Nie żebym liczyła, ale to chyba piąty raz gdy próbuję dziś coś napisać.
Cokolwiek tu nie znajdzie się na chwilę, w końcu ginie poganiane bezczelnym klawiszem backspace'a, bo nie wiem, brak weny, bo nie chcę na siłę, bo prosto, bo szybko, bo piasek pod powiekami już zgrzyta, bo jak widzę nazwę jakiejkolwiek miejscowości w języku angielskim to chcę ją przetranskrybować, bo sąsiedzi mają dość mnie i mojej trzody w postaci świstaka i krowy (odsyłam do: How Much Wood Would A Woodchuck Chuck? + How Now Brown Cow) która w przypływie frywolności rozpasa się w okolicach mojej poduszki.
Praktycznie rzecz biorąc zatem, bez pojawiających się tu zwykle kwiatków i bzdur o codzienności, narzekania i zachwycania głupotami na zmianę - zamiast wrzucić do koszyka instant pizzę, wrzućcie saszetkę instant drożdży. Taniej to. I zdrowiej. A i bicepsy urosną od gniecenia ciasta.
Jamie po prawdzie dodaje semoliny, ale i bez niej jest to jedno z najlepszych ciast jakie robiłam w domu. Jest chyba najbardziej zbliżone do ideału, którego poszukiwałam przez dłuugi czas. Robimy co następuje - mąkę przesiewamy, łączymy z solą. Cukier, drożdże i oliwę mieszamy z wodą i odstawiamy na chwilę. Wodę dodać do mąki, połączyć (można widelcem w pierwszym etapie) a następnie zagniatać aż utworzy gładką, sprężystą kulę. Wtedy wkładamy je do miski, przykrywamy suchą ściereczką i zostawiamy w spokoju na godzinę.
Kiedy ciasto nam rośnie możemy zdecydować, czy idziemy na łatwiznę i korzystamy z gotowego sosu pomidorowego czy robimy swój własny. Ja akurat wykorzystałam gotowca, więc miałam czas na, na przykład, reanimację umierających balkonowych Roślinek. Dwudziestostopniowy upał to za dużo, jak się okazuje, bo po przymrozkach które spędziły na balkonie były sprężyste i świeże jak nigdy.
Wyrośnięte ciasto należy zdzielić pięścią, potem wyrobić jeszcze raz i podzielić - albo na dwa niezbyt duże placki, albo jeden większy o średnicy ok. 30 cm. Na wierzch kładziemy co nam się podoba, a że to w końcu Jarski Piątek to tutaj klasyczna, z mozzarellą i ziołami.
Pieczemy 20-25 minut, w temperaturze w okolicach 220 stopni.
Śliczna Ci wyszła!
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście wygląda na bardzo lekką i smaczną. Zapisuję ten przepis do wypróbowania :)
Z piątkowymi pozdrowieniami,
Edith
I ja pozdrawiam, już sobotnio :) Miłego weekendu!
UsuńLeciutko wygląda ta pizza, naprawdę pysznie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne :)
problem z pisaniem? czasami tez mam takie dni. zastanawiam się, co by naskrobać, aby nie zanudziło i jednocześnie nie stanowiło kłamstwa. blogowanie to naprawdę trudna sztuka.
OdpowiedzUsuńwspaniał pizza. naprawdę, istny ekspres! do tego wygląda strasznie delikatnie.
piątek bez mięsa i u mnie. tak już się przyjęło.
Czasem ciężko po prostu coś sensownego wykombinować...strasznie ciężko.
UsuńZnacznie trudniej niż zjeść domową pizzę ;)
Jakie cieniutkie to ciasto, wygląda na bardzo miękkie również :)
OdpowiedzUsuńZ przepisem Jamie'go już się spotkałam ale jeszcze nie miałam okazji spróbować.
Zachęcam, jest pyszna :)
UsuńMi nie urosna, bo jestem zbyt leniwa na reczne zagniatanie i zawsze powierzam prace mikserowi :)
OdpowiedzUsuńA pizza wyglada oblednie.
Mój mikser za to nie jest tak mocarny jak me własne bicepsy :D I jakie to relaksujące...;)
Usuńwygląda wspaniale, aż nabrałam apetytu :)
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie! :) Z przyjemnością zamieniłabym kanapki z dżemem, które teraz pożeram na kawałek takiej pizzy :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować to ciasto, bo nadal szukam swojego idealnego. :)
Usuń@justka2712, zdecydowanie taki ciepły kawałek pizzy to lepsza alternatywa ;)
UsuńUwielbiamy Jamiego, uwielbiamy pizzę - przepis trafia do folderu "Must try" :)
OdpowiedzUsuńWygląda uroczo :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ciasto Ci wyszło :) Słoneczka!
OdpowiedzUsuńBo Wena kapryśną jest, zazwyczaj przychodzi znienacka ;-)
OdpowiedzUsuńPizza piękna i apetyczna!
Na razie mnie tylko niespodziewanie opuszcza ale kto wie, może teraz zacznie nadchodzić...;)
UsuńProsto i pysznie.
OdpowiedzUsuńWygląda super!
Z tą weną to jest różnie i nie można się przejmować, kiedy występują deficyty. Ale podobno po dużym kawałku domowej pizzy wraca :)
OdpowiedzUsuńDobra teoria :-) Chyba sprawdzę jak to ma miejsce po dwóch i więcej kawałkach :D
Usuńfajny piatek:) z taka pizza:)
OdpowiedzUsuńDomowe pizze są najlepsze! Pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńFaktycznie świetnie Ci wyszła, ja właśnie szukam przepisu na idealne ciasto, więc na pewno wypróbuję i ten : )
OdpowiedzUsuńZachęcam, to jest bardzo blisko ideału ;)
Usuńjaka pyszna i lekka, można normalnie nie mieć wyrzutów sumienia po kawałku albko dwóch;)
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie :-) Domowa pizza jest najlepsza!
UsuńU Ciebie jest tak ślicznie! No i domowa pizze :) Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńMnie chyba drożdże suszone nie lubią. Zdecydowanie wolę użyć świeżych. Domowa pizza jest świetna:)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie apetyczna!!! Aż ślinka cieknie....
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na bardzo szybką pizzę. I dobrze znam te dni kiedy tekst na bloga kasuje się 20 razy! Miłego dnia;)
OdpowiedzUsuńCo dziś zjem na śniadanie?
Piękne zdjęcia. Twoja pizza bardzo apetycznie na nich wygląda, ja też najbardziej lubię domowe pizze !
Usuńwygląda smakowicie :) i naprawdę piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńdodana do moich "przepisów na wypróbowanie" :D
OdpowiedzUsuńzałożę się że już kawałka takiej pysznej pizzy dla mnie nie zostało :(
OdpowiedzUsuńZgłodniałam i zachciało mi się pizzy na obiad :-)
OdpowiedzUsuńTA DAM:
OdpowiedzUsuńhttp://mniami-mniam.blogspot.com/2012/06/najlepsza-pizza.html
Pyszna, polecam ! : )