Jednym z miejsc, które szczególnie chciałam zobaczyć będąc w Nowej Anglii, był kampus Uniwersytetu Harvarda. Harvard jest chyba znany na całym świecie i funkcjonuje jako wzorcowa instytucja, wypuszczająca spod swoich skrzydeł laureatów Nagrody Nobla i polityków kształtujących dynamikę relacji całego świata. Nie brak też jednak mrocznych stron uczelnianej historii, a praktycznie co roku jak bumerang powraca temat wątpliwych praktyk rekrutacyjnych, raczej nieprzyjaznych mniejszościom etnicznym. Warto też dodać, że aż 70% studentów pochodzi z najbogatszych Amerykańskich rodzin.
Instytucja zwartego kampusu uniwersyteckiego nie jest w Polsce aż tak głęboko zakorzeniona, bo w większości dużych miast poszczególne placówki są rozproszone po ich najróżniejszych zaułkach. Tymczasem zwiedzanie głównego kampusu Harvardu (Harvard Yard) nie powinno zająć Wam więcej niż dwie godziny.
W drodze powrotnej do miasta warto też wysiąść na stacji Kendall/MIT i przejść przez okolicę, w której położone są budynki Massachusetts Institute of Technology. Ciekawą opcją jest powrót do stacji Charles/MGH wzdłuż brzegu rzeki po Charles River Esplanade, po drodze można jeszcze spojrzeć na budynki z drugiego brzegu rzeki i po prostu poobserwować ludzi ;)
Istotne informacje:
Czas trwania: Harvard Yard można spokojnie obejść w ciągu półtorej-dwóch godzin, więc to dobra opcja na zwiedzenie czegoś poza miastem, praktycznie z niego nie wyjeżdżając.
Trudność: Niska. Obydwa kampusy są położone w dużym stopniu na równym terenie, wszędzie jest sporo miejsc, gdzie można też odpocząć.
Sposób zwiedzania: Harvard oferuje walking tours, które są prowadzone przez studentów uniwersytetu. Ich rozkład można sprawdzić na stronie uniwersytetu, widać zresztą te grupki spacerujące po kampusie, więc pewnie można też do nich swobodnie dołączyć.
Jeśli wolicie zwiedzać samodzielnie, w Richard A. and Susan F. Smith Campus Center, położonym tuż obok stacji metra, możecie za 3$ zakupić mapkę z najważniejszymi miejscami. Bardzo przydatna rzecz :)
Najstarszy z amerykańskich uniwersytetów został założony w XVII wieku, co jest zbieżne w czasie z okresem ufundowania wielu europejskich instytucji nauczania wyższego. Nie powinien też zaskakiwać europejski charakter zabudowy, bo Harvard opierał się na całym dobrodziejstwie inwentarza, z którym Purytanie przypłynęli zza Atlantyku.
Większość nowych kampusów - czy to uniwersytetów, czy stanowych i miejskich college'ów - jest raczej ulokowana w nowoczesnych budynkach i nie przypomina zabudowy typowej dla Ivy League.
Mi przede wszystkim Harvard przypominał mapkę uniwersyteckiego otoczenia w... The Sims. To ten przypadek, kiedy nasza studencka rzeczywistość nie jest podobna do tej przedstawionej w grze, ale kilka minut spaceru po Harvard Yard sprawiło, że wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
Budynki na zdjęciu powyżej to akademiki, które są położone dosłownie kilkaset metrów od budynków dydaktycznych. Na przełaj przez trawnik biegną studenci z notatkami, ktoś wiezie na wózku ogromne płótna z pracami plastycznymi, a gdzieś w tle z porannego treningu wraca drużyna lacrosse. Studenckie życie, ale nieco inaczej.
Wszędzie są rozstawione krzesła, więc można znaleźć sobie miejsce, chwilę odpocząć i poobserwować innych. Kampus jest otwarty dla wszystkich, a w ciepłych miesiącach turystów jest tu chyba równie dużo co studentów.
W tle na zdjęciu widzicie boczną ścianę Massachusetts Hall, najstarszego budynku na Harvardzie i drugiego najstarszego budynku akademickiego w Stanach. Obecnie są tu pomieszczenia administracyjne, a jedno z pięter pełni rolę akademika.
