...i nikogo nie oszczędza. Kuang wyrusza na krucjatę przeciwko literackiemu światkowi i jeńców nie bierze; w "Yellowface" obrywa się zarówno samej branży wydawniczej, jak bookmediom, sztucznie pompowanym bańkom wokół niektórych autorów i cienkiej granicy między uwielbieniem a nienawiścią. Nie nam rozstrzygać, czy ta książka to prztyczek w nos i rozliczenie autorki z jej własnymi doświadczeniami, ale Kuang umieszcza swoje bohaterki w środowisku, w którym porusza się sprawnie, a samym postaciom nadaje cały wachlarz cech spójnych z jej publicznym wizerunkiem. Publicznym, bo tyle o niej przecież wiemy, ile zdecyduje nam się sama pokazać - i może w tej książce odsłania trochę więcej, ale tego możemy się tylko domyślać.
W "Yellowface" historia o pasywno-agresywnej przyjaźni dwóch młodych pisarek splata intrygę kryminalną z mroczną satyrą, doprawiając ją elementami thrillera, a nawet wątkiem paranormalnym. I jeśli już teraz wydaje Wam się, że jest tego jakby... dużo, to lepiej zapnijcie pasy, bo Kuang zabiera nas na bardzo wyboistą przejażdżkę po meandrach ludzkiej moralności i bezwzględności rozgrywek za kulisami książkobiznesu.
Nie mam porównania z poprzednimi dziełami autorki, bo nie są to raczej gatunki w mojej orbicie, ale "Yellowface" było naprawdę dobrą rozrywką, nawet jeśli nie jest to powieść idealna (o czym więcej za chwilę). Mam wrażenie, że dobrze będą się przy niej bawić zarówno osoby znające branżę wydawniczą bardziej od podszewki, jak i te po prostu czytające książki dla przyjemności.
Athena Liu ma 27 lat i więcej sukcesów niż starsi od niej autorzy mogliby sobie wymarzyć. Wczesny debiut katapultuje ją wprost do literackiej elity, gdzie Liu porusza się niezwykle swobodnie, sprawnie budując swój starannie opracowany wizerunek. Po niespodziewanej śmierci Atheny jej przyjaciółka wykrada rękopis ostatniej powieści Liu i publikuje ją jako swoje dzieło. Dla June Hayward, od tej pory publikującej jako Juniper Song, to punkt zwrotny; z autorki o wątpliwych sukcesach przeistacza się w literacką sensację. Razem z June odkrywamy kulisy pracy nad potencjalnym bestsellerem i przyglądamy się z bliska nieustannemu poprawkowemu ping-pongowi z korektorami i redaktorami. Pokazanie ogromu pracy wszystkich zaangażowanych w ten proces osób, a także wyraźne zaznaczenie ram czasowych (to jest naprawdę. długi. proces) to jedne z najmocniejszych punktów tej powieści, podobnie jak frustracja June, która za wszelką cenę stara się odzyskać jak największą sprawczość w toku prac. Z ogromnym sukcesem przychodzą też jednak ciemne strony popularności, a ciężar tajemnicy zaczyna June coraz bardziej uwierać.
Kuang wysyła swoją bohaterkę w podróż na Himalaje popularności, a potem przeciąga ją przez całe bagno pełne internetowych trolli i domorosłych śledczych tropiących każde potknięcie i niespójność. To, co przytrafia się June, jest doskonałym studium chimerycznej łaski fanów, która potrafi w mgnieniu oka przeistoczyć się w głębokie pragnienie zdeptania drugiej osoby. Zmusza też do zastanowienia się nad tym, czy autorom przysługuje prawo do sięgania po dziedzictwo innych kultur, by skapitalizować cudze doświadczenia. I patrząc po tym, co dzieje się w sekcji komentarzy na Goodreads, Kuang zmusiła tą książką ludzi do modelowego wręcz zachowania, które opisała w książce: przybliżając zaciekłość czytelników rozkładających każde zdanie na czynniki pierwsze, napędza ich emocje i na jakimś poziomie zmusza do wylania ich nadmiaru w sieci.
