Internetowe łańcuszki to nieodłączny element blogosfery. Pojawiają się tak z częstotliwością jednego do roku i zwykle opierają się na tej samej zasadzie - służą lepszemu poznaniu się, dowiedzeniu się czegoś ciekawego o drugiej osobie, którą znamy tylko z tych krótkich, wetkniętych jakby mimochodem w posty kulinarne prawd. Za nominację dziękuję Sue, asix , Magdzie , Elżuni, Bernadecie, turlaczkowi, Ewie, tjarym (owi?) (ie?) ;) i ka.wo. Niezmiernie mi miło dostać aż tyle wyrazów sympatii :)
W zasadzie od momentu gdy dostałam pierwszą nominację zaczęło pochłaniać mnie pytanie - co mam napisać. Przeglądając bowiem swoje archiwum celem znalezienia prawd których jeszcze nie ujawniłam, dotarło do mnie, że w pewien sposób dopuściłam się wspomnianego w książce Polka Manueli Gretkowskiej (notabene jednej z moich ulubionych autorek polskiej prozy) pisarskiego ekshibicjonizmu. Można by rzec, za dużo mnie i za dużo tego, co lubię w każdym moim poście. Żeby podać kilka przykładów - wiecie, że przyznaję się do wyjadania surowej kruszonki [klik], ale już boję się panicznie surowych żółtek [klik] że kocham kraje północy [klik], ale najlepsze wakacje spędziłam jak dotąd na Florydzie [klik], że wielbię Musierowicz i jej Jeżycjadę [klik]. Byliście przy mnie, gdy przekroczyłam magiczną osiemnastkę [klik], gdy piekłam cynamonowe bułki i biegłam z ich pełną torbą pokrzepić pracujących od ośmiu godzin dekorujących studniówkową salę [klik], a potem gdy stańczyłam obcasy na ww. imprezie [klik], gdy zdałam egzamin na prawo jazdy [klik] i gdy wróciłam - we własnym mniemaniu oczywiście na tarczy - po maturach [klik]. A ponadto wiecie, że lubię: literaturę, muzykę, kobiece głosy, koncerty, herbatę, podróże, chwilę tuż przed wschodem słońca, rozgwieżdżone letnie niebo, fotografię, leniwe sobotnie poranki i deszcz [klik].
W sumie mogłabym teraz powiedzieć, że wiecie o mnie wystarczająco dużo i nie ma sensu żebym tu cokolwiek na swój temat pisała więcej (zwłaszcza że nie omieszkam tego czynić przy okazji pisania kolejnych postów). I w ogóle to oprócz tego co LUBIĘ, to niewiele mogę powiedzieć na swój temat. Patrz prawda ósma i dowiecie się dlaczego ;-) Postanowiłam wynaleźć siedem najzabawniejszych, najdziwniejszych i czasem wręcz nieco żenujących prawd (patrz prawda nr. 3), bo tak z tymi, że nie mam drugiego imienia, to spłynie po Was jak po kaczce. A tak to chociaż może zapamiętacie, że mam dystans do siebie ;-)
- Posiadam spektrum butów jakiego nie poszczyciłby się chyba sklep obuwniczy. Wracając ze Stanów wieźliśmy ogółem sześć walizek, z czego jedna zawierała wyłącznie buty. Podczas rutynowej kontroli bagażu jedna z pracujących na lotnisku kobiet przyznała, że w życiu nie widziała naraz aż tylu butów... Kolekcję rozpoczynają glany z Okresu Buntowniczego a kończą sandały na obcasie z Okresu Romantycznego Motyla. Posiadam także crocsy z Okresu Lenia, trampki z Czasu Nastolęctwa, sandały z wszelkiej maści czasów urlopowych, a także z pięć par kapci których...
- Nie noszę papci/kapci/laczków. Moje lodowate stopy są już niemal rodzinną urban legend. Uparcie twierdzę, że ja po prostu froteruję podłogi.
- Dwa lata temu w drodze powrotnej z hotelu na lotnisko, podziwiając tureckie krajobrazy rolnicze, doznałam olśnienia. Mianowicie, po siedemnastu latach mojego życia dowiedziałam się, że arbuzy nie rosną na drzewach. Nie pytajcie skąd takie absurdalne przypuszczenie, że doprawdyż mogłyby na tych drzewach rosnąć. Po prostu żyłam w takim przekonaniu i już!
- Mam za sobą doświadczenie zwane "dietą eliminacyjną" które opierało się na tym, że jadłam - uwaga - ZA NAKAZEM LEKARZA mięso z kurczaka i warzywa. Co wykluczał mój jadłospis? Pszenną mąkę, drożdże, nabiał pochodzący z mleka krowiego (a żaden inny nie przeszedł mi przez gardło, zatem nie jadłam nabiału W OGÓLE), owoce, cukier w każdej postaci oraz produkty wysokoprzetworzone. Dieta zakładała również niełączenie węglowodanów z białkami, więc przez dwa miesiące podstawę mojego żywienia stanowiły żytnie chlebki Wasa, brokuły, zielona fasolka, gotowany filet z kurczaka, ekologiczny chleb na zakwasie bez dodatków drożdży, pasztety z ciecierzycy (do których teraz mam przez to szczery uraz) oraz chrupki kukurydziane. Bilans diety to osiem straconych kilogramów, trochę wypadniętych włosów, cera której nie powstydziłaby się Anjelica Huston po charakteryzacji na Morticię Adams (z tą różnicą, że ja miałam taką naturalnie) oraz uraz do organicznej żywności, który chyba nieprędko mi przejdzie.
