniaczane to wszyscy mają przysłowiową 'radochę'. Najgorsze tarcie ziemniaków. Aha i formowanie klusek, z łyżki to też jest swego rodzaju test. Mądrość ludowa mówi, że dużę kluski robi leniwa gospodyni, której nie chce się stać nad garnkiem a pracowita robi malutkie kluseczki, formowane małą łyżeczką :)
Nie pojmuję jak można żyć na świecie i nie znać szarych klusek. Z kapustą kiszoną albo białym serem, złotą cebulką i skwarkami albo podsmażonym boczkiem, zawsze pyszka!
A szare są tylko ze starych ziemniaków. Latem jak robi się z młodych to udają się żółciutkie i delikatne.
Po wielkości tych klusek to chyba od razu wiadomo z kim mamy do czynienia...;) A tam, ja myslę że jeśli mieszka się w terenach gdzie nie są tak popularne to można jakoś bez nich żyć - nawet nie wiedząc o tym że istnieją ;)
UsuńKażde jedzenie, które przewija się przez Jeżycjadę zostaje w głowie i, tak jak napisałaś, kusi. Nie wiem czy to siła pozytywnej aury tych konkretnych książek, ale inne potrawy w literaturze nie zapadają mi w pamięć do tego stopnia. Może to właśnie dlatego, że u Musierowicz idą najczęściej w parze z domowym ciepłem, atmosferą wspólnego przygotowania itp. - w każdym razie wcześniej "szare kluski" nie brzmiały dla mnie szczególnie apetycznie, a teraz daję naturze przyzwolenie na jeszcze jeden zimowy dzień, żeby móc się takowymi porządnie rozgrzać!
OdpowiedzUsuńTeż tak mam z Jeżycjadą :) Lubię też próbować przepisów Musierowicz z Łasucha... i Całusków... choć na razie dopiero kilka zrealizowałam. I nie wiem czy to kwestia sentymentu książkowego, ale to jedzenie smakuje zawsze zaskakująco dobrze ;)
UsuńPrzypomniałaś mi dzieciństwo. Mam często robiła mi takie kluseczki.
OdpowiedzUsuńale fajne te kluski! takich chyba jeszcze nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńA na Śląsku robi się także śląskie kluski w takiej wersji. Są pyszne :). Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOo proszę :) Dobrze wiedzieć!
UsuńMoja babcia takie robiła. Czyste węgle podsmażone na maśle- połączenie idealne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te kluchy,moja Mama robi takie pyszne,ja niestety musze sie jeszcze troche doszkolic w tym temacie:)
OdpowiedzUsuńNiby zwykle kluski, ale to syte i pożywne danie, kilka się zje i jestes pelny przez kilka godzin ;] robiac ostatnio zakupy online szukalam gotowych klusek i ciezko bylo o dobre wyroby, a ja sama zawsze ciezko mialam z zebranie sie do takiej roboty. Teraz widze ze dla chcacego nic trudnego :)
OdpowiedzUsuńPo wypłynięciu na wierzch kluski (nawet bardzo małe) są jeszcze w środku surowe, trzeba jeszcze gotować 2-4 min. - zależnie od wielkości
OdpowiedzUsuńRodzina mojej babci pochodzi z woj. zamojskiego i w naszej rodzinie kluski podawane są ze smalcem, skwarkami i kruszonym serem białym :)
OdpowiedzUsuńdo szarych klusek tylko stare pyry!!!!!!!!poznaniak
OdpowiedzUsuńmlode sie nie nadaja
U nas mówi się na to kluchy na pyrach i podaje się z kapustą albo marchewką gotowaną. No i skwareczki na to obowiązkowo. ;)
OdpowiedzUsuńA u nas mówi się na nie LEPAKI:)
OdpowiedzUsuńoczywiście, że w Wielkopolsce szare kluchy ze skwarkami nadal są jednym z częstych dań, do tego obowiązkowo kapusta zasmażana i maślanka albo kefir ;) Pozdrowienia z Pyrlandii
OdpowiedzUsuńGotujemy je na Kujawach obowiązkowo do czerniny. Szare- bo starty surowy ziemniak szarzeje po dłuższym czasie (kwestia kontaktu z tlenem)
OdpowiedzUsuń