Przeżycia Hayward są punktem wyjścia do dyskusji nad poprawnością polityczną, rasizmem, szufladkowaniem autorów i przypisywaniem im łatek. Żadnemu z tych problemów nie towarzyszy jednak pogłębiona refleksja, a Kuang ślizga się po powierzchni, podrzucając kolejne problemy. Nie pomaga fakt, że najwyraźniej zarysowane są dwie główne bohaterki, natomiast cała plejada mglistych postaci drugo- i trzecioplanowych niepokojąco często staje się narzędziem służącym do gniewnego wykrzyczenia kontrowersyjnych tez. Te postaci pojawiają się w historii jak komety, podrzucają wybuchowe wątki i znikają po kilkunastu stronach, by rozpłynąć się w galopującej naprzód fabule.
Nieco rozczarowało mnie też zakończenie - autorka naprawdę świetnie buduje napięcie i sprawia, że czytelnikowi po tych wszystkich przygodach też zaczyna brakować tchu, ale po czterystu stronach pędzącej na złamanie karku fabuły rozwiązanie, po które sięga Kuang, jednak pozostawia pewien niedosyt.
Jednak nie potrafię zrezygnować z jednej rzeczy, która nadaje sens całemu mojemu życiu. Pisanie jest dla nas najbliższym oryginału substytutem prawdziwej magii. Pisanie polega na tworzeniu czegoś z niczego, pozwala otwierać bramy do innych światów. Pisarz posiada moc kształtowania swej własnej rzeczywistości, kiedy ta prawdziwa okazuje się zbyt bolesna, by w niej pozostać. Przestając pisać, popełniłabym samobójstwo.
Intencją autorki było stworzenie powieści, której czytanie wywoła podobne reakcje jak atak paniki - i na tym polu osiągnęła spektakularny sukces. Gęsta, duszna atmosfera, zacieśniający się wokół June alias Juniper krąg oskarżeń, akcja pędząca naprzód na złamanie karku i obsesyjne, natrętne myśli; to wszystko sprawia, że przez "Yellowface" mknie się z prędkością światła, niecierpliwie przewracając kolejne strony. Z drugiej jednak strony Kuang uderza czasami w patetyczne tony w stylu cytatu przytoczonego powyżej - tego typu złote myśli są kolejną iteracją dość banalnego przekazu, w dodatku ubranego w bardzo bezpośrednie słowa. W książce wielokrotnie powtarzają się podobne refleksje, nie pozostawiając zbyt wiele miejsca na interpretację czytelnika. Zupełnie jakby autorka chciała się upewnić, że odbiorca na pewno zrozumie jej intencje.
Trudno też odseparować osobiste doświadczenia Kuang od fabuły; nie wiem aż tak wiele o autorce i jej karierze, a chwilami miałam wrażenie, że stapia mi się zupełnie z postaciami Atheny i June. Bawi się jednak fenomenalnie konwencją, ubierając Liu w cały garnitur cech, których młodym, zdolnym autorkom mieć nie wypada. Pogrywa z oczekiwaniami czytelnika względem pisarek, tworząc postać trudną do polubienia i bezwzględną, tym samym konfrontując odbiorcę z jego przekonaniami - nawet jeśli są bardzo niewygodne. I być może właśnie dlatego zarówno Athena, jak i June budzą skrajne emocje. Daleko im do kobiet pokornych, wdzięcznych za każdą szansę i sukces; towarzyszy im raczej ciągłe pragnienie tego, by sięgać wyżej niezależnie od ceny, jaką przyjdzie im za ten sukces zapłacić. A do postaci kobiecych, które bezwzględnie idą po swoje, to nie jesteśmy raczej przyzwyczajeni.
Po "Yellowface" mam ochotę na jeszcze więcej historii, o których nie będę mogła przestać myśleć, stąd moje ostatnie wycieczki po zakładce Nowości na Taniaksiazka.pl... choć nie wiem, czy szybko znajdę coś, w co zaangażuję się tak samo mocno ;).
"Yellowface" Rebecca F. Kuang
Wydawnictwo Fabryka Słów, 2023
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
0 comments:
Prześlij komentarz