Można powiedzieć, że w sumie jedzenie na całym świecie jest takie samo.
W końcu chleb zawsze będzie chlebem, mleko po prostu mlekiem, a masło wszędzie składa się z tłuszczów. A jednak tak nie jest. To, co jednak różni się najbardziej w większości krajów to pieczywo. W Stanach rządzą cynamonowe bułki wielkości opony od traktora, Szwedzi mają swoje charakterystyczne bułeczki z dodatkiem korzennych przypraw, w Turcji najbardziej smakował mi wyjątkowo lekki chleb pełen powietrznych dziur ;) W Polsce króluje klasyczny pszenny chleb. A latem jagodzianki. Z osiem czy dziewięć lat temu, kiedy jeździliśmy z rodzicami do niewielkiej mieściny położonej nad polskim morzem - dokładnie takiego miejsca, jakie lubimy, pozbawionego tłumów, jarmarcznych straganów ciągnących się kilometrami wzdłuż deptaków i niezliczonych bud z goframi, żelaznym punktem każdej porannej wyprawy na plażę był przystanek przy piekarni i kupno jagodzianek. Wyprawa ta musiała mieć miejsce tuż po ósmej rano, bo w okolicach godziny dziewiątej po jagodziankach pozostawał jedynie zapach. A piekarnia była najzwyklejszym blaszakiem ustawionym na cegłach. Bułki za to były takie, jakie lubiłam i lubię do tej pory najbardziej - wypełnione po brzegi lepkim, brudzącym palce nadzieniem otulonym niezbyt grubą warstwą puszystej drożdżówki. Tamte były lukrowane. Teraz zwycięża miłość do kruszonki i pasuje mi ona do jagodzianek idealnie. Te bułki są pyszną kwintesencją lata - a w ten deszczowy, zimny lipiec komponują się doskonale z ciepłą herbatą, kiedy marzną czubki palców u rąk podczas niekończących się maratonów z dobrą książką.
Ciasto:
1 jajko
100g masła
1 łyżka oleju
3/4 szklanki mleka
700g mąki pszennej
70g świeżych drożdży
3-4 czubate łyżki cukru pudru
Nadzienie:
550g jagód
2 płaskie łyżki cukru pudru
1 czubata łyżka mąki pszennej
Kruszonka:
2 łyżki cukru kryształu
2 łyżki zimnego masła
mąka
Do rondelka wlać mleko i olej, dodać pokrojone w kostkę masło. Rozpuścić i odstawić do ostygnięcia. W tym czasie starannie wypłukać jagody i pozostawić na durszlaku aby obciekły z wody. Drożdże rozetrzeć z łyżeczką letniej wody i łyżeczką cukru, odstawić do czasu aż zaczną rosnąć. Mieszankę masła z mlekiem wlać do dużej miski w której będziecie wyrabiać ciasto. Dodać do niej przesiany cukier puder, rozbite jajko i zaczyn drożdżowy (ważne, aby drożdże zaczęły już działać). Mokre składniki wymieszać trzepaczką i stopniowo dodawać przesianą (!) mąkę. Gdy ciasto zacznie gęstnieć, wyrabiać je naoliwionymi dłońmi, dosypując mąkę do momentu gdy ciasto będzie gładkie, lśniące i elastyczne. Niekoniecznie wykorzystacie całe 700g - ja zużyłam jej znacznie mniej. Ciasto przykryć czystą ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (od godziny do półtorej).
Po tym czasie przygotować sobie nadzienie - jagody wymieszać z cukrem pudrem i mąką. Ciasto natomiast wyłożyć na oprószoną mąką stolnicę i uformować wałek, po czym podzielić go na równe części. Najwygodniej jest ważyć kawałki ciasta - ja dzieliłam swoje na części po +- 100g. Każdą porcję ciasta rozciągnąć na placuszek o grubości ok. 5mm, na środek położyć dowolną ilość nadzienia i starannie zalepić brzegi. Następnie delikatnie, by nie zgnieść nadzienia uformować podłużną bułeczkę. Gotowe bułki układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, pozostawić znów do wyrośnięcia na ok. 30 minut.
Z podanych składników przygotować kruszonkę dodając tyle mąki, aby uzyskać pożądaną konsystencję. Gotowe bułki posmarować przed upieczeniem rozmąconym jajkiem, posypać kruszonką i wstawić do nagrzanego do 180°C piekarnika na 25-30 minut, do momentu zrumienienia.
