Każdy chyba ma ten zeszyt - czy to babci, czy to po mamie - w którym zgromadzone są te najpilniej strzeżone rodzinne receptury. Poza przepisami powszechnie lubianymi przez całą rodzinę, tymi świątecznymi i od wielkiego dzwonu, tymi z gatunku nadciągających gości i tych całkowicie codziennych, mam wrażenie że zawsze jest w tych spisach kilka takich przepisów, z których nigdy się nie korzysta. Sama świadomość ich istnienia jest dość kojąca, ale albo nie było tradycji przygotowywania tych wypieków, albo ktoś przygotował je wieki temu i nikogo nie porwały. Do kategorii tych przepisów w notatniku mojej mamy zaliczam metrowiec i pleśniak - jestem w stanie je bez problemu zlokalizować, ale nigdy ich nie piekłam.
Pleśniak nie był nigdy przesadnie wysoko na liście moich ciast do przygotowania, ale:
1) jak w wielu innych przypadkach, dane mi było spróbować tego ciasta w jego wyjątkowo smacznym wydaniu
2) udało mi się zdobyć w pracy na ww. wydanie przepis
3) zdobycie ww. przepisu było poprzedzone otrzymaniem słoika domowego dżemu, który był obłędnie smaczny.
Czy uwzględniając zaistniałe okoliczności w ogóle możliwe jest upieczenie jakiegoś innego ciasta w sobotnie przedpołudnie?
Wszystko w tym cieście jest dokładnie takie, jak być powinno. Kruche ciasto sypkie i maślane, beza puszysta, a warstwa dżemu idealnie przełamuje całą tę słodycz. I co najważniejsze - jest tak proste w wykonaniu, że można je zagnieść jedną ręką, poczytać w czasie, gdy chłodzi się w lodówce, a potem zmontować w ciągu kwadransa. Na samym początku ciasto nie zagniotło mi się szybko na gładką masę, ale im dłużej będziecie je wyrabiać, tym bardziej będzie ono jednolite. Nie zalecam dodawania ani większej ilości żółtek, ani śmietanki.
Pleśniak
na formę 30x25 cm
Ciasto kruche:
4 jajka
100 g cukru
200 g masła
2,5 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Mąkę przesiać do dużej miski, dodać proszek do pieczenia, cukier, posiekane masło. Żółtka oddzielić od białek i dodać do suchych składników. Całość zagniatać do powstania gładkiego, nieklejącego się ciasta - to wymaga chwili czasu, ale w miarę równomiernego rozprowadzania masła w cieście będzie się z nim coraz lepiej współpracować. Ciasto podzielić na trzy części - ja podzieliłam je na dwie takie same i jedną nieco większą, przeznaczoną na spód. Do jednej z mniejszych części dodać 1-1,5 łyżeczki gorzkiego kakao i zagnieść. Wszystkie kule ciasta zawinąć w folię, włożyć do zamrażalnika na ok. 30 minut.
Beza:
4 białka
4-5 łyżek cukru
opcjonalnie: kisiel (np. wiśniowy, truskawkowy)
Białka ubić na sztywno z dodatkiem odrobiny soli, stopniowo dodając do nich cukier. Kisiel pozwala usztywnić bezę (mniej wtedy opada, potwierdzone empirycznie), a przy okazji nadaje jej trochę koloru. Jeśli chcecie go dodać, delikatnie wmieszajcie go do ubitej już piany z białek.
Montaż:
Do ciasta potrzebujemy jeszcze słoiczka dżemu, najlepiej kwaskowego.
Schłodzone ciasto wyjąć z lodówki. Blaszkę 25x30 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Największą kulę ciasta zetrzeć na tarce o grubych oczkach i równomiernie rozłożyć starte ciasto na dnie blaszki. Spód posmarować dżemem (nie żałować). Na wierzch zetrzeć kulę czekoladowego ciasta. Następnie przełożyć pianą z białek, a na wierzch zetrzeć jasne ciasto.
Piec w 180 stopniach z termoobiegiem, przez ok. 45-50 minut, regularnie sprawdzając, czy ciasto się nie przyrumienia za bardzo z wierzchu - jeśli tak się dzieje, przykryć je folią. Zostawić do ostygnięcia w uchylonym piekarniku, a przed podaniem oprószyć cukrem pudrem.
Jaki piękny :)
OdpowiedzUsuńNieskromnie przyznam, że faktycznie, pod tym względem niczego mu nie brakuje :D
UsuńO litości, wygląda to cudownie! Na razie mamy ciasto na stanie, ale może by tak na przyszły weekend takiego pleśniaczka... <3
OdpowiedzUsuńZachęcam bardzo! U nas w ciągu ostatniego półtora tygodnia było już dwa razy :D
UsuńZrobiłam. Zastosowałam powidla śliwkowe i dodałam do piany z białek kisiel cytrynowy. Wyszło słodko-kwąśnie. Przepyszne!
OdpowiedzUsuńPrzepis wypróbowany ,pyszny
OdpowiedzUsuń