Legenda głosi, że ponoć kiedyś w harwardzkich akademikach było tak koszmarnie zimno, że studenci ocieplali atmosferę w pokojach rozgrzanymi kulami armatnimi ;)
Skwer i główny budynek uniwersyteckiej biblioteki w tle. Harvardzki księgozbiór jest jednym z najbardziej imponujących w skali nie tylko kraju, ale i świata. Można tu znaleźć nie tylko unikatowe egzemplarze dzieł literackich, ale i te, na myśl o których przechodzą nas dreszcze. Kilka lat temu potwierdzono, że jedna z książek została oprawiona w ludzką skórę.
I rzut w drugą stronę. Raczej trudno tu zapomnieć, gdzie się znajdujemy, bo na całym kampusie pełno jest flag, a kolor Harvard Crimson jest wszechobecny. Jeśli poszukujecie pamiątek, w każdym kiosku i drogerii (nadzwyczaj bogaty asortyment jest w dwupiętrowym CVS przy Harvard Square) możecie kupić podkoszulki, bluzy, magnesy, kubki, przypinki i smycze... słowem, czego dusza zapragnie.
Jak widać na zdjęciu, Harvard to nie tylko ceglane budynki pamiętające czasy, gdy w murach uczelni nauki pobierali Ojcowie Założyciele ;) Science Center wygląda na ten przykład całkiem nowocześnie. Od wiosny do jesieni obok tego budynku co wtorek odbywa się też Farmer's Market, gdzie można kupić warzywa, owoce, a także wyroby lokalnych producentów.
Rzut na Harvard Yard ze schodów Fogg Museum. W tle widać wejście od wschodu do Sever Hall.
Wiele ciekawych miejsc znajduje się już poza ścisłym obrębem Harvard Yard, po drugiej stronie ulicy. Warto się tu zapuścić choćby po to, by zobaczyć jedyny budynek w Stanach zaprojektowany przez Le Corbusiera, w którym mieści się The Carpenter Center for the Visual Arts (widać go nawet na tym zdjęciu po lewej stronie).
Jeden z moich ulubionych harvardzkich zaułków, zaciszny plac między Barker Center i Faculty Club.
Cegła, cegła i jeszcze więcej cegły ;) Po prawej fragment Beck-Warren House, w tle typowa zabudowa w Cambridge. To był kolejny moment konfrontacji studenckiej rzeczywistości z Simsów z własnymi doświadczeniami - tak, studenci faktycznie mieszkają w tych domach z wykuszowymi oknami ;)
A oto i yours truly przed Barker Center - gdybym studiowała na Harvardzie, to właśnie tu mieściłby się mój wydział, bo wśród wielu instytutów ma tu siedzibę katedra anglistyki. Podziwiałam z daleka ;)
Pomnik założyciela Johna Harvarda. Biedny tam cały czas siedzi i podziwia te korowody studentów i turystów...
... a do tego wszyscy polerują mu buty. No nie mogłam być gorsza ;)
A wycieczkę po Harvardzie kończę ujęciem boskich hortensji, które kwitną wokół Faculty Club na potęgę.
Generalnie - jak na najbogatszy uniwersytet przystało - harvardzka zieleń jest przystrzyżona na tip top i tak jak wszystko na kampusie, robi naprawdę niezłe wrażenie ;)
I Thirsty Scholar Pub w Somerville. To właśnie tu kręcono pierwsze sceny The Social Network, gdzie Jesse Eisenberg i Rooney Mara rozmawiają w pubie.
Warto wspomnieć, że od lat Harvard nie wyraża już zgody na kręcenie filmów na terenie kampusu. Dlatego to, co widać w nowych produkcjach, w rzeczywistości harvardzkimi budynkami nie jest ;)
I Thirsty Scholar Pub w Somerville. To właśnie tu kręcono pierwsze sceny The Social Network, gdzie Jesse Eisenberg i Rooney Mara rozmawiają w pubie.
Warto wspomnieć, że od lat Harvard nie wyraża już zgody na kręcenie filmów na terenie kampusu. Dlatego to, co widać w nowych produkcjach, w rzeczywistości harvardzkimi budynkami nie jest ;)
0 comments:
Prześlij komentarz