F Dzieciństwo dalej na swoim miejscu | Lucy Maud Montgomery | "Anne z Zielonych Szczytów" - Fuzja Smaków

Dzieciństwo dalej na swoim miejscu | Lucy Maud Montgomery | "Anne z Zielonych Szczytów"

   



Żaden przekład literacki nie wzbudził w ostatnim czasie aż tyle emocji. Tłumacze są zazwyczaj jak ciemna strona Księżyca - wszyscy wiedzą, że istnieją, ale niewiele się o nich (niesłusznie!) mówi. Anna Bańkowska zaprosiła czytelników w niezwykłą podróż do miejsc tak dobrze przecież znanych i już dawno oswojonych, a jednak - dzięki jej wyborom tłumaczeniowym - teraz pachnących nowością. Czy ten przekład był potrzebny? W moim odczuciu: bardzo. I całe szczęście, że tak namieszał, bo usłyszeli o nim nawet ci, którzy literaturą nie interesują się na co dzień aż tak intensywnie!

Anne dalej jest tą samą rezolutną, rudowłosą dziewczynką, której pojawienie się w gospodarstwie Cuthbertów uruchamia całą lawinę nieprawdopodobnych zdarzeń. Niczego nie ubyło też Zielonym Szczytom, czerwone drogi nie straciły ani trochę ze swojej intensywnej barwy, a opinie pani Lynde są tak samo cięte. "Anne z Zielonych Szczytów" to przecież nadal ci sami bohaterowie, te same miejsca i identyczne przygody, ale w bardziej aktualnej i dopracowanej wersji, która ma szansę lepiej trafić do młodszych czytelników.


Wiele osób wyrobiło sobie opinię na temat tłumaczenia jeszcze przed premierą książki (a w wielu przypadkach mam wątpliwości, czy ostatecznie spotkali się z tekstem). Chwilami miałam wrażenie, że pomysł przedstawienia czytelnikom nowego tłumaczenia, a zwłaszcza odważna decyzja o pozostawieniu imion w ich oryginalnym brzmieniu, była przez wiele osób odebrana nadzwyczaj personalnie, jak zamach na ich własne literackie wspomnienia. Tak, jakby ktoś próbował odebrać im niezwykle istotny element przeżyć, próbując zastąpić go czymś innym. 

Nie jest to przecież jednak pierwsze "nowe" tłumaczenie przygód Kanadyjki z Avonlea; tych przekładów powstało już na przestrzeni lat kilka i spójna była tylko decyzja o pozostawieniu polskojęzycznych imion bohaterów. Nikt się nie pochylał przesadnie nad zasadnością ich powstania ani nie roztrząsał walorów literackich, rozkładając na czynniki pierwsze poszczególne zdania. Wszystkie te tłumaczenia mogą współistnieć, stwarzając tylko czytelnikom szansę na znalezienie swojej ulubionej wersji tej ponadczasowej opowieści. "Anne z Zielonych Szczytów" ma za to tę przewagę, że dzięki zmianie tytułu na ten bliższy intencjom autorki nie ginie wśród pozostałych tłumaczeń. 


Przygody Anne rozpoczynają się z chwilą jej przybycia do rodzeństwa Cuthbertów, które postanawia przygarnąć sierotę do pomocy w gospodarstwie. Nieoczekiwany splot wydarzeń sprawia jednak, że w progu Zielonych Szczytów zamiast chłopca staje  roztrzepana, gadatliwa dziewczynka o płomiennej czuprynie, której z upływem czasu udaje się skutecznie wkraść do najgłębszych zakątków serc Marilli i Matthew. 

Wróciłam do Avonlea po latach i mam wrażenie, że nowe tłumaczenie nadało Anne jeszcze bardziej zadziornego charakterku, wyostrzyło spostrzeżenia pani Lynde, za to wprowadziło trochę ciepłych niuansów do postaci Marilli. Jeśli ta historia jest Wam bliska w innym tłumaczeniu, przekład Anny Bańkowskiej uwypukla nieco inne aspekty znanych i lubianych bohaterów, pozwalając dostrzec ich inne cechy - i to piękne, bo przypomina wspólne dorastanie i odkrywanie nowych rysów własnego charakteru.




Ta lektura jest wspaniałym powrotem do niosącej ukojenie opowieści o nietuzinkowej głównej bohaterce, która bez względu na to, czy na imię jej będzie Anne czy Ania, nadal ma taki sam talent do pakowania się w kłopoty. Nie ominie nas żadna z tak dobrze nam już znanych przygód, znów spotkamy się z Dianą i Gilbertem, a nawiązujące się przyjaźnie i ewoluujące relacje po latach i w nowej wersji poruszają dokładnie tak samo. 

Przez kolejne strony tej opowieści po prostu się płynie, a dzięki Anne i jej nieokiełznanej wyobraźni mamy szansę spojrzeć na codzienność trochę inaczej, doprawiając ją tą szczyptą magii, która tak często nam umyka. Oprócz lżejszego, bardziej przyjaznego współczesnemu czytelnikowi języka, ogromnym plusem nowego wydania są przypisy wskazujące na źródło cytatów lub literackich nawiązań, których Lucy Maud Montgomery wprowadziła do tekstu całkiem sporo. 


Nie miałam żadnych oczekiwań, sięgając po tę historię w nowym przekładzie. Od momentu, kiedy po raz ostatni spotkałam się z główną bohaterką, minęło już naprawdę sporo lat, więc w wielu miejscach poznawałam Anne i jej przygody zupełnie od nowa. Być może dlatego, podchodząc do tekstu z otwartą głową, tak bardzo polubiłam ten przekład: za jego dokładność, cudownie misterne odwzorowanie świata natury, bliskość realiom Wyspy Księcia Edwarda i sprowadzenie pokoiku Anne z poddasza na pierwsze piętro.

Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jeśli macie zamiar dopiero zacząć swoją przygodę z tą serią, to będzie najlepsze tłumaczenie do tego celu. Zwłaszcza że następne tomy już są w przygotowaniu - niecierpliwym polecam zajrzeć do działu z beletrystyką i literaturą piękną na Taniaksiazka.pl, gdzie już teraz czeka "Anne z Avonlea". A ja nie mogę się doczekać, żeby znów sprawdzić, co się wydarzy u bohaterów ;)

Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Marginesy, 2022
Przekład: Anna Bańkowska

Za egzemplarz książki i współpracę dziękuję Taniej Książce.





CONVERSATION

0 comments:

Prześlij komentarz