Termosowa zupa bagienna.
Mam wrażenie, że zima nas zaskoczyła.
I o dziwo, w tym roku najmniej zaskoczeni poczuli się jednak kierowcy! Rokrocznie byli porażeni faktem, że w ostatnich dniach listopada pojawiały się śnieżne opady, a tym razem, gdy biały puch zaatakował w styczniu, nareszcie byli na to przygotowani. Tym razem jednak, nawet przy tym przelotnym śniegu, słupek rtęci na termometrze nie wędrował niebezpiecznie w dół.
A tu nagle budzimy się, w swych piżamach z krótkim rękawem i bosymi stopami, z ustami powleczonymi fioletem. I odkrywamy porażający fakt, że jest -20.
I że komunikacja miejska w Dużym Mieście umarła, bo szyny powyskakiwały z powodu mrozu na miasto. (Kocham zimą autobusy!! Nie dość że ciepło, to jeszcze praktycznie nie mają opóźnień :D). I wtedy, cóż tu dużo mówić, sięgamy na samo dno szafy. Podkoszulek, koszula, sweterek, grube swetrzysko, na wierzch szalik - o zgrozo, jeszcze płaszcz. Nie wiem jak Wy, ale moje przypłaszczowe guziki z trudem się dopinają, gdy mam pod spodem sześć warstw ubrań. A potem chodzę jak robot i nie jest to, jak w przypadku Króla Juliana, wstrząsający performęs, tylko raczej powooolna próba przemieszczania się z miejsca na miejsce. Nagle budynek mojej szkoły jest gdzieś w okolicach koła podbiegunowego. A to pech.
I wtedy robimy, co następuje. Ubieramy ciepłe majtki! Żadne tam sexy nie ma racji bytu w styczniowy poranek przy -30. A potem rajstopy. (też nienawidzę rajstop pod dżinsami, ffuu). Dwie pary skarpet. Dżinsy. Ze dwie podkoszulki. Swetry sztuk dwa. Grube swetrzysko na wierzch. I jesteśmy gdzieś przy finiszu; jeszcze tylko płaszcz i jesteśmy gotowi do wyjścia! A jeśli możecie się jeszcze ruszać, wróćcie do kuchni i zapakujcie w termos trochę brokułowej zupy, która nosi u nas miano bagiennej. Bagienny oryginał był co prawda z groszku i robiła go Nigella, ale u nas na razie pod tą nazwą funkcjonuje krem z brokułów. W wersji stacjonarnej robimy zadymę i smażymy grzanki. Na maśle.
W końcu jest -30.
300ml bulionu*
500g brokuła
sól, pieprz
Brokuła obgotowujemy w lekko osolonej wodzie. Bulion - czy z kostki, czy będący resztką niedzielnego obiadu, obojętnie - lekko podgrzewamy. Brokuła wrzucamy do bulionu, traktujemy blenderem, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. I już. To chyba najłatwiejsza zupa na świecie, i nie wierzę że ktoś może jej nie lubić ;)
Na grzanki najlepiej nadają się bułki, przynajmniej moim zdaniem - paryskie, weki (czy jak na to mówią w różnych częściach kraju) pokrojone w kostkę i rzucone na masło.
* Jak dla mnie zupa-krem to taka, w której łyżka staje. Zawsze i tak zaczynam od mniejszej ilości bulionu i potem ewentualnie dolewam - Wam też tak radzę, w ten sposób łatwo odkryjecie jaka konsystencja odpowiada Wam najbardziej.
30 komentarze
Swietna zupa !:)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię rajstop pod spodnie brrr... nie nosiłam jeszcze w tę zimę :D
Smacznie :D Choć ja do brokułowej dodaje jeszcze małą marchewkę i ziemniaka i dopiero miksuje :)
OdpowiedzUsuńA co do ubierania się-można założyć dwie pary leginsów 150 den + getry wełniane i dwie pary skarpetek,dwa podkoszulki, sukienkę, bolerko i sweter, na to płaszcz,szalik, dwie pary rękawic,wysokie kozaki i też jest fajnie! :D
Z marchewką i ziemniakiem to już więcej zachodu :D Ale smak bardziej podrasowany ;)
UsuńP.S. Getrów wełnianych nie mam, ale chyba się zaopatrzę!
Bardzo rozgrzewająca i w pięknym kolorze. Oj te rajstopy pod spodniami, straszności :)
OdpowiedzUsuńMusi być pyszna :) Świetny kolor :)
OdpowiedzUsuńGenialny kolor! To jedna z moich ulubionych zup! :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię taką zupę, szczególnie zimą. Do swojej dodaję jeszcze niebiesi ser pleśniowy, ale to oczywiście kwestia gustu!
OdpowiedzUsuństrasznie intensywnie smakowite zdjecia :D a ja ostatnio ślinię sie na wszystko to co zielone ( oczywiscie legalne :D) w tym na widok brokuła tez i mysle ze sobie taką zupke niedługo zaserwuje :) mniam~!
