Przedświąteczny zapach to nie tylko igliwie, makowce i arakowy aromat wydobywający się z misek w których kręcą się serniki.
Jeśli wyruszymy w plener i udamy się na jeden z wielu, tak łatwo teraz dostępnych i tak chętnie organizowanych, jarmark świąteczny, na pewno będzie tam unosił się zapach karmelizowanych orzechów. Potrafię krążyć, o czym przekonałam się w tym roku, przez kilkanaście minut po jarmarku tylko po to, by wdychać ten słodkawy, wręcz lepki od cukru i lekko przełamany cynamonem aromat. A potem kupuję, nie mogąc się zdecydować - migdały, nerkowce, ziemne? Papierowa torebka przyjemnie grzeje zmarznięte dłonie, oddając karmelowe ciepło skórze.
Pierwszy raz jadłam je na pewno na świątecznym jarmarku; posmakowały mi od razu. Potem spotkałam kilka razy wózki z prażonymi, karmelizowanymi orzechami na różnych festynach...zawsze można mnie było wtedy spotkać z papierową torebką w ręku, roztaczającą wokół słodki aromat ;)
A skoro już zrobiło nam się już tak bajecznie zimowo...dodam tylko, że ostatnio robiłyśmy je na święta Wielkanocne - kiedy to mało brakło, a poszlibyśmy święcić jajka w kożuchach. W każdym bądź razie, dzień wcześniej bardzo malowniczo padał śnieg :-)
A skoro już zrobiło nam się już tak bajecznie zimowo...dodam tylko, że ostatnio robiłyśmy je na święta Wielkanocne - kiedy to mało brakło, a poszlibyśmy święcić jajka w kożuchach. W każdym bądź razie, dzień wcześniej bardzo malowniczo padał śnieg :-)
Dziś mam ich jeszcze trochę na dnie przepastnego słoika; pachną wspaniale, mają grubą, chrupiącą karmelową otoczkę a w środku kryją włoskiego orzecha.
Tak. Trudno im się oprzeć ;-)
1/3 szkl wody
1 szklanka cukru
2 szklanki orzechów włoskich
Orzechy wsypać na suchą patelnię, chwilkę podprażyć. Zasypać cukrem, zalać wodą i wymieszać. Prażyć na wolnym ogniu aż się utworzy karmel stale mieszając. Potem jeszcze przez chwilę prażyć do momentu gdy woda odparuje, a cukier się skrystalizuje. Pozostawić do wystygnięcia. Albo i nie. Dajcie znać, jeśli komuś uda się nie poparzyć sobie twarzy ;-)
...spotkała mnie ostatnio przemiła niespodzianka. W Dniu Czekolady dostałam maila od Manufaktury Czekolady zgodnie z treścią którego mogłam sobie zaprojektować swoją wymarzoną tabliczkę. Manufakturę obserwuję od początku jej istnienia (prawdopodobnie), miałam w zeszłym roku okazję spróbować gorzkich czekolad - m.in z imbirem i solą morską. W tym roku zdecydowałam się na mleczną tabliczkę :-) W komponowaniu smaku (które swoją drogą, jest T A K I E wyczerpujące!) brały udział trzy osoby i efektem tego była - tadam - moja własna tabliczka z mlecznej czekolady, z truskawką, mango i ziarnami wanilii. Przesyłkę dostarczono mi w czwartek, a w sobotę miała swą premierę...z delektowaniem się, pomrukami zadowolenia i błogimi uśmiechami włącznie. :-)
Ta konkretna czekolada była perfekcyjna. Wszystkie MOJE ulubione smaki w jednej stugramowej, doskonałej tabliczce. Możliwość skomponowania własnego smaku jest czymś świetnym i bardzo polecam wypróbowanie tego patentu! Cieszy mnie niesamowicie fakt, że powstało takie miejsce jak Manufaktura Czekolady. Są z tego dwa - najważniejsze, bo pobocznych jest wiele - wnioski. Pierwszy - że są jeszcze ludzie, którzy nie boją się realizować swoich marzeń. Drugi - że mamy w Polsce miejsce, które wyobrażam sobie trochę jak fabrykę Willy'ego Wonki :-) w którym powstaje niebiańska czekolada.
