Czasem zastanawiam się jakie kryterium doboru przyjmują inni, kiedy tworzą swoje listy „do przeczytania”. U mnie dominuje szeroko pojęta przypadkowość, przy czym pierwszeństwo zwykle mają książki znalezione w bibliotece (widmo kary) – nawet tam jednak sięgam przede wszystkim po ładne okładki. W podobnych okolicznościach porwałam z półki dwie książki z trylogii napisanej przez Alwyn Hamilton: Buntowniczkę z pustyni i Zdrajcę tronu.
Pokusiłabym się o stwierdzenie, że to jedne z najpiękniejszych okładek, jakie widziałam w swoim życiu. Tutaj też muszę powiedzieć: drogie Wydawnictwo Czwarta Strona, chapeau bas. Moim skromnym zdaniem polskie wydanie jest o wiele czytelniejsze przy równoczesnym zachowaniu spójności z obcojęzycznymi wydaniami. Jedynym mankamentem, który zaobserwowałam na przeczytanym przez kilka osób egzemplarzu pierwszego tomu, jest wycieranie złotych elementów w miejscach załamania okładki. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedna z najwdzięczniejszych graficznie okładek; jedna z tych, które chce się mieć dla samego faktu ich posiadania.
Nie jest to jednak sytuacja, w której piękne opakowanie skrywa całkowicie niezjadliwy, choć atrakcyjny wizualnie cukierek. Nie jestem przekonana ani do literatury fantasy (moja literacka strefa komfortu jest w przypadku tego gatunku bardzo ciasna i niechętnie wyglądam na zewnątrz), ani do powieści głęboko osadzonych w realiach bliskiego Wschodu. Buntowniczka z pustyni, pierwsza książka serii i literacki debiut Hamilton, pozwala nam bliżej poznać główną bohaterkę – Amani al’Hizę. To właśnie tytułowa buntowniczka, sprzeciwiająca się przeznaczonemu jej losowi; wychowywana w domu swojego wuja, wśród jego licznych córek, raczej nie może liczyć na świetlaną przyszłość. Hamilton akcję powieści umieszcza wśród pustynnych krajobrazów Miraji, natomiast główna bohaterka wraz ze swoimi krewnymi mieszka w Dustwalk - miasteczku położonym w okolicach poetycko zwanych krańcem świata. Jeśli w wielkim mieście rola kobiety sprowadza się do przebywania przy mężu i stanowienia swoistej wizualnej atrakcji, nietrudno sobie wyobrazić jakie jest jej znaczenie w maleńkiej mieścinie.
Marzenia Amani i pogoń za wolnością urzeczywistniają się, gdy na jej drodze los stawia jedno mistyczne stworzenie i jednego całkiem realnego towarzysza podróży z odległych krain. Powieść zyskuje nie tylko dzięki poprawnie zawiązanej intrydze, wprowadzonych postaciach z pogranicza świata rzeczywistego i fantasy, czy ciągłej wędrówce: to przede wszystkim niezwykła maniera pisania Hamilton, dzięki której baśniowy, odległy świat nabiera w wyobraźni realnych kształtów. Bez względu na to, gdzie autorka decyduje się umieścić swoich bohaterów, zawsze opisuje go w niezwykle plastyczny i barwny sposób. Nawet wśród piasków pustyni nie sposób się nudzić, gdy przedstawia je Hamilton. Hamilton być może rozwija narrację powoli, ale czyni to w sposób niezwykły, przeplatając szelmowskie przygody Błękitnookiego Bandyty – który to przydomek zostaje nadany Amani – z doskonale poprowadzonym i wysmakowanym wątkiem uczuciowym.
Jedynym drobnym mankamentem historii jest fakt, że rozległa wyobraźnia czasem może stać się przekleństwem - i tak trochę dzieje się w tym przypadku. W pewnym momencie mamy rozpoczętych mnóstwo wątków, fabuła nieuchronnie zmierza w stronę kulminacyjnego momentu... i nagle dzieje się za dużo. Na kilkudziesięciu stronach przed końcem historii wydarzenia stają się niezwykle chaotyczne i nawet przy najszczerszych staraniach ciężko jest równocześnie objąć wszystkie wątki myślami. A mimo wszystko to nadal sprawnie nakreślona historia pełna barwnych postaci, tocząca się wśród niezwykłych pejzaży bliskowschodnich krain, opowiedziana przez niezwykle dzielną, zdecydowaną - może wręcz nieco bezczelną - ale i sympatyczną główną bohaterkę. To książka niezwykła, bo przenosi powieść drogi - tak silnie osadzoną w realiach amerykańskich - w rejony całkowicie dla tego gatunku obce, a do tego w dość sprawny sposób wplata w fabułę wątki charakterystyczne dla literatury westernu. Hamilton nie poprzestaje jednak na tym i uzupełnia swoje książki o posmak baśni tysiąca i jednej nocy, sprawiając, że od jej książek nie tylko nie sposób się oderwać, ale też trudno o nich zapomnieć.