- Mam także niesamowity uraz do jogi z powodu ww. pana doktora. Każda wizyta (czas na wagę i cenę złota) zaczynała się pytaniem: Czy uprawia pani jogęęę?
- Posiadam całą serię dziwacznych nawyków i skutecznie utrudniających życie dziwactw. Jednym z najzabawniejszych jest to, że gdy wpuszczam wodę do wanny i próbuję prawą nogą jej temperatury - muszę natychmiast dostawić lewą, ponieważ jest jej przecież smutno. Oprócz tego takie tam standardowe - chociaż miałabym zejść z przegrzania nigdy przenigdy nie wystawię nóg ani rąk poza kołdrę dopóki nie zasnę (w ciemności zawsze czają się jakieś ŁAPY), dzień bez czekolady i miętowej herbaty to dzień stracony, wącham książki przed przeczytaniem, nigdy się nie wracam do domu gdy wyjeżdżam i czegoś zapomnę, stale grzebię w torebce chodząc po mieście by upewnić się, że niczego nie zgubiłam po drodze. Opanowałam także do perfekcji zwrot Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie.
- Jestem uzależniona od grania w scrabble online, oglądania Plotkary (z oczywistego powodu ujętego zgrabnie w facebookowej grupie - I wish I had GG wadrobe), Grey's Anatomy (zawsze chciałam być lekarzem!!), Ostrego Dyżuru (którego nie wolno mi było oglądać gdy byłam dzieckiem, z powodu strasznych scen), Alternatyw 4 (które też wyrywkami znam na pamięć), Co ludzie powiedzą (z którego to dialogi służą nam z powodzeniem w rodzinie w codziennym życiu) a ostatnio pokochałam Usta Usta i zalewałam się łzami podczas dwóch ostatnich odcinków. Ponadto pocinam nałogowo w simsy, a w tak zwanym międzyczasie czytam ogrom książek, a jakich - to można zobaczyć tutaj
- Prawda ósma dodatkowa : jestem nudziarą! ;)
Nominowani byli chyba już wszyscy. Poczujcie się więc, Ci którzy dotarli do końca tej epistoły - wyróżnieni. I napiszcie mi coś ciekawego o sobie, a jeśli Was to zawstydza - napiszcie z którym punktem się możecie zidentyfikować ;-)
Wśród tych punktów, zaskakująco dużo jest i mnie, a chyba najwięcej w punkcie 7. No i ósmym.
OdpowiedzUsuńPrzez simsowy nałóg dzisiaj pobiłam dzienny rekord przy laptopie, ale nie przyznam się jaki ;).
'stale grzebię w torebce chodząc po mieście by upewnić się, że niczego nie zgubiłam po drodze. Opanowałam także do perfekcji zwrot Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie.' Cała ja, ponad to dodatkowo przed wyjściem z domu przynajmniej 5 razy naciskam na klamkę i szarpię drzwiami upewniając się czy są na pewno zamknięte.
OdpowiedzUsuńNo i wiadomo, Grey's Anatomy i Gossip Girl <3<3<3
Ja się notorycznie jeszcze wracam z dołu klatki schodowej żeby się upewnić czy je zamknęłam :D
OdpowiedzUsuńFajnie dowiedzieć się czegoś więcej o Tobie. Nie rozumiem tylko co ten lekarz miał do jogi?
OdpowiedzUsuńJa nie umiem zbytnio pisać o sobie (;
OdpowiedzUsuń1. kapcie to ja zawsze muszę mieć na nogach. Bez kapci nigdzie się nie ruszam
2. Lubię zapach nowych książek, tez zawsze je wącham przed przeczytaniem a nawet w trakcie (;
3. ostatnie odcinki serialu Usta Usta również doprowadziły mnie do łez.
Pozdrawiam (:
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńaaa co do zamykania drzwi to chyba ze 100 razy na dzień sprawdzam czy mieszkanie mam zamknięte (szczególnie wieczorem) jak jestem w domu. Mimo, ze sprawdzałam to przed 5-cioma minutami (;
OdpowiedzUsuńTytułem sprostowania. Arven nie posiada drugiego imienia w metryce to fakt, ale znana jest w rodzinie jako Mały Mietek.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita:)I grasz:)Myślałam, że nasz gatunek już kompletnie wyginął;)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBoskie!!! Oczywiscie, większość to moje kompletne przeciwieństwo (np to, że śpię w skarpetkach i ZAWSZE mam kapcie lub właśnie skarpetki)ale ubawiła mnie historia z wanną i smutną stopą. Moje dziwactwo? w nocy nie wystawię nogi ani ręki poza łózko, bo.... na dole na pewno są jakieś pająki, które mnie w tę kończynę chcą ugryźć.
OdpowiedzUsuńNumer dwa jest piękny :) Mam to samo tylko w odwrotną stronę. Latem stopami z lodu chłodzę piwo na plaży, ale w domu wciągam dwie pary skarpet i najchętniej dwie pary papciochów!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od Lodowatej Stopy :)