P.S Opakowania są absolutnie urocze :-)
P.S 2 Dołączane do gorzkich czekolad fakty dotyczące ziaren kakaowca, roślin i ich uprawy wciąż są przyczepione magnesami do lodówki w moim mieszkaniu ;-)
Post ten nie jest postem sponsorowanym;chęć podzielenia się swoimi wrażeniami wypływa prosto z serca. :)
O tak, ja tez nie moge sie oprzec karmelizowanym orzechom - juz sam zapach zniewala...
OdpowiedzUsuńZapach jest chyba najlepszy...:-)
UsuńSmakowite te orzeszki... a gdzie cynamon? ;)
OdpowiedzUsuńCzekolady z MS jeszcze nie próbowałam, zawsze kupuję jakieś eko. Ale skoro mówisz, że warto spróbować... ;)
Bez cynamonu, jeśli robię je sama to go nie dodaję.
UsuńW przypadku tych gotowych nie mam na to wpływu ;)
karmelizowane orzechy to mój słodki smak dzieciństwa...
OdpowiedzUsuńzawsze, będąc na jakiś odpustach, czy też festynach zajadałam się nimi garściami.
Bowiem jedynie tam ( więc i jedynie parę razy do roku ) można było je dostać.
W dodatku jeszcze ciepłe.
A tu taka miła perspektywa przywrócenia tych wspomnień we własnej kuchni... :)
Mam identyczne wspomnienia :) Tylko tam były dostępne...
UsuńCzarujesz tymi orzechowymi aromatami!
OdpowiedzUsuńchodzą za mną ostatnio taki orzechy, więc chyba się skusze i zrobię:)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńUwielbiam takie orzechy, są jednym z nielicznych wspomnień związanych z moim Tatą i wspólnie spędzanym czasem. Nie wiem czemu nie pomyślałam, żeby zrobić takie w domu, super przepis :)
OdpowiedzUsuńI jak zwykle cudowne zdjęcia :) Lubię do Ciebie zaglądać i po prostu je przeglądać, raz za razem :)
Zrób zatem i przywołaj wspomnienia :) Trochę magii nie zaszkodzi...
UsuńDziękuję!
Hihi, jak przeczytałam o poparzeniu sobie twarzy przypomniałam sobie, że zawsze gdy robię coś z karmelem chcę jak najszybciej to zjeść i posmakować, a przecież nie ma nic bardziej gorącego i bolącego w język... Ale to zawsze jest pyszne. Te orzechy też musiały być. :) Marzy mi się taka tabliczka, zupełnie moja. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTaak, kompletnie nie rozumiem tego upartego rozgrzewania się karmelu do tak niebotycznych temperatur. Do tego pachnie tak cudownie że trudno mu się oprzeć i weź tu nie spróbuj...;-)
UsuńBłoga ta rozpusta orzechowo-czekoladowa :) Nie wiem czy dałabym radę poczekać aż orzechy całkowicie wystygną.
OdpowiedzUsuńNie jest to najłatwiejsze zadanie, potwierdzam :D
Usuńpyszna przekąska, wprost uwielbia takie:))) aż ślinka cieknie:)))
OdpowiedzUsuńo, dzięki Tobie dowiedziałam się o Manufakturze Czekolady i choć sama nie przepadam za czekoladą, to jest to idealny prezent dla bliskich. A własnoręcznie karmelizowane orzechy lub inne pyszności - są sto razy lepsze od tych kupnych, taką mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i podziwiam cudowne zdjęcia
Monika
Dziękuję! :)
UsuńPolecam Manufakturę z całego serca :-)
A ja zamiast zjeść podobną czekoladę, wolałabym ją zrobić. Mieszać, wąchać unoszący się zapach, dobierać dodatki i dekorować, aby w końcu usłyszeć dźwięk łamiącej się cudowności pod naciskiem czyichś zębów i poczuć się trochę jak Angélique Delange w Les emotifs anonymes, lub... Willy Wonka. ;)
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy kiedyś zrobić od postaw swoją własną tabliczkę czekolady...ale kto wie, może kiedyś?