Zdrajca Tronu natomiast jest jednym z tych nielicznych przypadków, w których kolejna część serii okazuje się być o stokroć lepszą od poprzedniczki. Żadne z zarzutów, które można było mieć do Buntowniczki (...) nie dotyczą już drugiego tomu, w którym chaos ustępuje starannie zaplanowanym i dogłębnie przemyślanym intrygom. Tym razem przenosimy się wraz z Amani do sułtańskiego haremu; miejsce to pozwoliło Hamilton na absolutny popis literackiej wirtuozerii, w którym szczegółowo opisuje elektryzujący, pulsujący feerią barw świat. Z każdą kolejną stroną czytelnik przekonuje się jednak, że pod warstwą szlachetnych kamieni i tkanin kryje się plątanina konspiracji i spisków, w których stawką jest ludzkie życie. Tłem dla przygód Amani w haremie są szeroko rozbudowywane wątki historyczno-baśniowe - a może i wręcz mitologiczne - dzięki którym możliwe jest zrozumienie specyficznego świata przedstawionego w książce i rządzących nim zasad. Być może autorka opiera swoją opowieść na fundamentach nieco stereotypowych, ale snuje ją w sposób niezwykle sprawny, barwny i wciągający, pozwalając czytelnikowi na domysły i stopniowo ujawniając kolejne zdarzenia. Zdrajca Tronu to opowieść o wielkim spisku, którego celem jest obalenie władzy, a który zmusza grono osób bliskich Amani do zweryfikowania własnych przekonań, poglądów i sympatii. To także opowieść o długo wyczekiwanych spotkaniach, które okazują się być dogłębnie rozczarowujące, ale też i zaskakujących przemianach i władaniu mocami, których istnienia nie jesteśmy nawet świadomi. To przede wszystkim świetnie skonstruowana książka przygodowa, którą można zrozumieć na zaskakująco wielu poziomach, która do każdego czytelnika przemówi w inny sposób, w zależności od jego własnych doświadczeń, wieku i poglądów.
Hamilton być może rozpędzała fabułę stopniowo, wprowadzając etapami nowych bohaterów i budując rozległe tło dla ich przygód - okazała się być jednak nie tylko znakomitą pisarką, ale też i strategiem. Po dwóch częściach pozostawiła dokładnie taki niedosyt, który pozwala tęsknić za bohaterami i oczekiwać z niecierpliwością dalszego rozwoju ich losów, doprowadzając równocześnie do końca część kluczowych intryg. Dlatego czekam na tę trzecią część, choć mam paskudny zwyczaj porzucania większości serii literackich po jednym, maksymalnie dwóch tomach. Hero At The Fall ukaże się w wersji anglojęzycznej 6 marca (data polskiej premiery chyba jeszcze nie została nigdzie podana, ale liczę na to, że wydawnictwo Czwarta Strona nie zawiedzie). Być może ta książka rozczaruje wytrawnych znawców literatury fantasy, być może powtarzane stereotypy doprowadzą do szału każdego, kto zna tę kulturę bliżej - ja mogę powiedzieć ze swojej strony tylko tyle, że spędziłam z tymi książkami trzy wieczory i była to piękna przygoda, czego najlepszym potwierdzeniem niech będzie fakt, że od czasów Małego Życia nie miałam w rękach książki, której po prostu nie potrafiłabym odłożyć na później - a tym razem tak właśnie było. To przede wszystkim powieść skierowana do młodzieży, ale proza Hamilton trafi także do nieco bardziej zaawansowanych wiekowo czytelników. Przez cały czas czytania miałam też wrażenie, że doskonałą osobą do przeniesienia tej historii na ekran byłby Tarsem Singh - i na potwierdzenie swojej opinii polecam obejrzenie The Fall.
0 comments:
Prześlij komentarz