Uwielbiam jagodzianki. Pieknie i pysznie wyglądają u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
od kąd pamietam jak tylko pojawiały sie jagodzianki , zazwyczaj w lecie gdzieś w zasięgi mojej ręki jadłam je na potęge :D
OdpowiedzUsuńpoprosto je kocham!!!!!
co roku pieke je równiez w domu, a tutaj o dziwo jeszcze w tym roku nie, musze nadrobic :)
Twoje wyglądają boossssko!!! :)
pozdrawiam i zapraszam do mnie:)
http://cakesfromheart.blogspot.com/
Ale apetycznie wyglądają. Ja nigdzie jagód nie mogę dostać :( Same borówki.
OdpowiedzUsuńJagodzianki pierwsza klasa, pełne owoców, takie jak lubię! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne bułeczki, słoneczne wnętrze, pozytywny talerzyk :)
OdpowiedzUsuńWyglądają wspaniale i ta kruszonka!!
OdpowiedzUsuńP.S
Nominuję Cię! :)
http://sniadaniowewariacje.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html
Ostatnio jak kupiłam jagodziankę w osiedlowym sklepiku, to myślałam, że ją wyrzucę do kosza:/ Wolę przyrządzić domową wersję;) Twoje wyglądają niezwykle apetycznie! I masz rację: idealne do maratonów z książką (również lubię podgryzać coś dobrego dzieląc losy bohaterów;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńChoć u mnie pogoda nie nastraja do drożdżowych wypieków i zaszycia się w kuchni, jedyne o czym teraz marzę to wielka miska jagód, i cała reszta składników na te jagodzianki. W tym roku niestety u mnie się nie pojawiły, czekam z niecierpliwością, szukając codziennie kogoś kto stoi chociażby z jednym słojem tych owoców.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się doczekam.
Jagodzianki to jednak moje ulubione drożdżówki. Pomogłaś mi wybrać faworyta.
Piękne zdjęcia.
;)
jutro muszę zrobić, takiego mi smaka narobiłaś!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne! Szkoda, że te z większości polskich cukierni w środku miewają dziwne rzeczy (np. jagody z jabłkiem, albo jagody z dziwną kisielowatą paciają) - zresztą już od dawna nie kupuję:)
OdpowiedzUsuńa właśnie tak mnie dzisiaj nachodziło na świeże bułeczki
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na bloga po wyróżnienie
OdpowiedzUsuńhttp://gotowanie-elzunia.blogspot.com/2011/07/wyroznienie.html
Pozdrawiam
My też podczas nadmorskich wakacji kupowaliśmy jagodzianki. Tyle tylko, że w miejscowości nadzwyczaj turystycznej, więc przy tym nieprzyjemnej w obejściu. Ale buły akurat były smakowite... Choć zapewne nie tak, jak te domowe, na które w końcu, mam nadzieję, uda mi się skusić... :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam jagodzianki :P W zeszłym roku ich pieczenie prawie przybrało postać masowej produkcji, a w tym roku jakoś o nich zapomniałam. Dzięki za przypomnienie! :)
OdpowiedzUsuńJagód nie lubię, ale jagodzianki tak. Trochę dziwne (;
OdpowiedzUsuńŚliczne, takie rumiane ;) Nie mogę się napatrzeć!
OdpowiedzUsuńrewelacyjne, pyszne wspomnienie dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńnominuję Twój blog w akcji "One Lovely Blog Award" - http://mojkulinarnypamietnik.blogspot.com/2011/07/moj-pierwszy-chleb-na-zakwasie.html
Marzę o takiej jagodziance..
OdpowiedzUsuńArven, ja również Cię zapraszam po nominację :)
OdpowiedzUsuńhttp://ciaocialo.blogspot.com/2011/07/smoooooth-dessert-i-mie-wyroznienie.html
Arven ja rowniez zapraszam Cie po nominacje ;)Pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuńAhh, rewelacja! Zawsze chciałam zrobić domowe jagodzianki, więc może skorzystam z przepisu, jak się za nie zabiorę :)
OdpowiedzUsuńNo zwykłe jagodzianki trudno ładnie sfotografować, a tu proszę. Nominowałem Cię także, ale nie musisz się tym przejmować;)
OdpowiedzUsuńArven będzie mi bardzo miło jeśli przyjmiesz ode mnie wyróżnienie :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńprześliczne są te twoje jagodzianki :)
OdpowiedzUsuńco za jagodzianki, ostatnio będąc na wycieczce na Kociewiu zachciało mi się jagodzianek i niestety nigdzie ich nie znalazłam, może dzisiaj znajdę w piekarni.
OdpowiedzUsuńO, najbardziej lubię te wrzecionowate jagodzianki :) Wyglądają cudnie, Arven! No tak, mogą trochę osłodzić ten marny czas...
OdpowiedzUsuń