UsuńNa razie zajmuję się testowaniem :-)
Mmm... Wspaniale wyglądają te orzechy!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam te orzechy tak samo jak ich zapach na jarmarku :) i czekolada cudna!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZapach mają obezwładniający, tu się zgadzam :)
UsuńWspaniałe orzechy. Chociaż myślę, że gdybym takie zrobiła to chrupałabym je do upadłego, do ostatniego orzeszka... :)
OdpowiedzUsuńOj tak, są bardzo niebezpieczne jeśli chodzi o wciąganie :P
UsuńAleż boskie te orzechy! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, a takie orzeszki uwielbiam!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam ten zapach na jarmarku, tak jak zapach popcornu w kinie :D
OdpowiedzUsuńMnie również spotkała taka mila czekoladowa niespodzianka, niestety już zjedzona :P
Do tej pory jadałam takie orzechy kupione, ale przekonałam się teraz, że ich przygotowanie jest banalnie łatwe i mogę zrobić je sama w domu!:0
Usuń@Aurora - u nas znikła w kilkanaście minut ;-)
Usuń@Lena - zachęcam, są naprawdę proste w zrobieniu a smak niewspółmiernie boski :)
Wiesz co dobre moja droga :) Powinni częściej sprzedawać takie karmelizowane orzechy, nie tylko na świątecznych jarmarkach ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym ułamać kawałeczek takiej czekolady, musi być wspaniała!
No pewnie że powinni je sprzedawać częściej, ale czy wtedy smakowałyby tak samo dobrze? :-)
UsuńUwielbiam takie orzechy!
OdpowiedzUsuńA zdjęcia cudowne.
P.S. Tak, studiuję filologię angielską. :-)
Ta czekoladaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa *.*
OdpowiedzUsuńdomowo karmelizowane orzechy mmmmm, aż się rozpływam :).
OdpowiedzUsuńO matko !!! Uwielbiam karmelizowane orzechy!!! A jeszcze nigdy nie robiłam ich sama :) Koniecznie do zapisania :)Pozdawiam :)
OdpowiedzUsuńDo zapisania...i mam nadzieję, że do zrobienia :-) Pozdrawiam!
Usuńmmmiodzio :) zapraszam na http://www.szybkozjesc.pl/
OdpowiedzUsuńŻegnaj, dieto:)
OdpowiedzUsuńZ takimi orzeszkami to bardzo smakowite pożegnanie ;)
UsuńPyszny pomysł z orzechami a ta czekolada to super sprawa :)
OdpowiedzUsuńPróbując zrobić orzechy udowodniłam sobie na 100%, że jestem antytalentem kulinarnym... Efekt jest taki, że orzechy są w koszu na śmieci a ja mam poparzone palce... :D
OdpowiedzUsuńNie ma bata, jakim cudem? :D Sądzę że to bardziej złośliwość rzeczy martwych niż jakiś rzekomy antytalent, nie wierzę również że były absolutnie niejadalne! :)
UsuńTeż mi nie wyszły :(
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńOrzeszki super.Razem z synem zajadamy je ze smakiem no i......jezyki poparzone
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo za ten przepis! Przypomniałaś mi, że nie tylko zupę i mielone mogę gotować w domu, bo na trochę zupełnie zapomniałam o czymkolwiek innym (chociaż mój ukochany wcale nie narzekał ;)). Orzeszki są przepyszne. W Warszawie mogę je czasem spotkać w jakimś centrum handlowym, ale najbardziej kuszą mnie w górach, to tam je poznałam a teraz mogę takie serwować mojej rodzince, super! :) Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń