Udałam się ostatnio do biblioteki celem wypożyczenia Harry'ego Pottera (wiecie co? Harry Potter jest świetny. Nie wiem jakim cudem w dzieciństwie nie potrafiłam przebrnąć dalej niż za trzeci rozdział pierwszej części), a ponieważ seria ta znajduje się ni mniej ni więcej jak w czytelni dziecięcej, tam właśnie się udałam. Mamy tu bibliotekę, do której chodzę od trzynastu lat. I pamiętam to do dziś, że pierwszą wypożyczoną przeze mnie książką była Pulpecja, która jest chyba do dziś moją ulubioną częścią Jeżycjady. Pokochałam wtedy, w 1999 roku, podczas burej zimy (to też pamiętam do dziś!) stworzonych przez Małgorzatę Musierowicz bohaterów - i kocham ich równo mocno dziś, po tylu latach. Wracam do tych książek zawsze, gdy jest gorzej. Tyle tam ciepła.
Pamiętam też, jak przepisywałam w pocie czoła wszystkie przepisy z Całusków Pani Darling, i chociaż moje zainteresowania zeszły teraz jakoś bardziej na tory kulinarne, nie doczekałam się nadal swojego egzemplarza. Korzystam z przepisanych do specjalnego zeszytu receptur i ostatnio, lekko zmieniając przepis - maczając ciasteczka w czekoladzie, zamiast dodając ją do masy - upiekłam tytułowe ciasteczka. Trochę o powstaniu...poniżej :-)
"Romantyczna główka pani Darling przypominała panu rektorowi owe szkatułki z zagadkowego Wschodu, coraz mniejsze i mniejsze, a pozamykane jedna w drugiej. A słodkie, drwiące usta pani Darling miały, zdaniem baroneta, ukryty w prawym kąciku, lecz niekiedy widoczny, pocałunek - ten, którego nikt nigdy nie mógł otrzymać, choćby nie wiem jak się starał. Nikt! nawet pan Darling, który "zdobył ją całą - z wyjątkiem tej najmniejszej szkatułeczki w środku i tego pocałunku"
1 jajko
100g masła
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
+75g gorzkiej czekolady 70% roztopionej w kąpieli wodnej
Miękkie masło utrzeć z cukrem na puszystą masę, dodać jajko i nadal miksować. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, stopniowo dodawać do masła. Zagnieść gładkie, nieklejące się ciasto, zawinąć w folię i odłożyć na godzinę do lodówki. Rozwałkowywać je na grubość około 1/2 cm, wycinać kształty i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Ciasteczka piec ok. 15-20 minut, do zrumienienia.
Słodkie całuski, śliczne serduszka :)
OdpowiedzUsuńach ta Musierowicz, okazuje się, że oczarowała znacznie szerszą rzeszę nastolatek niż mi się zdawało :)
OdpowiedzUsuńa całuski? prześliczne :)
Musierowicz trudno jest nie lubić! :)
UsuńCaluski, to jedne z moich ulubionych ciasteczek. Pieklam je juz wiele razy (sa tez u mnie na blogu) i zawsze znikaja, jak zaczarowane :) A te twoje sa przesliczne :*
OdpowiedzUsuńO tak, znikają migiem :)
UsuńKuszące całuski ;)
OdpowiedzUsuńUrocze:)
OdpowiedzUsuńPlanuję swoją pierwszą akcję kulinarną "W kuchni z Małgorzatą Musierowicz" i widzę że będę miała być może chętnych:)
Na pewno! Chętnie się przyłączę :)
UsuńJeżycjada to jest też jedna z moich ulubionych serii literatury dzieciństwa. Wypożyczałam ją z oddziału dziecięcego biblioteki, który mieści się na poddaszu. I wiesz co... moje ulubione części to właśnie Pulpecja (!), Noelka i Kalamburka z tych ciut nowszych. Są ponadczasowe! Dzięki za przypomnienie tego przepisu!
OdpowiedzUsuńDo mnie te nowsze już tak nie przemawiają..."Kalamburka" to jakby kamień milowy, potem już żadna z części nie przebiła poprzedniczek :-)
UsuńUwielbiam "Całuski Pani Darling". Jako książkę, jako ciasteczka wciąż niezrobiłam. A przecież są tak proste i jakby nie było tytułowe. Na drugim miejscu jest u mnie "Łasuch Literacki" książeczka z przepisami zawartymi w Jeżycjadzie. Polecam!
OdpowiedzUsuńI cóż idę podziałać z zupą Herkulesa.
Pozdrawiam
Anuszka
Z "Łasuchem..." jeszcze nie miałam do czynienia. Muszę nadrobić straty ;)
UsuńHarry Potter jest boski! Moja miłość!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w zeszłym roku całośc. Przeżywam do tej pory:)
A całuski ślicznie wyglądają :)
Pozdrowienia
Ależ byłby wspaniale dostać takie całuski;) Są śliczne!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
U mnie na półce cała "Jeżycjada" uśmiecha się za każdym razem jak wchodzę do pokoju. I chyba znowu powoli nadchodzi czas na przeczytanie całości... Ale wstyd się przyznać,że jeszcze żadnego przepisu nie wypróbowałam. No, może przepis na murzynka mam podobny jak Gabryśka w "Kwiatu kalafiora". Oj trzeba nadgonić zaległości....i chyba zacznę od całusków...
OdpowiedzUsuńMi brakuje do kolekcji już tylko dwóch czy trzech książek ;) Ale przepisy wykorzystuję za to namiętnie!
UsuńW "Jeżycjadzie" zakochałam się w gimnazjum. Namiętnie czytałam wtedy wszystkie egzemplarze z tej serii, jakie można było znaleźć w szkolnej bibliotece i męczyłam panią bibliotekarkę, by szukała innych - stare, dobre czasy! :D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji zajrzeć do "Całusków...", chyba jednak będę musiała gdzieś znaleźć tę książkę - ciasteczka są naprawdę kuszące :)
Jak tylko zobaczyłam tytół musiałam przeczytac post:) to była jedna z moich ulubionych serii i ukochana książka kucharska dzieciństwa!:)
OdpowiedzUsuńA Harrego też lubię(ale też odkryłam trochę później:P)
pozdrawiam!
Całuśne ciasteczka uwiecznione na pięknych (jak zawsze u Ciebie) zdjęciach:). Wszyscy wypowiadają się na temat książek Musierowicz, ja powiem że moją ukochaną jest "Aurelia", te pysznie opisane obiadki^^.
OdpowiedzUsuńGenusia Pompke vel Bombke :D Uwielbiam ją, rozkosznym była dziecięciem :)
UsuńCo do Harrego mogę się absolutnie zgodzić, po latach wywołuje on u mnie o wiele więcej pozytywnych emocji niż w podstawówce! Całuski urocze, chętnie kilka skradnę :)
OdpowiedzUsuńNie potrafiłam kiedyś się w Harry'm rozczytać, najwyraźniej teraz przyszedł czas i jak ja przeżywam te książki...aż wstyd się przyznać!
UsuńA ja się nigdy nie mogłam przekonać do Harrego, ale wszystko jeszcze przede mną, kto wie może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCałuski wyglądają obłędnie. Zrobiłabym takie ciasteczka, ale zawsze odpycha mnie od nich masło :<
~Spotkania to pikuś, gorzej z egzaminami i lataniem do kościoła na 6 rano w zimie, jak to miało miejsce :D
Uwierz, w pewnym momencie pewnie zaczniesz czytać te książki tak namiętnie jak ja - wtedy to nic Cię od nich nie oderwie :-)
UsuńA ciastka maślane bez masła...no byłoby ciężko ;)
Świenty wpis i piękne zdjęcia- widać że ciastka robione z miłością:)
OdpowiedzUsuńPs. Z Harrym miałam tak samo.
Krysia- zapraszam na śniadanie:
http://codziszjemnasniadanie.tumblr.com
prosty,acz klarowny,niewymuszony smak,trochę retro;)
OdpowiedzUsuńale pomysłowo udekorowane :)
OdpowiedzUsuńNajmilsze chwile spędziłam przy jej książkach! A całuskiem chętnie się poczęstuję! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeżycjada! Ciasteczka - wiadomi - pyszne, ale przede wszystkim dziękuję za ciepłe wspomnienia zimą :). Mam nadal kilka książek z tej serii na półkach, czasem do nich wracam i zawsze świetnie się bawię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Śliczne i z pewnością pyszne!
OdpowiedzUsuńChciałabym dostać takiego całuska i to nie jednego ;-)
OdpowiedzUsuńHarrego nigdy nie czytałam i też mnie nie ciekawił, ale do tej pory jakoś mnie nie interesuje.
Ja już zrozumiałam o czym mówili ludzie kiedy te książki tak ich pochłaniały...trudno się jednak oderwać ;)
Usuńnajchętniej udałabym się teraz do kuchni i piekła, piekła.
OdpowiedzUsuńmam ochotę na ciastka. dużo ciastek!:)
Fajnie wyglądają te całuski :)
OdpowiedzUsuńładnie wyglądają twoje ciasteczka dawno żadnych nie robiłam. Musze zrobić :)))
OdpowiedzUsuń