OdpowiedzUsuńHaha, rozbawiłaś mnie swoim wpisem :). Ja również w te mrozy przypomniałam sobie o ciepłej bieliźnie, jednak z rajstop pod jeansami rezygnuję, bardzo ich nie lubię :):). Ja za to mam szalik do zadań specjalnych, kiedy się nim owinę widać tylko moje oczy i poruszam się w ten sam sposób co Ty, w płaszczu :D. Coś jak Robocop ;-)
OdpowiedzUsuńZupę wypróbuję, prosta, dwa składniki - coś dla studentów... :)
Nie mam jeszcze takiego szalika! Uwłaczające uchybienie :D
UsuńTaki prostych zup mi właśnie trzeba jak taki mróz na dworze;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOd 5 lat nie uczestniczyłam w zimie poniżej -5 stopni. Już zapomniałam, jak to wyglądało. Dziękuję za przypomnienie bolesnych wspomnień haha. Pamiętam te warstwy ubrań, pamiętam chód a'la robocop. Mimo wszystko powietrze było tak cudownie świeże, że naprawdę chciało się chodzić na spacery (o ile było słonko).
OdpowiedzUsuńZupkę bagienną pochłonęłabym nawet na śniadanie. Kocham grzaneczki i brokuły pod wszelkimi postaciami :).
Śliczne zdjęcia! Zieleń bagienka i czerwień ściereczki pięknie współgrają :)
PS. nienawidziłam rajstop pod spodniami!
Z tymi ciepłymi zimami też niby dobrze, ale jak się człowiek przyzwyczai...ja przetrwałam dwa miesiące w subtropikalnej zimie i szok związany z ekspozycją na nagły dwudziestostopniowy mróz był prawie zabójczy :D
Usuńszczrze, też uważam, że zima tego roku to czyste zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńprzyzwyczajona do wysokich jak na tę porę roku temperatur, nie sądziłam, że
ni stąd, ni zowąd zobaczę na termometrze ponad minus 20.!
taaa. ale dobrze, że nie ma śniegu tyle, co w zeszłym roku.
zupa bagienna? niezła reklama, nie ma co xd
ale wygląda szałowo.
z chęcią sięgnę po kubek takiej gorącej i gęstej zupki
z grzaneczkami na rozgrzewkę.
Właśnie najlepsze było to, że mróz zaatakował dosłownie z dnia na dzień :f Jednego dnia go nie było, a tu nagle TAKA temperatura!
Usuńo! jaki kolor:)
OdpowiedzUsuńco do zimy, nic nie mów. K. wyszedł właśnie z nilą a na termometrze -17...
Czyżby to ta zupa z książki Nigelli?
OdpowiedzUsuńNie, tak jak napisałam w notce, zupa Nigelli bazuje na zielonym groszku.
Usuńkolorek wyciągnęłaś iście shrekowy na tym drugim zdjęciu:)
OdpowiedzUsuńZgadzam, się, mi uporczywie rozpina się zatrzask w płaszczu, ale rozpina się nawet gdy jestem cienko ubrana, więc zrzucam to na duży biust (no, dobra, nie o biust tu się rozchodzi, ale czy można blogerce kulinarnej wypominać zbędne kilogramy?;)) Chociaż z reguły nie cierpię się ubierać na cebulkę i zawsze jest mi gorąco, to jednak tegoroczne mrozy zmusiły mnie do..ciepłych skarpet i czapki:P Wolę się rozgrzać Twoją zupą bagienną (ha, znów skojarzenie ze Shrekiem:)) niż rajstopami, załozyłabym je chyba tylko w Rosji:P
Ja też się niedawno poddałam i założyłam czapkę :P W moim przypadku to już ostateczność!
UsuńJa dziś ubrałam się wyjątkowo cienko i byłam w szoku że mój płaszcz ma tak blisko siebie guziki i nie muszę go naciągać do granic niemożliwości by go zapiąć :D
Fajny kolorek ma ta zupka. :)
OdpowiedzUsuńCoś w sam raz na chłodne dni :)
Zupa shrek idealna
OdpowiedzUsuńnazwa i kolor genialne :)
OdpowiedzUsuńTak, zima faktycznie zaskoczyla w tym roku: nie przyszla, gdy wszyscy sie jej spodziewali, a potem, kiedy odetchneli z ulga i zaczeli odliczac dni do wiosny, postanowila nagle sie pojawic. Ja jestem zdania, ze mogla sobie darowac ;)
OdpowiedzUsuńA zupka swietnie sie prezentuje i na pewno pysznie smakuje!
jestem zachwycona intensywnością tej zieleni :-))
OdpowiedzUsuńfakt, trzeba ubierać się co najmniej tak, jakby planowało się wycieczkę na Antarktydę ;)
OdpowiedzUsuńta zupka ma mój ulubiony odcień zieleni :D
Piękne zdjęcie smakowitej zupy!
OdpowiedzUsuńSzablon się idealnie komponuje z tą zieloną zupką. Mniam! :)
OdpowiedzUsuńPiękna zielono-czerwona kompozycja :)
OdpowiedzUsuńBardzo w moim guście. Kocham zupy kremy! A ten kolor...obłędny!
OdpowiedzUsuń